Photo by Guillermo Ferla on Unsplash
1 listopada| Artykuły

Muzyka wszechświata

Johannes Kepler to nasz chłop. Co prawda był stawiającym horoskopy astrologiem, ale poznając jego religijne spojrzenie na wszechświat można się […]

Johannes Kepler to nasz chłop. Co prawda był stawiającym horoskopy astrologiem, ale poznając jego religijne spojrzenie na wszechświat można się poczuć trochę jak w domu. W trakcie swoich poszukiwań miał odkryć boski, geometryczny model Wszechświata. W modelu tym cały wszechświat to Bóg po prostu. Słońce to Ojciec, sfera gwiazd i planet to Syn, a przestrzeń pomiędzy nimi to Duch Święty. Oko trzeba tutaj lekko przymrużyć, bo to bardziej artystyczna interpretacja niż naukowy wniosek. Pamiętajmy wszakże, że Kepler żył kilkaset lat temu. Dzisiaj dzieciaki z podstawówki lepiej ogarniają otaczający świat niż naukowcy z tamtej epoki. Naturalne. Jednak astronom z Weil der Stadt swoje zasługi ma i to dzięki takim jak on dzisiaj mają w szkołach czego uczyć.

Muzyka wszechświata

Mnie jako muzyka najbardziej zakręciła keplerowska koncepcja zawarta w Harmonices mundi. Swoje piętno odcisnął na niej sam Pitagoras. Legendarny grek uważał, że każda planeta w swojej wędrówce po orbicie wydaje przyjemne dźwięki (kwestia gustu), których jednak nie słyszymy. Uważał Boga Logos za centrum jedności i źródło harmonii. Za jego czasów uważano, że Mądrość zbudowana była na czterech wielkich filarach: arytmetyce, astronomii, geometrii i… muzyce. I pomyśleć, że dzisiaj muzyka w szkołach to przedmiot z cyklu a komu to potrzebne? Pitagorejczycy pewnie przewracają się w grobach. Oni mieli głęboką świadomość, że muzyka i zrozumienie jej reguł było bardzo pomagały ogarnąć naturę Wszechświata. Uważali, że świat został stworzony z chaosu przez dźwięk i harmonię, zgodnie z zasadami muzycznych proporcji. Fascynujące. Wszystkie planety układu słonecznego postrzegali jako uczestników harmonijnego tańca, gdzie odległości między nimi odpowiadają interwałom muzycznym. Tych planet jest osiem. Najbardziej podstawowa skala muzyczna jaką zna współczesny świat to, biorąc pod uwagę ramowy interwał oktawy, skala składająca się z ośmiu dźwięków. Przypadek? Nie wiem. W każdym razie Pitagoras uważał, że planety generują najmilszą, choć niesłyszalną dla ucha muzykę. Tak właśnie uważał też Kepler – muzyka niebios jest ciągła, wielogłosowa i usłyszeć ją można tylko intelektem. Szkoda. Czy dźwięk jest na tyle ważny, że Wszechświat mógł zostać przez niego stworzony? Biblia mówi, że Bóg RZEKŁ i że na początku było SŁOWO. Może coś w tym jest. Może rzeczywiście tym co zapoczątkowało koniec bezgranicznie ciemnego chaosu z prapoczątków czasu nie jest ruch, światło czy materia, ale właśnie boski dźwięk? Czytamy, że Bóg stwarzał poprzez wypowiadane słowa. Może były wyśpiewywane? Tropiciele śladów Stwórcy w świecie uważają, że pieczęć Kreatora jest odciśnięta na każdym, najmniejszym nawet elemencie stworzenia. Geniusz jego zamysłu, proporcji i harmonii. Począwszy od całych galaktyk po małe atomy. Nawet zepsucie grzechu nie jest w stanie całkowicie zatrzeć śladów Boga. I tak jest. Trudno nawet przy powierzchownej obserwacji świata tego nie dostrzec. Biblia powiada:

Bo z wielkości i piękna stworzeń poznaje się przez podobieństwo ich Stwórcę. Ci jednak na mniejszą zasługują naganę, bo wprawdzie błądzą, ale Boga szukają i pragną Go znaleźć. Obracają się wśród Jego dzieł, badają i ulegają pozorom, bo piękne to, na co patrzą. Ale i oni nie są bez winy: jeśli się bowiem zdobyli na tyle wiedzy, by móc ogarnąć wszechświat – jakże nie mogli rychlej znaleźć jego Pana? Mdr 13, 5-9

Dźwięki w próżni?

