23 października| Artykuły

Powierzchowność życia

Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo dbacie o czystość zewnętrznej strony kubka i misy, a wewnątrz pełne […]

Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo dbacie o czystość zewnętrznej strony kubka i misy, a wewnątrz pełne są one zdzierstwa i niepowściągliwości. Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo podobni jesteście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa. Z zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i nieprawości. Mt 23,25-28

Wizerunek

Kacper jest dwudziestokilkuletnim studentem na jednej z państwowych uczelni. Każdą poranną toaletę zaczyna od kontrolnego spojrzenia w lustro. Jakąś tam analogię ze złą królową i jej magicznym zwierciadłem dostrzegam. Tu chodzi o to spojrzenie, za którym stoi ciche, choć nie do wyszarpania z naszych serc pytanie: jak mnie zobaczą inni? Zresztą każdemu następnemu spojrzeniu w lustro towarzyszy to samo pytanie: czy jestem dla świata wystarczająco piękny? Jeżeli uznam, że tak, mam zielone światło i wychodzę na miasto. Obsesja kreowania swojego wizerunku zaczyna się zwykle od niegroźnych banałów. Kacper na ułożenie sobie włosów i podcięcie zarostu poświęca kilka minut. Wiecie, guma Schwarzkopfa, maszynka Brauna i jakiś miły zapaszek Hugo Bossa. Naprawdę nie widzę w tym nic złego. Cywilizacyjny standard, którego sam jestem przedstawicielem. Kacper zakłada ciuchy. I buty. I bierze plecak. Wszystko raczej markowe. A jak już chińskie, to przynajmniej trendy. Ostatni rzut oka w lustro. Jest ok. Wśród ludzi Kacper w zasadzie jest sobą. W każdym razie tak to ma wyglądać. Wyluzowany, uśmiechnięty, z dystansem do siebie. A psycholodzy jakby na przekór twierdzą, że w momencie kiedy pojawiamy się wśród ludzi, przestajemy być tym, kim jesteśmy. Stajemy się tym, kim chcielibyśmy dla nich być. Wizerunkowa powierzchowność daje tutaj największe pole do popisu. No i popisujemy się. Profilowe zdjęcie Kacpra jest super. Wrzutki i posty tą superanckość dynamicznie podbudowują. Tu nie ma przypadku. I on i setki jego facebook-owych znajomych tworzą uśmiechniętą armię pewnie idących po sukces. A tymczasem w gabinetach psychologicznych pogrążonych w depresji studentów przybywa z roku na rok. U doktora Skalskiego na przykład, jeszcze dekadę temu student był rodzynkiem. Psychiatra przyznaje, że dzisiaj to już czasem połowa jego pacjentów. Na pytanie o przyczyny depresji, Michał Skalski jako pierwszy podaje WYŚCIG SZCZURÓW. Wizerunek, czyli tytułowa powierzchowność, to zwykle jego pierwszy etap. Zostawmy Kacpra.

Poczucie siły

Klaudia jest małym trybikiem w wielkim korpo. Kiedy weszła w to środowisko, jej świat wywrócił się do góry nogami. Zaczęła zarabiać odurzające sumy pieniędzy. Całymi dniami przesiadywała z wiecznie nienasyconymi i zabetonowanymi przez materializm ludźmi. Zaczęła jadać w restauracjach, gdzie kolacja dla dwojga kosztowała tyle, co miesięczny koszt wyżywienia przeciętnego Kowalskiego i jego psa. Była tym wszystkim zafascynowana. Chciała stać się jednym z tych nadludzi. Stopić się z ich światem, by co dnia rozkoszować się słodkim nektarem poczucia bycia lepszą od innych. Zaczęła się mordercza praca o stworzenie powalającego wizerunku. Sztywne jak rycerska zbroja kiecki i żakiety, dziesięciogodzinne maratony w kilkunastocentymetrowych szpilkach, pełny makijaż nawet przy okazji wyjścia do osiedlowego sklepiku. Na wizytę z psem u weterynarza zakładała najlepsze ciuchy. Jakby szła na obiad do królowej Elżbiety. Rozpaczała, kiedy na zagranicznych wycieczkach psuła się pogoda. Bo to oznaczało zakładanie cieplejszych dresów. A to oznaczało brak zdjęć w oszałamiających, seksownych ciuszkach. Zresztą zdjęcia były poddawane ostrej selekcji. Unicestwienia unikały tylko te, na których Klaudia wyglądała jak milion dolarów. Do kosza trafiało 90% fotek. Zaczęła nałogowo udawać osobę społecznie lepiej sytuowaną niż była w rzeczywistości. Wstydziła się kupować niemarkowych rzeczy, a przy kasie tańsze produkty chowała pod tymi droższymi. Czuła, że bardziej jest gadającym manekinem z ekskluzywnego butiku niż żywą, normalną babką. W końcu coś zaczęło pękać. Zrozumiała, że za tym wizerunkiem i wystawnym życiem ukrywa się totalnie zakompleksiona, prowincjonalna kurka. Kurka, która wpadła w demoniczną pułapkę przymusu bycia idealną. Lepszą. W obsesję spełniania oczekiwań i zasługiwania na akceptację.

Pół biedy, gdyby nasza powierzchowność sprowadzała się tylko do spraw zewnętrznego wyglądu. Gdyby chodziło tylko o maskowanie nadwagi wciąganiem brzuszka na fotografiach, ukrywanie łysinki pod modną czapeczką albo tapetowanie pryszczy kremem Clariny. Gorzej, gdy chodzi o wnętrze.

