24 sierpnia| NINIWA Team

Dzień 21 – Drużyna na medal

Witamy na półmetku wyprawy! Minęło już 21 dni, odkąd rowerzyści opuścili rodzimy Kokotek i wyruszyli na przeciw brytyjsko-polonijnej przygodzie. Przez te trzy tygodnie NINIWA Team otrzymała tak wiele dobra, życzliwości i miłości, że nie jest w stanie słowami za to podziękować. Pozostaje tylko modlitwa, rozbrzmiewająca w sercu każdego uczestnika. Dziś kolejny dzień spotkań z Polakami, którzy pomimo braku wiedzy o przyjeździe grupy, zachowują się jakby śmiałków oczekiwali już od dłuższego czasu :).

Kolejna sobotnia noc upłynęła bardzo spokojnie i błogo. O 8.30 ekipa zarządza pobudkę, szybkie śniadanie i od razu zabiera się za uprzątnięcie miejsca noclegu. W salkach służących obecnie za sypialnie rowerzystów w każdą niedzielę odbywa się spotkanie parafian z Aberdeen. Jednakże prowadzenie rozmów i picie kawy w otoczeniu 36 karimat, śpiworów, sakw i porozrzucanej wszędzie ich zawartości, niekoniecznie można uznać za przyjemność. Stąd Drużyna 72 Kół chce serdecznie podziękować grupce Polaków, którzy ten wielki rozgardiasz uprzątnąć pomogli.

O 9.30 Ojca Lidera spotyka przyjemność odprawienia Mszy św. oraz wygłoszenia kazania w parafialnym kościele. Na ceremonii gromadzi się wielu Polaków, więc o. Tomek swą homilią zapewnia wszystkim silne emocje! Rozpoczyna ją od niezwykle wyszukanych słów: „każdy z Was jest głupi, jeśli się nie uśmiecha, że dziś rano się obudził”. Aż uśmiech sam ciśnie się na usta :). Dzisiejsza Ewangelia przypomina, że nauka Chrystusa nie jest prosta i przyjemna, nieraz powoduje szemranie, a nawet odejście od Boga. Niestety podobny efekt wywołuje dziś w nas, którzy mimo że chodzimy do kościoła, często nie widzimy Chrystusa w drugim człowieku. Jeśli z pogardą i niechęcią patrzymy na bliźniego, to tak naprawdę przekreślamy w naszym życiu Boga, nie wierząc, że w tej osobie prawdziwie jest ciało Chrystusa. Takiej rzeczywistej miłości bliźniego uczą się na wyprawie rowerzyści. Nie wszyscy się lubią, czasem nawet mają siebie wzajemnie dosyć. Ale wierzą, że są jednym ciałem Chrystusa, starają się widzieć Boga w koledze czy koleżance, a siłę do wytrwania w tej miłości czerpią z codziennej Eucharystii.

Taką mocną nauką spowodował Ojciec Lider wiele wzruszeń. Po zakończonej Mszy św. rozpoczęło się „pospolite ruszenie”, w którym każdy parafianin spieszył naszym śmiałkom podziękować i pomóc. Efektem oczywiście przyjętej przez ekipę pomocy są: wykąpani rowerzyści, zbiórka funtów dla wyprawowiczów oraz zawiezienie brudnych ubrań do kilku pań, które zaproponowały zrobić pranie, ale ze względu na ilość dostępnych pralek, zabrakło już rzeczy do rozdania ;). Co więcej, pan Jarek z Białej Podlaskiej, który mieszka w Wielkiej Brytanii już kilkanaście lat, zaprasza całą ekipę na obiad! Jak przyznał w latach młodości jechał rowerem z Częstochowy do Rzymu, gdzie po drodze wiele ludzi go przyjęło, stąd nie widzi innej opcji jak pomóc naszej ekipie. Aby przygotować obiad pan Jarek zabiera ze sobą Jolę, Tomka i Karola Chmiela. Ich droga przebiega od sklepu do sklepu, w których wykupywane są kolejno wszystkie porcje kiełbasy, steków, polskich napojów (w tym polskie piwo dla każdego rowerzysty) oraz ciasteczek. Niestety pan Jarek mieszka aż 50 km od Aberdeen i organizacja transportu sprawia wiele kłopotów. Koniec końców grupa dzieli się na dwie części, gdzie pierwsza jedzie przyrządzić jedzenie, następnie w żaroodpornych naczyniach przywozi je reszcie, a druga idzie odpoczywać na plażę ;).

O 17.15 cała drużyna spotyka się w cotygodniowym kółeczku zwierzeń. Z dzisiejszych przemyśleń uczestników jasno wynika, że wszystkie obawy związane z tak wielką liczebnością grupy były całkowicie bezpodstawne. Jak mówią, mimo że fizycznie jest ich 36, to psychicznie minimalizują się do jednej wielkiej rodziny. Po wszystkich doświadczeniach Bożej opatrzności bardziej rozumieją, co to znaczy zaufać. Wiedzą, że zaufanie jest kwestią przyjmowania tego co przynosi dany dzień. Jeśli przyjmiemy na pierwszy rzut oka beznadziejną sytuację, może się okazać, że jej owoce będą całkowicie niespodziewane.

Po spotkaniu udaje się spełnić Niniwitom główny cel tegorocznej wyprawy, a mianowicie spotkać się z Polakami na emigracji. W Aberdeen mieszka aż 20 tysięcy naszych rodaków, co w odniesieniu do całej populacji miasta oznacza, że co ósmy obywatel to Polak. Dane te są zastraszające, podobnie jak słowa tych, którzy wyemigrowali. Większość z nich pomimo tęsknoty za rodziną nie ma ochoty wracać do ojczyzny, z której mają wspomnienia ciężkiej pracy za marne pieniądze. Jak mówią po przyjeździe do Szkocji praca wręcz sama ich znalazła, a zarobki pozwalają na prowadzenie godnego życia. Polacy oprócz swoich zwierzeń, przynoszą rowerzystom wiele darów. Podobnie jak w zeszłym tygodniu ekipa już otrzymała kilkadziesiąt toreb z żywnością, za które serdecznie dziękują.

Dzisiejszy dzień kończy się Apelem Jasnogórskim, w którym uczestniczy wielu Polaków. Wśród nich jest również Waldemar Ostatek, wioślarz z 16-sto letnim stażem i mnóstwem sukcesów na koncie. Po Apelu dzieli się ze śmiałkami swoimi przemyśleniami, dziękując im za wzruszenia, których dzisiaj doświadczył. Jak mówi bardziej niż wysiłek fizyczny, ważny jest wysiłek wewnętrzny, który podejmują nasi rowerzyści. Widzi w nich już teraz to, co u siebie odkrył dopiero po 16 latach. W ramach wdzięczności ofiarował grupie na ręce Sylwii złoty medal z mistrzostw w sprincie wioślarskim w Inverness na Caledonian Canal. Bo jak mówi, dla niego, to Niniwici są zwycięzcami!

Bilans dnia:

  • 0 km
  • 1 ciało Chrystusa
  • 1 złoty medal

Nocleg:
Aberdeen

Przejechanych do tej pory kilometrów: 2810

Marcin Szuścik

Członek ekipy biura NINIWY. Młody mąż i ojciec. Uczestnik wypraw NINIWA Team. Triathlonista amator.