Photo by Andy Kelly on Unsplash
8 października| Artykuły

Wege

Gdyby rzeźnie miały szklane ściany, nikt nie jadłby mięsa. Z takim mottem na sztandarze protestował pod Ministerstwem Rolnictwa i Rozwoju ruch Animal Rebelion. Zainspirowany dorzucam swoje: gdyby domy miały szklane ściany, nikt nie zakładałby rodzin. No to robi nam się Folwark Zwierzęcy 2. Dzisiaj bestialsko męczone i potem zjadane zwierzęta, wegetariańskim głosem zaczynają dochodzić swoich praw. Czemu nie? Załóżmy, że stanie się tak, jak życzą sobie tego architekci roślinnej rewolucji. Ludzie przestaną jeść mięso, a jakakolwiek forma sprawiania zwierzętom bólu stanie się jednym z najciężej karanych wykroczeń. Powstaną nowe rządy i nowe normy żywieniowe. Roślinne plantacje i farmy z czasem całkowicie wyprą niehumanitarne, przemysłowe hodowle zwierząt. Ostatecznie zostanie ujawniona i podana do wiadomości całym społeczeństwom prawda o największym zagrożeniu dla ludzkości, jakim jest spożywanie mięsa.

Gdyby rzeźnie miały szklane ściany, nikt nie jadłby mięsa. Z takim mottem na sztandarze protestował pod Ministerstwem Rolnictwa i Rozwoju ruch Animal Rebelion. Zainspirowany dorzucam swoje: gdyby domy miały szklane ściany, nikt nie zakładałby rodzin. 

No to robi nam się Folwark Zwierzęcy 2. Dzisiaj bestialsko męczone i potem zjadane zwierzęta, wegetariańskim głosem zaczynają dochodzić swoich praw. Czemu nie? Załóżmy, że stanie się tak, jak życzą sobie tego architekci roślinnej rewolucji. Ludzie przestaną jeść mięso, a jakakolwiek forma sprawiania zwierzętom bólu stanie się jednym z najciężej karanych wykroczeń. Powstaną nowe rządy i nowe normy żywieniowe. Roślinne plantacje i farmy z czasem całkowicie wyprą niehumanitarne, przemysłowe hodowle zwierząt. Ostatecznie zostanie ujawniona i podana do wiadomości całym społeczeństwom prawda o największym zagrożeniu dla ludzkości, jakim jest spożywanie mięsa. Oto okaże się, że wywalenie z menu kotleta schabowego uczyni nas zdrowszymi i szczęśliwszymi. Okaże się, że na żywność będziemy wydawać znacznie mniej kasy. Okaże się, że zatrzymamy globalne ocieplenie. Naukowcy wyliczyli, że za kilkanaście procent cieplarnianych gazów odpowiadają „pierdzące krowy”. To nie żart. Okaże się, że staniemy się bardziej moralni, bo nasza wrażliwość na cierpienie drugiej istoty osiągnie swoje dziejowe apogeum. Okaże się, że ustaną wojny, bo ktoś, kto nie jest w stanie skrzywdzić kurczaka, tym bardziej nie skrzywdzi człowieka. Okaże się, że będziemy żyć w raju na ziemi. Nareszcie. Zwierzęta z Orwell’owskiego folwarku też były niesione takimi, wydawało się, niezniszczalnymi ideami. Albo, jak w realu, Lenin i jego koledzy. Co zostało z tych ideałów, wszyscy wiemy. 