Michał jest częścią tej religijnej wspólnoty od roku. Trafił do niej przez tak zwany przypadek. Posypało mu się w życiu niemal wszystko. Nie widział sensu dalszego istnienia. Czuł się jak śmieć. Jak zawieszony komputer, który trzeba zresetować. Michał reset rozumiał tutaj jako samobójstwo. Ale nie zrobił tego. Ktoś zaprosił go na jakieś spotkanie. Poszedł. Na początku kompletnie nie wiedział o co chodzi. Po jakimś czasie zrozumiał, że jest w świecie, o istnieniu którego nie miał bladego pojęcia. W świecie, w którym ani nie musiał być idealny, ani nawet nie musiał idealnego udawać. Mało tego. Okazało się, że to świat, w którym udawanie kogoś idealnego jest niedozwolone i w jakimś sensie wykluczające z niego. To świat, do którego kluczem jest prawda, a powierzchowność jako skorupa ukrywająca tą prawdę jest czymś co trzeba skruszyć. Michał zrozumiał, że bolesne i wstydliwe rzeczy, które poupychał w najgłębszych zakamarkach swojego serca będą go niszczyły tak długo, jak długo ich z siebie nie wyrzuci. Najpierw zrobił to w konfesjonale. Potem skorupa jego powierzchowności zaczęła pomalutku pękać przed braćmi ze wspólnoty. Michał jakimś cudem znalazł w sobie odwagę, by przyznać się do tego, że jest pełen kompleksów, zazdrości, chciwości i problemów z czystością. Nie mówił ogólnikowo. Mówił o faktach. Trudne to było dla niego. Ale efekt był powalający. Wolność. Mechanizm jest oczywisty. Udawanie kogoś kim się nie jest, to jedna z największych życiowych udręk. Przekleństwo powierzchowności. W punkt mówi o tym psalmista:

Póki milczałem, schnęły kości moje, wśród codziennych mych jęków. Bo dniem i nocą ciążyła nade mną Twa ręka, język mój ustawał jak w letnich upałach. Grzech mój wyznałem Tobie i nie ukryłem mej winy. Rzekłem: Wyznaję nieprawość moją wobec Pana, a Tyś darował winę mego grzechu. Ps 32

Bylejakość

Powierzchowność ma też drugie znaczenie. Robić coś powierzchownie to robić coś byle jak. Gdy przestał mówić, rzekł do Szymona: «Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów! Łk 5,4 Gdybym miał określić jednym słowem różnicę pomiędzy obecnymi czasami, a tymi sprzed kilkudziesięciu lat, to powiedziałbym, że widzę ją w intensywności doznań. Rewolucja przemysłowa, a przede wszystkim technologiczna sprawiły, że ilość odbieranych bodźców i prędkość życia wzrosły w ostatnich latach w tempie astronomicznym. I to właśnie uważam za główny powód przeżywania codzienności w sposób totalnie powierzchowny. Świat proponuje nam bardzo wiele rzeczy i jednocześnie mamy wciąż za mało czasu, by je wszystkie ogarnąć. Nawet gdybyśmy chcieli. Cierpliwe i uważne słuchanie tego, co ktoś ma nam do powiedzenia staje się zanikającą cechą. Albo udajemy, że słuchamy, myślami będąc w swoich sprawach, albo szybko wchodzimy komuś w słowo i zmuszamy go do słuchania nas. Tak powierzchownie potrafimy traktować nawet Boga. Pamiętam doskonale, jak kilka lat temu wychodząc z Mszy świętej podeszła do mnie starsza pani i zapytała: przepraszam, czy mógłby mi pan powiedzieć o czym jest dzisiejsza Ewangelia? Nie mogłem. Bo powierzchownie uczestniczyłem w tym najgłębszym spotkaniu z Bogiem. Powierzchownie dbamy o zdrowie. Mało śpimy, źle się odżywiamy, profilaktyczne badania lekarskie wciąż odkładamy na potem, bierzemy sobie zbyt wiele na głowę co skazuje nas na życie w nieustannym stresie. Ważne sprawy załatwiamy zdawkowymi esemesami. Budowanie relacji sprowadzamy do lajkowania, wrzucania postów i ich komentowania. Na głęboką relację z drugim człowiekiem wciąż mamy za mało czasu. Wszystko wokół nas, niczym woda zalewająca dom, zaczyna wypełniać powierzchowny, żądny sukcesu bieg przez życie. Jak to zmienić? Co Jezus miał na myśli, mówiąc Marcie, że troszczy się o wiele, a potrzeba naprawdę tylko jednego? Świadectwo osób będących u kresu życia może nam bardzo pomóc w szukaniu odpowiedzi na te pytania. Ci schorowani starcy, zapytani o to, czego najbardziej w życiu żałują, odpowiadają zwykle jednym głosem. Oto ich litania:

  • żałuję zniewolenia opinią innych ludzi
  • żałuję zniewolenia pracą
  • żałuję udawania kogoś, kim nie byłem
  • żałuję zaniedbywania relacji z najbliższymi osobami
  • żałuję, że nie pozwoliłem sobie być szczęśliwym człowiekiem

Powierzchowność, czyli obsesja marketingowego wizerunku połączona z traktowaniem byle jak tego, co jest najważniejsze na świecie. Przekleństwo czasów. Życie to zbyt piękna i poważna rzeczywistość, by ślizgać się po jego powierzchni. Dawaj nura!

adam szefc szewczyk

Adam Szewczyk

Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.

WYDARZENIA Czytaj więcej
NAJNOWSZE WPISY: