youtube.com
19 lutego| Artykuły

Nie taki Rocketman, jak go malują. Szarość zamiast tęczy

Jestem z pokolenia, które wśród hitów z dzieciństwa wymieni przynajmniej ze dwa kawałki Eltona Johna ze ścieżki dźwiękowej do Króla […]

Jestem z pokolenia, które wśród hitów z dzieciństwa wymieni przynajmniej ze dwa kawałki Eltona Johna ze ścieżki dźwiękowej do Króla Lwa. Dziś jednak przecieram oczy ze zdumienia.

W nawiązaniu do niedawnej premiery Rocketmana na HBO GO i słysząc jeszcze lekko szum w uszach po gali rozdania Oscarów nie mogę przejść obok tego tematu obojętnie. Przyznaję, że po pobieżnie znalezionych w internecie informacjach o filmie, oceniłem go po okładce. Uznałem, że to propagandowy twór, a Oskar w dwóch kategoriach przypadł mu w ramach politycznej poprawności. Nie zmieniła tego nawet pochlebna opinia muzyczna mojego redakcyjnego kolegi, Adama Szewczyka, o singlu „(I’m gonna) Love me again”, promującego produkcję. No pewnie, propaganda ma swoje finansowanie i dobre narzędzia. Film jednak obejrzałem i teraz patrzę na niego przez różowe okulary.

Wszystkie kolory tęczy

Nie oznacza to, że zmieniłem zasadnicze poglądy, ale film był dla mnie okazją do głębszej refleksji. Zacznę od spraw pobocznych. Zaskoczyło mnie jak dobrym muzykiem w rzeczywistości jest tytułowy Rocketman. Zrobiłem krótki research i odkryłem większą głębię jego twórczości. Jak pisałem wcześniej, do tej pory kojarzyłem go raptem z sielskim „Can you feel the love tonight” czy „Candle in the wind”, a tu się okazuje, że to rockman z charyzmą i widowiskowym show. Tego jednak nie mogłem do końca wiedzieć jako dzieciak zapatrzony w film Disney’a i zbierający kolorowe notesiki i karteczki.

youtube.com

Apropos kolorowych… Rocketman to film, który nie kryje tego, o czym i o kim jest, ani że jego głównym wątkiem jest historia aktywnego homoseksualisty. Z plakatów, klipów, czołówki i innych elementów promocji produkcji biją tęczowe barwy i zadziorne oczko puszczone w stronę widza. Zrobiony jest dobrze, w ciekawej konwencji pół musicalowej, pół fabularnej, ale w takiej mieszance, że możemy poczuć surrealistyczny świat gwiazdy, ze sporą domieszką nadużywanego alkoholu i narkotyków, w których kręcimy się razem z głównym bohaterem, Eltonem Johnem. Zanurzamy się w nurt pokazywanych wydarzeń i dość łatwo wejść w skórę muzyka. Budzi on sympatię i współczucie. Przeciwnicy powiedzą, że to celowy zabieg, żeby zmiękczyć problem z jego moralnością, która nie jest bez skazy. Być może i tak, ale tak samo jak w prawdziwym życiu, tak w tym filmie, nie wszystko jest czarno białe. Dużo tu odcieni szarości.

Szara tęcza

Nie będzie to wielki spoiler, jeśli napiszę, że już na starcie filmu Elton, grany przez Tarona Egertona, snuje narrację o swoim życiu i wyznaje, że jego homoseksualizm jest wynikiem emocjonalnego odrzucenia w dzieciństwie przez swoich rodziców. Łatwa wymówka? No nie wiem. Oschły, zimny jak ostrze noża ojciec i zapatrzona w niego matka, która także nie odebrała należnej jej miłości i wini za to syna. Mały Elton ma przerąbane. Nikt, oprócz babci, nigdy go nie przytulił, a jego głód miłości z wiekiem tylko się pogłębia. Niby historia jakich wiele, ale łapie za serce.

