Śladami początków – Przystanek Białoruś
Już w sobotę 6 lipca pierwsza grupa wolontariuszy w tym roku wyruszy do Tywrowa. A później pójdziemy dalej - Czechy, Kazachstan, Syberia, Madagaskar, jeszcze więcej Tywrowa. Także i w tym roku nie zabraknie pomocnych serc i dłoni naszych wolontariuszy w Szumilinie. Zatrzymajmy się tam na chwilę.
Już w sobotę 6 lipca pierwsza grupa wolontariuszy w tym roku wyruszy do Tywrowa. A później pójdziemy dalej – Czechy, Kazachstan, Syberia, Madagaskar, jeszcze więcej Tywrowa. Także i w tym roku nie zabraknie pomocnych serc i dłoni naszych wolontariuszy w Szumilinie. Zatrzymajmy się tam na chwilę.
Sierpień 2005 upłynął Magdzie i towarzyszącej jej ekipie w Sjannie, Szumilinie oraz pobliskich białoruskich wioskach.
Jutrznia, nieszpory, adoracja, Eucharystia – modlitwa to podstawa, źródło sił, te cztery punkty były codziennymi stałymi w intensywnych działaniach grupy. Z przewagą muzycznych talentów, witebszczyzna przez trzy tygodnie rozbrzmiewała koncertami. Oprócz tego, wolontariusze organizowali spotkania ewangelizacyjne, pomagali w obozie letnim dla dzieci, modlili się na ulicach Witebska w czasie Słowiańskiego Bazaru – corocznego międzynarodowego festiwalu, a nawet znajdowali czas na odpoczynek nad przepięknymi jeziorami. Odwiedzili dom kultury, dom dziecka, szpital, kilka kaplic. Odbyli niezliczone rozmowy. Oddali wielki kawałek siebie. Doświadczali ogromu dobra i miłości, ale także radosnego zmęczenia. Dużo się nauczyli.
Dopiero tam zrozumiałem, jak wielkim skarbem jest wiara – widząc ludzi szukających sensu życia i niepodejrzewających, że tylko Bóg może nadać życiu sens. (Andrzej Lwowski)
Miejscowi chrześcijanie, u których mieszkaliśmy, swoją miłością do bliźniego mogliby wiele nauczyć katolików w Polsce… (Krzysztof Borgiel)
Ze mną zaprzyjaźniła się dziewczynka o imieniu Natalia. (…) i przyniosła mi swoją lalkę jako prezent. Przypuszczam, że była to jedyna lalka, jaką miała. Ta dziewczynka oddała mi to, co było dla niej bardzo cenne… (Beata Drygała)
Białoruś jest krajem, w którym wiele spustoszenia sieje system polityczny i przez te wszystkie lata, które minęły od tamtego czasu, wydaje się, że na dobre nie zmienia się nic. Nieustanna kontrola aparatu władzy (szczególnie spraw związanych z religią), przerażająca bieda (funkcjonujące tam ciągle kołchozy to miejsca pracy, za które często nikt nie dostaje wynagrodzenia) rzucają się w oczy każdego roku, a to tylko część problemów, z którymi spotykają się kapłani, siostry i przede wszystkim żyjący tam ludzie. Mimo to, a może właśnie dlatego nasza – może znikoma na pierwszy (i drugi, i trzeci) rzut oka – pomoc i chęć dzielenia się Bożą miłością są ciągle potrzebne i aktualne, nawet jeśli nie zobaczymy od razu rewolucyjnych zmian. Białoruś, Ukraina, Madagaskar… Nie wolno nam się poddawać, bo: Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię. Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy nasienie kiełkuje i rośnie, on sam nie wie jak. Ziemia sama z siebie wydaje plon, najpierw źdźbło, potem kłos, a potem pełne ziarnko w kłosie. A gdy stan zboża na to pozwala, zaraz zapuszcza się sierp, bo pora już na żniwo. (Mk 4, 26-29).
Białoruś ma w swoim godle dwa kłosy zbóż, które przez pięć lat, kiedy sama jeździłam do Szumilina, zawsze były dla mnie symbolem obfitych plonów, żniwa, które było wielkie już w 2005 roku, i które nadal takie pozostaje.
Dziękujemy Bogu za każdego wolontariusza, który odważył się służyć na Białorusi i za wszystkich, którzy się odważą. Pan posyła robotników na swoje żniwo. Może kolejnym okażesz się Ty? Może Ty oddasz kawałek serca na białoruskiej ziemi – ziemi udręczonej, wołającej o nadzieję. Bóg czyni z nas nadzieję.
Marcin Szuścik
Członek ekipy biura NINIWY. Młody mąż i ojciec. Uczestnik wypraw NINIWA Team. Triathlonista amator.