Prąd w muzyce, muzyka z prądu. Czy AI zniszczy muzykę?
Zanim będziemy desperacko szukać odpowiedzi na to przerażające pytanie, zobaczmy, co na dzień dzisiejszy sztuczna inteligencja wyprawia w muzyce.
Wykorzystanie prądu i urządzeń nim napędzanych dla muzycznych przedsięwzięć ma grubo ponad 100 lat.
Frankenstein z Telharmonic Hall
Pierwszym instrumentem na prąd był wynaleziony w 1897 roku przez Thaddeusa Cahilla TELHARMONIUM. Monstrum. Wielkie i obrzydliwe. Prototyp ważył 7 ton. Wersja finalna – 200. Telharmonium zajmował cała halę Telharmonic Hall w Nowym Jorku. To coś miało kilka klawiatur, na których równocześnie grało dwóch muzyków, dziesiątki przełączników, systemy wałów i przekładni. Co prawda urządzenie było mechaniczne, ale zasada jego działania opierała się systemie elektromagnesów do generowania sygnałów. Tak, to prekursor instrumentów elektronicznych.
Hammond. Też na prąd
Potem były organy elektryczne wynalezione w 1935 r. przez Laurensa Hammonda, zegarmistrza. Nazwą instrumentu stało się po prostu nazwisko jego twórcy. I tak do dzisiaj organy Hammonda są niezmiennie uwielbiane. Działanie tego wynalazku opierało się na tej samej zasadzie, co wymieniony wyżej telharmonium. Ale o ileż to było poręczniejsze! I piękniej brzmiące!
Pierwsza gitara elektryczna
Mniej więcej w tym samym czasie, co organy Hammonda, powstała pierwsze elektryczna gitara. Instrument skonstruowany w kuchni przez bezrobotnego Georga Beuchampa i lutnika Paula Bartha dostał ksywę PATELNIA. Patentem zainteresował się szwajcar Adolf Rickenbacker, który uruchomił masową produkcję tego – na owe czasy – dziwactwa. Myślę, że panowie nie mieli świadomości, jak wielką rewolucję rozpętują.
Syntezator. Tym bardziej na prąd
Pierwszym syntezatorem świata uznaje się Aetherphone wynaleziony przez Leona Theremina w 1919 r. Ale nazwa się nie przyjęła i został po prostu (jak w przypadku Hammonda) Theremin.
Ale syntezator kojarzy nam się bardziej z czymś takim:
Albo nawet czymś takim:
Sampel
Kiedy wymyślono sampla, muzycy mogli poczuć się nieswojo. Oto bowiem naturalne brzmienia wszelkich instrumentów, jakie tylko można sobie wymyślić, mogą zostać skopiowane przez elektroniczne papugi i odtwarzane w dowolny sposób, o dowolnej porze, w dowolnym miejscu i dowolną ilość razy.
Ale to wszystko jeszcze nic. Najgorsze dopiero przed nami?
AI, czyli koniec świata, jaki znamy
Sztuczna inteligencja idzie po muzykę. W zasadzie już ją ma. Nie chcę być fatalistą. Nie chcę powoływać się na opinie fachowców, którzy twierdzą, że AI może zagrozić naszej cywilizacji bardziej niż wojna nuklearna. Podam kilka faktów.
AI ma i będzie miało coraz większy wpływ na takie obszary muzyki jak dystrybucja, automatyzacja procesów produkcyjnych, urządzenia do słuchania. Ale to, co nas (i mnie) najbardziej interesuje, to to, że AI będzie przejmowało stery w obszarze takim jak tworzenie muzyki. Już teraz wiemy, że pracę stracą zastępy muzyków, kompozytorów, producentów, masteringowców, realizatorów nagrań. Tylko czy na pewno o to nam chodzi?
Przykład 1
W 2016 roku naukowcy z Sony CSL Research Laboratory z Paryża oraz z Uniwersytetu Pierre’a i Marii Curie (UPMC) opracowali system FlowMachines, który zaprojektował badacz sztucznej inteligencji, François Pachet. Analizuje on tysiące utworów i generuje utwory w stylu danego zespołu.
