Dzień 3. Drogą pokory!
Trzeci dzień wyprawy dla mnie to dzień pod tytułem zaskoczenia, bo wynik głosowania nakazał kierunek powrotny do Polski. Od początku wyprawy było wiadomo, że cel podróży danego dnia będzie zawsze jakąś tajemnicą, aż do momentu kiedy głosowanie dobiegnie końca.
Istnieje jednak w człowieku zawsze jakieś osobiste wyobrażenie tego co i jak będzie wyglądało. To dotyczy nie tylko wyprawy „w Nieznane”, ale całego naszego życia. Każdy młody człowiek planuje jakie będzie jego życie. Marzenia, które na początku wydają się być bardzo bliskie i oczywiste, zaczynają stawać się nie do osiągnięcia. Trudy, przeciwności, zmagania powodują, że tracimy wiarę i sami sobie zadajemy pytanie: przecież nie tak to miało wyglądać, to nie ten kierunek! Ta wyprawa dla śmiałków będzie nie tylko zmaganiem z bólem i zmęczeniem, ale przede wszystkim zmaganiem z własnymi oczekiwaniami.
Dokładnie z takimi zmaganiami rozpoczął się trzeci dzień wyprawy dla całej grupy! Ledwie zdążyli wypocząć po trudach z poprzedniego dnia, a tu trzeba było wyruszać w drogę i to w drogę powrotną! Znowu 20 km pod górę, a w dodatku pod wiatr! A miało być tak pięknie… z górki i z wiatrem!
„Trudno w takiej chwili pozbyć się myślenia, że ktoś się nami bawi i robi na złość. To są te chwile w których poznajemy swoje prawdziwe oblicze” – dodaje ojciec Tomek. Nie przypadkowo tego dnia obchodziliśmy święto Przemienienia Pańskiego. W Ewangelii rowerzyści usłyszeli jak Chrystus w obecności Piotra, Jakuba i Jana objawił się takim jakim jest naprawdę. Działo się to nie długo po tym, jak Jezus tłumaczył swoim uczniom, na czym będzie polegać jego misja zbawienia. Ich oczekiwania zderzyły się z prawdą o zbawieniu. Zbawieniu od niemocy do prawdziwej miłości, bez której obrośnięty w pychę i egoizm nie jesteśmy w stanie ponieść żadnej ofiary.
Myślę, że każdy kto przeżył tak zwane nawrócenie, wtedy doświadczył osobistego objawienia! Cała rzeczywistość wchodzenia w dorosłe życie, kiedy oczekiwania okazują się nierealne, a wizja przyszłości jest jak czarna dziura stają się nie istotne. Obecność Chrystusa jest tak odczuwalna, że wszystkie wątpliwości przestają istnieć i wszystko zaczyna nabierać sensu. W tej wyprawie wszystkie trudy i niedoszłe oczekiwania ofiarowane są w intencji pokoju na świecie i o tym każdy rowerzysta tego dnia starał się pamiętać. Każdorazowo wjeżdżanie pod górę wydawało się nie mieć końca. Jednak śpiew podczas jazdy dodawał im dodatkowych sił. Kiedy rowerzyści docierali na szczyt góry, słowa z dzisiejszej Ewangelii stały się dla niech bardzo czytelne i oczywiste!
Dwie godziny przed końcem dzisiejszego etapu podróży zaczęła się lawina awarii! Najgorsza okazała się awaria felgi przedniego koła w rowerze Maksa. Po wielu godzinach zmagań „hardkołowcom” udało się w końcu przekroczyć granicę z Polską. Tam niespodziewanie przywitali ich Darek i Wojtek z Katowic oraz Nowożeńcy Beata i Krzysiek.
„Trudno na początku było dziękować Bogu za to dzisiejsze doświadczenie, za ludzi, którzy kliknięciem myszki skierowali nas tam gdzie nie chcieliśmy. Jednak aby móc zrozumieć i widzieć sens trzeba wytrwać do końca. Teraz widzimy, że prawdziwe problemy mogły by się zacząć, gdybyśmy pojechali według własnych oczekiwań. Awarie rowerów, które musielibyśmy usunąć zagranicą kosztowały by najmniej jeden dzień postoju! W Polsce wszystkie potrzebne części do naprawy czekały na nas.
Dzielni śmiałkowie z pokorą dziękują Panu, za każdą osobę, która poprzez kliknięcie na stronie wyznacza cel ich dalszej podróży, a przede wszystkim za każdą odmówioną „ZDROWAŚKĘ”!
Bilans dnia:
- 170 km
- 2000 metrów przewyższenia
- 21 km/h
Nocleg:
Polska. Zwardoń – sala gimnastyczna w szkole
Przejechanych do tej pory kilometrów: 550
Marcin Szuścik
Członek ekipy biura NINIWY. Młody mąż i ojciec. Uczestnik wypraw NINIWA Team. Triathlonista amator.