Człowiek to zwierze

Wegetarianizm powstał na subkontynencie indyjskim w II tysiącleciu przed naszą erą. Miał wtedy charakter wyłącznie religijny. Idea powstrzymywania się od spożywania mięsa jest obecna w większości kultur i religii. W chrześcijaństwie obecna w piątkowych, wielkośrodowych i wigilijnych postach. No i oczywiście w rekolekcjach z postem Daniela. Jedzenie mięsa, a brutalna chciwość człowieka to dwie różne rzeczy. Stawianie tutaj znaku równości jest nadużyciem. Jednak stosowanym. Wciągając w towarzystwie wegana pieczoną kiełbasę czasem dziwnie się czuję. Nie, żebym jakoś uginał się od wyrzutów. Ale wyczuwam to delikatne napięcie ideologiczne. Niemniej jednak, jako mięsożerca, na wiele z wegańskich zarzutów przybijam z nimi piątkę. Pamiętam z dzieciństwa moją pierwszą książeczkę z rachunkiem sumienia. Był tam jeden grzech, który jakoś szczególnie mnie dotykał: czy znęcałeś się nad zwierzętami? Dotykał, bo moja ciocia miała psa, któremu często dokuczałem. Dzisiaj cały świat ma ten grzech na sumieniu. Za zwierzęcą hodowlą przemysłową stoi jedna z największych zbrodni ludzkości. Z realizacją rajskiej zachęty, by zaludniać ziemię i uczynić ją sobie poddaną człowiek chyba lekko przesadził. Jeszcze nigdy glob nie był tak zaludniony jak teraz. Jeszcze nigdy człowiek nie był panem życia i śmierci tak jak teraz. Jednak jeszcze nigdy natura Ziemi nie dostała bardziej nokautującego ciosu, niż teraz.

Ekspansja homo sapiens wymiotła z powierzchni 50% gatunków dużych naziemnych ssaków. I to jeszcze przed rolniczą rewolucją. Strach zaglądać do późniejszych statystyk. Geniusz człowieka wymyślił coś takiego jak zwierzęta udomowione. Czyli hodowlane. Kiedyś nie było psa, kury i krowy. Był tylko wilk, orzeł i tur. Na początku tych domowych zwierzątek nie było wiele. Ale jak homo sapiens zwęszył biznes, to się zaczęło. Liczby zwalają z nóg. Obecnie zwierzęta hodowlane stanowią 90% populacji wszystkich zwierząt ziemi o wadze przynajmniej kilku kilogramów! Dla porównania: lwów jest 40 tysięcy, słoni 500 tysięcy. Ale świń jest już 1 miliard, krów 1,5 miliarda, a kurczaków 20 miliardów. Te liczby czynią dzisiaj hodowlę przemysłową jednym z największych etycznych problemów świata. Zwierzęta na wolności też są narażone na cierpienie i brutalną śmierć. W czym zatem lepsza jest śmierć w szponach lwa od tej na ubojni? Problemem jest samo życie na fermie. To ono jest źródłem największego bólu i cierpienia zwierząt hodowlanych. Scenariusze jakie tam się realizują, to połączenie wrażliwości doktora Mengele i wyobraźni reżyserów horrorów klasy B. I to nie jest tak, że człowiekowi zależy na cierpieniu zwierząt. On ma je po prostu gdzieś. Powód, dla którego jest tak, jak jest, ma swoje konkretne imię – ekonomia. To ona zmusza człowieka do wymyślania tych wszystkich praktyk. Zwierzęta są zapychane paszą i antybiotykami, aby się rozmnażały i rozrastały. Zamykane są w ciasnych klatkach, obcina się im dzioby i pazury, aby zapobiec wzajemnemu ranieniu. No bo to mogłoby generować niepotrzebne straty. Młode zaraz po urodzeniu oddzielane są od matek, a selektywna reprodukcja prowadzi do upośledzeń i deformacji. Z ekonomicznego punktu widzenia wszystko się zgadza. Jednak zupełnie pomijane są potrzeby emocjonalne i socjalne zwierząt. Co czyni z ich życia niewyobrażalną udrękę. Nauka potwierdza niezbicie: zwierzęta są zdolne do odczuwania złożonych emocji: rozpaczy, tęsknoty, strachu, samotności i bólu. Ale kto sobie będzie zawracał głowę cierpieniem 20 miliardów kurczaków? 

Życie bez mięsa zdrowsze?