Przykład 2
W 2018 roku amerykańska artystka Taryn Southern opublikowała album stworzony m.in. przy użyciu produktu typu open source o nazwie Amper, który tworzy muzykę, korzystając z danych generowanych dzięki użytkownikom serwisów Google Magenta, AIVA i IBM Watson Beat.
Przykład 3
W 2017 roku, założony przez Pierre’a i Vincenta Barreau, Denisa Shtefana i Arnauda Deckera start-up Aiva Technologies zaprezentował algorytm AIVA, który jest w stanie generować muzykę klasyczną, korzystając z niechronionych prawem autorskim 15 tys. dzieł muzyki poważnej, dostępnych w ramach domeny publicznej.
Przykład 4
Kilka miesięcy temu Seth Forsgren i Hayk Martiros stworzyli narzędzie Riffusion do tworzenia w czasie rzeczywistym nieskończonej ilości kompozycji wraz z wizualizacją spektrogramu 3D.
Przykład 5
Polski inżynier z Politechniki Warszawskiej, a zarazem perkusista – Mateusz Modrzejewski – prowadzi badania nad zastosowaniem AI i głębokich sieci neuronowych w muzyce. Inżynier chce wykorzystać AI do uzupełnienia utworów, które wymyślił i stworzył człowiek. Dzięki algorytmom AI ukończono już po latach, nie tylko niedokończone kompozycje Gustava Mahlera i Franza Schuberta, ale też słynną niedokończoną X Symfonię Ludwiga van Beethovena.
Ostatnia piosenka Beatlesów, czyli Lennon przewraca się w grobie
Co nam to mówi?
Że talent, wyobraźnia, intuicja, zdobywane latami ćwiczeń na instrumencie doświadczenie, że przyswajana studiowaniem twórczości Mistrzów wiedza i spędzanie setek godzi w studio i na scenie przestaną nam być potrzebne. Wystarczy komputer i w miarę biegłe posługiwanie się nim, by tworzyć sztukę na miarę potrzeb mas dzisiejszych. O to nam chodzi? Serio?
Od CASIO do AI
Kiedyś automatyczny podkład w kultowych instrumentach typu CASIO bił rekordy popularności. Oto bowiem przeszczęśliwe dzieci i ich przeszczęśliwi rodzice mogli bez specjalnego wysiłku osiągnąć to błogie wrażenie, że jakoby umiało się grać. Eksperci bili na alarm – TO NAS ZNISZCZY! Ale kto ich tam słuchał. AI to nic innego jak współczesne, nieporównywalnie doskonalsze CASIO. Maszyna do kreowania fikcji. Ale kogo to obchodzi.
AI COVER
W sieci mamy nową modę. Covery AI. Ale nie chodzi o to, że sztuczna inteligencja podrabia kogoś. To było by za proste. W coverach AI chodzi o to, że cyfrowy głos jakiegoś tam artysty wciela się w rolę jakiegoś innego artysty. I tak na przykład możemy usłyszeć, jak Freddie Mercury śpiewa piosenkę Celine Dion, Elvis Presley coveruje AC/DC, a Michael Jackson bierze się za Lennona.
Czy AI zniszczy muzykę?
Nie. Owszem, cyfrowy armageddon sporo namiesza. Poleje się wiele łez i krwi. Ale ostatecznie AI wyląduje na śmietniku historii. To moja prywatna wizja. Nie musicie się z nią zgadzać.
Dlaczego tak uważam? Bo ostatnie słowo zawsze należy do PRAWDY, PIĘKNA I DOBRA. AI może wiele. Przerażająco wiele. I będzie umiało coraz więcej. Niestety. Ale jednego nie osiągnie nigdy. Sztuczna inteligencja NIGDY nie będzie Prawdziwym Człowiekiem. Zawsze będzie tylko imitacją. Nawet jeśli to będzie uwodząca pozornym pięknem diabelsko doskonała imitacja, to jednak zawsze imitacja.
Czy może być dobrym i pięknym coś, co jest sztuczne i nieprawdziwe? Odpowiedź jest jasna. Sztucznej inteligencji śmierć!
Adam Szewczyk
Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.