10 lipca| Festiwal Życia

Dzień II Festiwalu Życia [zdjęcia][relacja]

Samochód się zepsuł. Sytuacja drogowa, zdarza się, ale udało się dojechać do stacji, tam już znalazł się dobry człowiek, który […]

Samochód się zepsuł. Sytuacja drogowa, zdarza się, ale udało się dojechać do stacji, tam już znalazł się dobry człowiek, który pomoże. Mężczyźni wsiadają razem do sprawnego samochodu i jadą po potrzebną część. Ksiądz i policjant. Wywiązuje się rozmowa. Duchowny wysłuchuje trudnej historii życia mężczyzny, naznaczonej rozwodem z żoną i brakiem kontaktu z dziećmi.
Nie jestem w stanie temu zaradzić – stwierdza ksiądz – ale jedno mogę Ci powiedzieć, krzycz do Boga, krzycz, Jezu, Ty się tym zajmij.
Policjant nie do końca przekonany, mężczyźni wracają na stację i rozchodzą się. Policjant idzie jeszcze zapłacić za paliwo, kobieta wydając paragon wyciąga spod lady książkę o ks. Dolindo Ruotolo „Jezu, Ty się tym zajmij”.
Bierz pan, to działa – dodaje z uśmiechem.
Następnego dnia dzwoni żona, pierwszy raz od sześciu lat – autentyczna historia przytoczona przez p. Joannę Bątkiewicz – Brożek, a takich działo się wiele wokół ks. Dolindo.

Najkrótsza definicja

Do wszystkich zwracał się „Aniołeczku”, mając ponad 80 lat dźwigał w torbie kamienie – skarby dla zbawienia dusz, klękał i prosił o wybaczenie tych, którzy go zdradzili i oskarżyli przed Świętym Oficjum, w wieku 4 lat zamknięty przez swojego tatę w ciemnej komórce ze szczurami, modlił się za niego. Na dwadzieścia lat odsunięty od czynności kapłańskich. Ale nigdy z Kościoła nie odszedł. Mało tego, nie pozwalał o nim źle mówić, bo definicja jest prosta: Kościół – to Jezus. Uderzasz w kościół – uderzasz w Jezusa. O kim mowa? Kto jest tym gigantem pokory? Perłą, która została odnaleziona i wydobyta na światło dzienne właśnie teraz. Ksiądz Dolindo Ruotolo – neapolitańczyk – postać, którą mogliśmy bliżej poznać dzięki spotkaniu z autorką książki o nim i jego znanej modlitwie, p. Joanną Bątkiewicz – Brożek. W języku polskim modlitwa brzmi „Jezu, Ty się tym zajmij”, ale po neapolitańsku jest to dosłownie „Jezu, włóż do tego swoją rękę”. Umiłował Krzyż, gdyby była do nieba inna droga niż Krzyż, to Bóg by nam ją dał. Ojciec Pio, zapytany która rana boli go najbardziej, odpowiadał, że ta od niesienia Krzyża. Nie był to widzialny stygmat, ale odczuwalny. Jeśli jednak przyjąć krzyż, to tylko z wiarą.

Wiara

To właśnie hasło, razem z nieodłącznym podczas tegorocznego festiwalu, prorokiem Eliaszem, towarzyszyło nam dziś przez cały dzień. Doświadczenie wczorajszej suszy cały czas jest w nas żywe. Tak naprawdę nie chodzi o to, żeby susza się skończyła, tylko żeby ją przetrwać, przeżyć i jest to możliwe właśnie dzięki wierze. Żeby się w niej umocnić, u brzegu naszego stawu, uczestniczyliśmy dziś w nabożeństwie namaszczenia olejem.

Brat przeciw bratu…

… z mieczem stanął. To jeszcze czasem spotykany widok, ale żeby siostra przeciw siostrze i to z welonem na głowie. Zacni mężowie, szlachetne damy, nie trwóżcie się jednak, wszystko to z zachowaniem dworskich manier i rycerskich obyczajów. Popołudniowe godziny spędzone przez uczestników Festiwalu Życia na przeróżnych warsztatach zaowocowały m.in. poznaniem takich arkanów jak sztuka władania mieczem, pod okiem rycerza Dawida i jego wiernego giermka. Nieco delikatniej niż w ciężkiej zbroi? Tak też można. W zwiewnej sukience albo po prostu krótkich spodenkach – opanować do perfekcji podstawowe kroki z cza – czy. Teraz tylko przydałoby się zaproszenie na ślub od znajomych, by móc zastosować w praktyce.

Oddaj mi to „niewiele”

– Mówi do nas Bóg. Posługuje się jednak do tego konkretnymi osobami, a dziś był to bp Andrzej Przybylski, który przewodniczył Eucharystii. Usłyszeliśmy słowa zachęty do oddania Bogu siebie, swojego czasu, wygody i przyjemności, bo w dojrzałej wierze zawsze przychodzi taki moment, gdzie trzeba najpierw coś oddać, a dopiero potem się dostanie. Pytanie czy potrafimy oddać Bogu nie z tego, co nam zbywa, ale z tego, co dla nas ważne.

Jak ogień

Daremny trud osoby posługującej się słowem. Jak musical, to trzeba go usłyszeć. Jak choreografia, to trzeba ją zobaczyć. Jak entuzjazm i pasja twórczego działania, to trzeba się jej dotknąć. Na deskach festiwalowej sceny mieliśmy dziś okazję doświadczyć każdym zmysłem, co oznacza musical „Jak ogień”, w wykonaniu przeszło 100 osób – tancerzy i muzyków wchodzących w skład orkiestry symfonicznej. A zaczęło się tak niewinnie, kiedy na scenie stało po prostu kilka rusztowań, jednak po wzięciu ich w obroty tancerzy, został z nich wykrzesany prawdziwy ogień! Kto winien zamieszania? Ksiądz Wojtek Iwanecki, któremu czasem obok kazania, wysunie się spod pióra jakiś scenariusz.

Jedni więc na festiwal przyjeżdżają z kontrabasami, wiolonczelami i kostiumami do tańczenia, by dzielić się tym, co mają, ale spokojnie, takie umiejętności nie są koniecznie wymagane. Można też np. przywieźć kajak, ale oczywiście na rowerze. Jak się tam zmieścił? Hmmm, to już Sławka metody, ale jedno jest pewne, pełniąc funkcję przewoźnika na jeziorze, na pewno nie wziąłby na pokład pasażera ze szpilką…

Marcin Szuścik

Członek ekipy biura NINIWY. Młody mąż i ojciec. Uczestnik wypraw NINIWA Team. Triathlonista amator.