Nawet ONZ w jednym z raportów wskazało kiedyś weganizm, jako skuteczną eko-alternatywę dla współczesnego niezdrowego jedzenia, typu frytki z serem na głębokim tłuszczu albo hamburger z podwójnym bekonem. Powiadają, że dieta bezmięsna daje nam lepsze samopoczucie, odbiera choroby, czyni szczęśliwszymi i wydłuża życie. I robi dobrze naszej umęczonej planecie. No coś w tym jest. Wciąganie mięsa jest nieefektywne. Na jego produkcję traci się masę energii, co skutkuje większą emisją gazów cieplarnianych. Wspomniany raport ONZ wylicza bez zmrużenia oka: produkcja towarów pochodzenia zwierzęcego pochłania 70% światowej konsumpcji wody, zajmuje prawie 40% terenów użytkowych i odpala w atmosferę prawie 20% emisji dwutlenku węgla. No grubo. I powiadają, że rozwiązaniem jest przerzut z produkcji mięsa na uprawę roślin. Wydaje się logiczne. Z mięsem źle. Ale bez mięsa jeszcze gorzej. Nie mniej kompetentni jak mniemam naukowcy z Carnegie Mellon Uniwersity opublikowali raport pt. Rodzaje środowiska i decyzje. Wnioski zaskakują. Ich zdaniem wszystkojady mniej szkodzą środowisku niż wegetarianie. Twierdzą: wskazówki Departamentu Rolnictwa Stanów Zjednoczonych – aby wyeliminować z diety mięso i zastąpić je owocami oraz warzywami – mogą jedynie przyczynić się do nieumyślnego zwiększenia emisji gazów w stosunku do pochłanianych kalorii. Prosty przykład. Wyhodowanie jednej świni na pewno wymaga więcej zasobów niż wyhodowanie kilku głów sałaty. Jednak problem w tym, że kilogram wieprzowiny nakarmi o wiele więcej ludzi niż kilogram sałaty. Żeby się najeść, trzeba spożyć znacznie więcej warzyw niż mięsa. Bo jak mówi badaczka Michelle Tom: Związek pomiędzy dietą a środowiskiem jest bardzo skomplikowany. To, co jest zdrowe dla nas, niekoniecznie pomaga otoczeniu. No i te niedawne austriackie badania. Lewy sierpowy dla wegetarianizmu. Okazuje się jednak, że roślinożercy częściej chorują na raka, alergie i zaburzenia psychiczne, mają niższy komfort życia i wymagają większej opieki zdrowotnej. Co oczywiście nie znaczy, że weganizm nie ma zalet. Bo ma. Dlatego napisałem, że wnioski austriackich naukowców z Uniwersytetu w Graz to jedynie lewy sierpowy, a nie knockout. 

Gubię się w tym wszystkim. Może to o proporcje chodzi? Zawsze byłem zdystansowany do skrajności. Jak mięsa jest za dużo to źle. Ale czy to znaczy, że nie ma go być wcale? Ostatecznie wegetarianizm jest ideą o korzeniach religijnych, co może wiele tłumaczyć. Niebieskie strefy to miejsca, gdzie ludzie żyją najzdrowiej, najszczęśliwiej i najdłużej na świecie. I wiecie co? Oni jedzą mięso. Tylko, że w małych ilościach. Porównanie z piciem alkoholu będzie dobre? Bo okazuje się, że abstynenci wcale nie żyją dłużej od tych, którzy z umiarem piją dobre wino. Czuję, że to jest dobry trop. 

Jak zabić, żeby nie zgrzeszyć?

