23 września| Muzyczne Laboratorium

Legenda wydała płytę, czyli David Gilmour powraca

Legenda rocka, jeden z największych gitarzystów w historii i współtwórca zespołu, który bezsprzecznie należy do muzycznego panteonu wszech czasów, po niespełna dekadzie wydał swój nowy solowy album.

Odrobina normalności

Żeby zrozumieć, kim jest David Gilmour, trzeba zrozumieć, czym jest Pink Floyd. Żyjemy w czasach, w których muzyka (zresztą wszystko inne też) stała się masowym, plastikowym, nachalnym produktem. Tworzona w zawrotnym tempie przy życiu współczesnych technologii (z AI – o zgrozo – włącznie) zalewa nas z wszystkich możliwych okienek. Tych dużych, tych małych i tych najmniejszych. Może i jest to WOW, może i jest to spektakularne, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że cały ten szalony cywilizacyjny rozwój wiedzie człowieka na jakieś przedziwne, niepokojące manowce.

Kiedy w takiej rzeczywistości pojawia się propozycja kogoś z epoki, kiedy wszystko działo się naprawdę i działo się z artystycznej potrzeby serca, to taka propozycja jest szansą na odrobinę zwykłej, pięknej normalności. Myślę, że nowa płyta Davida Gilmoura taką odrobiną jest.

Pink Floyd

Być może nie wszyscy, którzy to czytają, wiedzą, co to jest Pink Floyd. A wiedzieć warto. Otóż Pink Floyd to brytyjski zespół rockowy założony w 1965 roku w Londynie. Stylistycznie to splot rocka, psychodelii i rocka progresywnego. Filozoficznie zabarwione teksty, eksperymenty z dźwiękiem, rozbudowane koncerty – to ich znaki rozpoznawcze.

Sprzedali ponad 250 milionów płyt co czyni ich jedną z najlepiej sprzedających się grup w historii. Filarami grupy były dwie osoby: basista, wokalista i autor piosenek Roger Waters oraz nasz dzisiejszy bohater, David Gilmour.

Zespół formalnie już nie istnieje. Ale jego flagowi członkowie wciąż są aktywni solowo i – co tu dużo mówić – to, co robią pachnie, Pink Floydem na kilometr.

Greatest Hits

Żebyście nie musieli szukać, wrzucam tutaj kilka najbardziej kultowych kawałków formacji

Money

Learning To Fly

Wish You Were Here

Another Brick In The Wall

David Gilmour

Urodził się 6 marca 1946 roku w Grantchester w Wielkiej Brytanii. Na gitarze zaczął grać w okolicach 13. roku życia posiłkując się podręcznikiem instruktażowym niejakiego Pete’a Seegera. Mamy go:

David zaczął zakładać zespoły, grywać w klubach i szukać swojego miejsca w muzycznym światku. Już w szkole w Cambidge poznał Rogera „Syd” Barretta, którego uczył go grać na gitarze. Barrett był pierwszym gitarzystą Pink Floyd. Potem do formacji dołączył Gilmour.

W końcu Barrett za narkotyczne uwikłania wyleciał z kapeli. Jedynym gitarzystą (i wokalistą) na placu boju pozostaje zatem David Gilmour. I tak zaczyna się ta najwłaściwsza historia zespołu, jak i samego Davida.

Mamy tu archiwalne nagranie Davida z tych lat:

Luck and Strange, czyli… memento mori?

David Gilmour to dzisiaj 78-letni starszy pan. Jego najnowszy album pt. Luck and Strange to swoista opowieść o starości, śmiertelności i pełna życiowych podsumowań. Umówmy się, facet w takim wieku ma prawo do takich wynurzeń.

Na płycie znalazło się dziewięć utworów i dwa bonusy. To w jakimś sensie płyta rodzinna. Na przykład w piosence Between Two Points (cover The Montgolfier Brothers) zaśpiewała i zagrała na harfie córka Davida, Romany Gilmour.

W chórkach słyszymy Gabriela Gilmoura, syna Davida, a za teksty odpowiada jego żona Polly Samson.

Luck and Strange

Ta płyta powstawała… 18 lat! Dlaczego tak długo? Bowiem tytułowy Luck and Strange został nagrany już w 2007 roku z Richardem Wrightem – klawiszowcem Pink Floyd! Richard zmarł rok później w 2008 i to jest moment uważany za faktyczny koniec tej legendarnej grupy.

Na płytę trafił blisko 14-minutowy zapis jamu z Wrightem jako bonus.

Teksty

Mówią, że teksty sugerują pożegnanie Davida z aktywnym życiem muzycznym. Krążą wokół przemijania, starości i śmierci. Wiele na płycie jest osobistych, melancholijnych wycieczek do czasów młodości. Jednak od tych spekulacji odżegnuje się sam Gilmour deklarując, że po ukończeniu koncertów promujących Luck and Strange planuje zabrać się za kolejny album. I super.

Muzyczny deser

Na deser kilka kawałków z tej znakomitej płyty. Może nie znajdziecie tu bitów, które pulsują dzisiaj w naszych mózgach, nie znajdziecie melodii i harmonii okupujących współczesne listy przebojów. Ale na pewno znajdziecie prawdę, spokój i dojrzałą jak stare wino muzykę. A tego dzisiaj brakuje najbardziej.

Yes, I Have Ghosts

The Pier’s Call

Dark and Velvet Night

Adam Szewczyk

Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.

WYDARZENIA Czytaj więcej
NAJNOWSZE WPISY: