Dzień III Festiwalu Życia [zdjęcia][relacja]
Lata 60. Dziewczyna chce wstąpić do klasztoru i wyjechać na misje do Afryki. Spowiednik jej zabrania, ma zostać w domu […]
Lata 60. Dziewczyna chce wstąpić do klasztoru i wyjechać na misje do Afryki. Spowiednik jej zabrania, ma zostać w domu przy rodzicach. Po pewnym czasie dziewczyna zachorowała i poszła do lekarza, a tam usłyszała, że najbardziej będzie jej sprzyjał suchy, gorący klimat. Poprosiła o napisanie tego zalecenia lekarskiego na kartce. Podchodząc do kratek konfesjonału nic nie powiedziała, tylko wsunęła zwiniętą w rulonik kartkę.
– Właśnie na to czekałem – stwierdził ksiądz i pobłogosławił jej decyzję o wstąpieniu do klasztoru.
Nie była zwykłą siostrą. Mieszkała ze współsiostrami w cyrku, gdzie po występie opowiadały o Jezusie albo na wozie cygańskim, na którym woziły ze sobą tabernakulum – historia oczywiście prawdziwa, przytoczona przez ks. Artura Godnarskiego w odpowiedzi na pytanie: jak rozpoznać głos Boga? Pytam zawsze Boga i On posyła do mnie ludzi, nawet ludzi których nie znam, ludzi, którym tych pytań nigdy nie postawiłem.
Wybór
Po dniu suszy i doświadczeniu wiary nadchodzi czas na wybór. Podążając za kolejnymi kartami Księgi Królewskiej, na których spisana została historia Eliasza, dostrzegamy, że zasadniczym wyborem w jego życiu był wybór Boga. Ksiądz Artur Godnarski – dzisiejszy prelegent, znany pewnie wielu osobom z Przystanku Jezus – postawił dziś pytanie, co tak naprawdę musi się stać w sercu człowieka, by zamiast lekarstwa wybrał truciznę. Odpowiedź, której udzielił sam ks. Artur była skierowana do nas w formie prośby – nie dajcie się nigdy zepchnąć do granicy, która popchnie was do głupich decyzji.
„Raz wybrawszy, ciągle wybierać muszę” (Libelt)
Wybraliśmy już dziś pójście na konferencję zamiast dłuższego spania. Mieliśmy luksus wyboru między szynką i serem na śniadanie. Może ktoś komuś zdążył już o poranku czegoś zabronić, a tym samym stworzył możliwość wyboru posłuszeństwa. Biorąc w palce szczyptę kadzidła podawanego nam przez kapłana podczas nabożeństwa z kadzidłem i rzucając je potem na rozżarzone węgle – również dokonaliśmy wyboru. Zostaliśmy wezwani do tego, by opowiedzieć się wprost za Bogiem. Wzniecić dym kadzidła ze świadomością, że spalam je dla Boga, a nie innych bożków.
Ja i ty = my
O godzinie 11 festiwalowa scena zawsze się wyludnia. Nie widać też nikogo w sklepiku, nawet na molo nikt nie siedzi samotnie zapatrzony w dal. Gdzie wszyscy są? Jakby spojrzeć z lotu ptaka na ogromny teren, na którym odbywają się różne punkty programu Festiwalu Życia, to właśnie o godzinie 11 ujrzelibyśmy rozsiane wszędzie małe kręgi. Kręgi, gdzie co rusz to inna osoba gestykuluje próbując wyrazić swoją myśl, gdzie wybucha śmiech lub panuje atmosfera ciszy i skupienia. Właśnie po to jest ten czas, by w małej wspólnocie z opiekunem dzielić się, obdarzać wzajemnym zaufaniem.
Od kogo biorę?
Msza święta w centrum każdego dnia. Procesja na wejście to nieprzerwany ciąg kapłanów. Chłopak, z którym jeszcze dwa lata temu rozmawiało się o błahostkach, dziś stoi z głównym celebransem przy ołtarzu jako diakon. Chłopak, z którym jeszcze rok temu na zakończenie rozmowy przybijało się piątkę, dziś z mocą błogosławieństwa robi znak Krzyża na czole. Takie małe radości dla tych, którzy są na festiwalu nie pierwszy raz, bo widać jak coś rośnie, jak ktoś wzrasta. A dzięki czemu tak naprawdę możemy wzrastać? Ze słów ks. Andrzeja Nackowskiego, skierowanych do nas podczas homilii, jasno wynikało, że dzięki przyjęciu obdarowania od Boga, bo robi On to w sposób hojny, wolny i radosny. Czas już wyrwać się z logiki brania od kogoś innego, od bożków, które dają nam jedynie myśli, że jesteśmy do niczego, za głupi, za grubi albo za starzy, od bożków, które obdarowują nas samopotępieniem i odrzuceniem.
Koncertowo
Skoro już mowa o grubym czy chudym, dużym czy małym, to przecież najważniejsze jest to, że „może świętym być!”. Przypomniał nam o tym oczywiście nie kto inny, jak zespół Arka Noego zaproszony na dzisiejszy wieczór. Nie zabrakło nawet takich hitów jak „Świeć gwiazdeczko mała świeć do Jezusa prowadź mnie” – trochę zimy na ochłodę w ciągu lata.
Co niektórzy tak się rozkręcili w taneczno- muzycznym zapale, że chodzą plotki, że toi-toie były dziś sprzątane przy dźwiękach gitary, a komuś nawet zdarzyło się pomylić mopa z tancerką. Ciekawe czy ten zapał do sprzątania pozostanie po powrocie do domu.
Marcin Szuścik
Członek ekipy biura NINIWY. Młody mąż i ojciec. Uczestnik wypraw NINIWA Team. Triathlonista amator.