Wikipedia o uboju humanitarnym pisze tak:  

Zespół działań mających na celu zapewnienie zwierzętom w procesie uboju maksymalnego dobrostanu, przez co należy rozumieć oszczędzanie wszelkiego rodzaju bólu, cierpienia oraz niepokoju. Zwierzętom należy zapewnić fizyczny komfort i ochronę (czystość, temperatura, zapobieganie upadkom i potknięciom, jak również urazom), przetrzymywanie w warunkach uwzględniających ich zwyczajne zachowania, warunki, w jakich nie wykazują oznak niepotrzebnego bólu, strachu i nietypowego zachowania, dostarczanie odpowiednich racji pokarmu i wody oraz eliminację kontaktu z innymi zwierzętami, który mógłby wpłynąć negatywnie na ich dobrostan. Zabronione jest jakiekolwiek znęcania się nad zwierzętami, przepęd z użyciem twardych narzędzi, wykręcanie ogonów czy ciągnięcie za uszy. Poganiacze elektryczne można stosować tylko na mięśnie zadu, nie dłużej niż przez czas jednej sekundy i prądem o napięciu nie większym niż 12 V. Zalecany jest natomiast przepęd z użyciem ruchomych ścianek i ręcznych płyt ograniczających. Zapewnić należy stały dostęp do wody pitnej, a powyżej dwunastu godzin przetrzymywania także karmę. 

Czytałem i nie wierzyłem. Myślałem, że przypadkowo wszedłem na Nonsensopedię. Obrońcy praw zwierząt mówią wprost: coś takiego jak ubój humanitarny nie istnieje. Być może są na świecie miejsca, gdzie zwierzęta zabija się po ludzku. Nigdy nie byłem w ubojni, a filmików z cyklu drastyczne – tylko dla dorosłych po prostu nie chcę oglądać. To moment w mojej refleksji, kiedy dochodzę do muru i nie wiem co dalej. Bo wiem, że wymieniony w mojej dziecięcej książeczce do rachunku sumienia grzech znęcania się nad zwierzętami jest popełniany dzisiaj na skalę globalną. Do tego wora należało by też wrzucić traktowanie zwierząt w cyrku, zabijane rytualnie albo wędkowanie. Sorry panowie wędkarze, ale hak w gardło to hak w gardło. Mi to nawet odeszła ochota do odwiedzania Zoo. Byłem jakiś czas temu. Smutek w kopalni torfu. Wyobraziłem sobie odwrotkę – to ludzie siedzą w klatkach, a zwierzęta łażą i oglądają: tu biały, tam murzyn, a w klatce-lodówce eskimos. 

Musiałbym z kimś pogadać o tym wszystkim. Lubię mięso i kocham zwierzęta. Jak to pogodzić? Może rzeczywiście, gdyby ubojnie miały szklane ściany, to w ramach biernego protestu stałbym się weganem? Może. Jeszcze jedno. Jest ryzyko, że ta nasza ultrahumanitarna troska o prawa zwierząt przysłoni nam oczy na inne prawa. Te najważniejsze. Prawa człowieka. Wciąż są na ziemi miejsca, gdzie człowiek jest traktowany jak zwierze. A nawet gorzej. Dzieci są sprzedawane do pedofilskich burdeli. Albo do śmiercionośnych miejsc pracy na końcach świata. Albo są zabijane przed narodzeniem w ekskluzywnych klinikach. Może być tak, że trzęsąc się nad biednym zwierzątkiem nie dostrzeżemy, albo będziemy udawać, że nie dostrzegamy wielkiego dramatu drugiego człowieka. Może być tak, że miłością do zwierząt będziemy chcieli odfajkować nasze człowiecze wezwanie do wrażliwości i miłosierdzia. A to byłoby już pójście na totalną łatwiznę. Zwierzątka kocha się łatwo. Mają słodkie oczy i nie są w stanie nas skrzywdzić nawet jednym gorzkim słowem. Właściwie od czasów świętego Franciszka z Asyżu możemy się domyślać, że Jezus mówiąc to: 

(…) zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili (…)

miał na myśli wszystkie żyjące istoty. Nie tylko te z duszą, ale wszystkie, które czują i są emocjonalne. Kochajmy zatem zwierzęta. Ale mimo wszystko, najpierw pokochajmy człowieka. To jest znacznie trudniejsze. 

adam szefc szewczyk

Adam Szewczyk

Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.

WYDARZENIA Czytaj więcej
NAJNOWSZE WPISY: