12 lipca| Festiwal Życia

Dzień IV Festiwalu Życia [zdjęcia][relacja]

Nie lubimy czekać, chcemy wszystko mieć od razu. Nawet jeansy muszą być od razu wytarte. Poczekaj dwa, trzy lata, same […]

Nie lubimy czekać, chcemy wszystko mieć od razu. Nawet jeansy muszą być od razu wytarte. Poczekaj dwa, trzy lata, same się wytrą – tymi trzema zdaniami rozbawił nas dzisiaj bp Grzegorz Olszowski. Choć ich wymowa jest o wiele poważniejsza, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka – w kroczeniu za Chrystusem potrzeba nam wytrwałości.

Świadectwo

Jest rzeczą niezbędną, by ogień mógł zapalić się od ognia. Księga Eliasza doprowadza nas dzisiaj do momentu namaszczenia przez proroka swojego następcy, niejako przekazania mu swojego ognia. A kto z desek sceny za pomocą ognistych słów rozpalał dziś w nas ducha walki i oddania Bogu? Postać drobniutka i o niesamowitej pokorze, ale lepiej z nią nie zadzierać, bo jakby co, to dobiega w trzy sekundy. Sylwia Jaśkowiec – wielokrotna reprezentantka Polski w biegach narciarskich. Jak połączyć sport i wiarę? Gdzie przebiega cienka granica między zdrową ambicją a chorym dążeniem do perfekcji? Jak nie dać się zafiksować tylko i wyłącznie na wygranej i to wygranej z dużą przewagą? Jak powiedzieć trenerowi, że w niedzielę zamiast jednego treningu chce się iść na Mszę? Nie łatwe to wyzwania, ale wsłuchując się w świadectwo Sylwii można było dojść do wniosku, że trzeba nam po prostu otworzyć się na działanie Boga. Dziewczyna z wioski – jak sama o sobie mówi – zauważona przez szkolnego trenera, który dzieciakom z podstawówki poświęcił to, co najważniejsze – swój czas. Jednak sport stał się ucieczką, ucieczką przed problemami w domu, jakich doświadcza rodzina z ojcem zmagającym się z chorobą alkoholową. Próba dowartościowania siebie poprzez osiągnięcia i wychodzenie z pozycji „daj – więcej medali, zwycięstw” zostało przekute w przepiękną postawę dziękczynienia. Dokonało się to jednak przez trudne doświadczenia kontuzji i poważnych operacji.

Kobieca intuicja

Sylwia jakby przeczuwając, że co niektórzy z nas mogą już mieć myśli o powrocie do domu, bo przekroczyliśmy połowę naszych festiwalowych dni, zwraca się do nas w konkretnych, mocnych słowach: nie wracajcie do domu z oklapniętą miną, bo festiwal się skończył. Jezus tutaj jest ten sam, jak Ten, który jest w miejscach, do których wrócicie.

Rzadko spotykana okazja

By po konferencji w ramach czasu przeznaczonego na warsztaty, udać się do więzienia z możliwością wysłuchania świadectwa jednego ze skazanych gamzającego grypsem. Po tym spotkaniu wszystkie dziewczyny, które marzyły o byciu księżniczkami i mieszkaniu w zamku, chyba jednak zmieniły zdanie, bo jak się okazuje słowo to może nabrać zupełnie innego znaczenia. Zamek to nic innego, jak zakład zamknięty. Dla tych, co w wyjeździe nie uczestniczyli, był to czas który mogli spędzić na spaniu? Nic z tych rzeczy! Mało tego, że jest to zadanie do wykonania w domu po powrocie z festiwalu, to jest to po prostu opcja nie realna, gdyż w Kokotku ziemia drży! Tak, tak, a to wszystko za sprawą osób uczestniczących w warsztatach bębniarskich. Trzeci dzień nauki przynosi już pełną synchronizację, więc bębny jednym głosem grają, osiągając przy tym całkiem niezły zasięg słyszalności.

Bóg kocha brudasy

Jednak o ile bród naszej duszy zmywa jednym słowem miłosierdzia w konfesjonale, o tyle z brudem naszych ciał po błotach i bagnach na trasie Biegu Festiwalowicza nikt nie jest sobie w stanie poradzić jednorazową akcją. Ktoś nawet rzucił propozycję, by zamiast próbować strategii brania trzeciego prysznica po prostu poczekać aż wyschnie i samo się odkruszy. Metody na ukończenie biegu były przeróżne, znaleźli się i tacy, którzy stwierdzili, że najwygodniejszym strojem sportowym będą… garnitury! Bieg biegiem, ale o elegancję i klasę należy zawsze dbać. Wszystkich nurtuje jeszcze jedna kwestia, czy siostra biegnąca w białym habicie będzie musiała od dziś przejść do zakonu szarytek 😀. Był challenge, o godzinie 16 start, a o 18 Msza i choć w linii prostej z punktu startu pod namiot, w którym celebrowana jest Eucharystia nie ma więcej niż 300 m, to dziś droga jakoś się wydłużyła…

Uczta duchowa

Tego wieczoru była podwójna. Najpierw ta ze stołu Pańskiego poprzedzona słowem bp Grzegorza Olszowskiego, który nawiązując do słów Ewangelii, iż „kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę…” stwierdza, że Bóg nie oczekuje wiele. Bóg oczekuje od nas wszystkiego. Potem ta druga – dająca uszom do spożycia recital utworów Agnieszki Osieckiej w wykonaniu Teatru Po Pracy.

Skoro już o ucztowaniu mowa, to napełniać się możemy bez końca, 24/dobę. Bożym spojrzeniem. Bożą Miłością. Bożą ciszą i Obecnością. Obecnością Boga w Najświętszym Sakramencie w Namiocie Adoracji na brzegu jeziora.

Marcin Szuścik

Członek ekipy biura NINIWY. Młody mąż i ojciec. Uczestnik wypraw NINIWA Team. Triathlonista amator.