yotuube.com

I właśnie to mnie w filmie zaskoczyło, bo nikt tu nie uprawia współczesnej propagandy ideowej, rewolucyjnej, genderowej i zepsutej, wmawiając widzowi, że homoseksualizm jest normą społeczną, że jest wrodzony i naturalny dla człowieka. Jasne, momentami możemy się poczuć przytłoczeni, że na każdym kroku, jakaś kluczowa w fabule postać to gej. Da się odczuć zachwianie proporcji społecznych, ale jeśli uznamy, że to koncentracja na szczegóły z oczu bohatera, to możemy to zaakceptować na potrzebę narracji. Orientacja seksualna Eltona nie sprawia też, że zostaje on społecznie napiętnowany. Są takie obawy, ale ostatecznie spotyka go raczej życzliwość i akceptacja właściwa dla artystycznego środowiska.

Gdy tracę więź, przychodzi żądza, gdy jestem w relacjach, to moje uzależnienie się wycisza. To mi pokazuje, że moje skłonności są odpowiedzią na jakiś głód, głód duchowy. Homoseksualizm to w moim przypadku skutek utraty więzi ze światem męskim.

To, co dotyka go najbardziej wyrażają najlepiej słowa matki, która na wyznanie syna, że jest homoseksualistą bez większych emocji odpowiada: „Mam nadzieję, że wiesz, że wybierając tę drogę, wybierasz wieczną samotność?”. Wydaje się zatem, że muzyk skazany jest na pętlę samotności. Nie rozpoczął jej nawet ojciec Eltona, ale pewnie jeszcze jego dziadek, który także nie potrafił przekazać miłości synowi. Kto wie, jak daleko to sięga? Homoseksualizm jest zatem wyrazem fundamentalnego braku, niezaspokojonej potrzeby miłości. Być może ktoś inny poradzi sobie z tą raną wchodząc w alkohol, narkotyki, ktoś inny w seks, albo zakładając jeszcze jakąś inną maskę.

O co chodzi naprawdę?

Dochodzimy do sedna sprawy. Mechanizm jest więc taki: gdy tracę więź, przychodzi żądza, gdy jestem w relacjach, to moje uzależnienie się wycisza. To mi pokazuje, że moje skłonności są odpowiedzią na jakiś głód, głód duchowy. Homoseksualizm to w moim przypadku skutek utraty więzi ze światem męskim. – nie są to słowa Eltona Johna, ale przytoczone wyznanie homoseksualisty w wywiadzie dla 2ryby.pl na deon.pl („Homoseksualizm ujawnia u mnie wielki głód miłości”). W tym kluczu piosenka „(I’m gonna) love me again” nie jawi się jako hołd wyuzdanemu hedonizmowi, ale oznacza walkę o zaakceptowanie siebie i miłość własną, których pozbawiony był bohater w dzieciństwie.

Czy Rocketman jest więc filmem promującym homoseksualizm? Na pierwszy rzut tak. A może nawet i było takie założenie twórców. Na pewno ukłonem w tym kierunku są napisy i przebitki fotografii po filmie, ukazujące prawdziwe ujęcia ze współczesności muzyka, gdzie „w końcu odnalazł szczęście z innym mężczyzną, z którym wychowuje dwójkę chłopców”. Mimo to, uważam, że jednak film jest ostatecznie bardziej strzałem w kolano propagatorom ideologii homoseksualnej, bo pokazuje prawdziwe przyczyny tego zjawiska. Nic więc nie jest takie, jak się na pozór wydaje.

Nawet tytułowe hasło Rocketman, w rzeczywistości dalekie jest od wizerunku scenicznego show rockowego hulaki. To tak naprawdę wzruszająca ballada, jaką skomponował Elton John pod tym samym tytułem. Podmiot liryczny używa obrazu kosmonauty w zimnej przestrzeni kosmicznej do ukazania swojej wewnętrznej samotności, smutku i poczucia niezrozumienia świata. Nikt nie chciałby być dobrowolnie w skórze takiego kosmonauty.

Krzysztof Zieliński

Od 2008 roku współtworzy Oblackie Duszpasterstwo Młodzieży NINIWA, co jest jednocześnie pracą i życiową misją. Współorganizuje i animuje wydarzenia, pisze artykuły, redaguje treści książek i robi znacznie więcej. Człowiek orkiestra.