Człowiek od zawsze chciał zobaczyć wszechświat. Dno oceanu, biegun ziemi, zarośniętą dżunglę, niedostępny szczyt, ciemną stronę księżyca, czarną dziurę. Wszystko. A jak już zobaczyć, to koniecznie chce też dotknąć. Taki jest człowiek. Zobaczyć i dotknąć znaczy zdobyć. Wielu do tego dorzuca jeszcze trzeci warunek: usłyszeć. Czy kosmos można usłyszeć? Teoretycznie nie. W kosmosie jest próżnia, a fale dźwiękowe w próżni nie rozchodzą się. Potrzebują jakiegoś przewodnika. Powietrze to minimum. Ale jakiś czas temu naukowcy usłyszeli kosmos. Usłyszeli jego dźwięk. Pochodził tylko z jednego źródła. Ponad 230 milionów lat świetlnych od Ziemi znajduje się gromada galaktyk w konstelacji Perseusza. Odkryto tam dziwne zjawisko ogrzewania się gazów. Dziwne, bo normalnie gazy się ochładzają, tracą energię i powstają z tego gwiazdy. Tutaj jest na odwrót. Gromada w Perseuszu jest jedną z największych we wszechświecie (ciekawe skąd ta pewność?). Trzy jej największe składniki to: czarna materia, gwiazdy i gaz. Naukowcy postanowili bliżej przyjrzeć się tym ogrzewającym się gazom. Wycelowano w ich kierunku pędzący po orbicie z oszołamiającą prędkością 1,7 km/s teleskop Chandra. Dokonali sensacyjnego odkrycia. Okazuje się, że jest tam czarna dziura, która emituje fale dźwiękowe (sic!). Z czarnej dziury nic nie może się wydostać. Ani żaden przedmiot, ani nawet światło. Nawet czas podobno ma tam spore problemy. Wszystko jest zasysane do wnętrza i prawdopodobnie przepada na zawsze. A tutaj proszę, czarna dziura śpiewa! Punkt dla dźwięku, który wydaje się być mocniejszy od materii i światła. Ten tajemniczy dźwięk jest najniższym znanym we wszechświecie i niestety, niesłyszalnym dla ludzkiego ucha. Pisali o tym i Platon i Kepler.

Cisza nie istnieje

Z kolei Majka Jeżowska śpiewa: rytm i melodia, rytm i melodia, on taki mocny, ona łagodna sugerując, że rytm i melodia to dwie osobne rzeczywistości. Okazuje się, że niekoniecznie. Przy pomocy elektronicznego urządzenia można zrobić eksperyment, który ideę Majki Jeżowskiej stawia pod znakiem zapytania. A eksperyment polega na tym: wolny, miarowy rytm coraz bardziej przyspieszamy. Coraz bardziej i bardziej. W końcu rytm stanie się tak ekstremalnie szybki, że mózg przestanie go interpretować jako rytm, a zacznie jako wysoki, jednostajny dźwięk. Wniosek naprędce sklecony jest taki: dźwięk to rytm. I na odwrót. A wracając do pytania o to, czy da się usłyszeć kosmos przypomina mi się pewna, nie wiem przez kogo wymyślona teoria o tym, że cisza absolutna nie istnieje. Mistycy powiadają, że jeżeli ucichną wszystkie, nawet najbardziej delikatne dźwięki otoczenia zaczniemy słyszeć te płynące z naszego wnętrza. Choćby bicie serca i oddech. A kiedy nawet te ucichną (tu chyba zahaczamy o śmierć) w końcu, zdaniem mistyków, usłyszymy samego Boga. Cisza absolutna nie istnieje, bo nie istnieje absolutne nieistnienie czegokolwiek.

Złota proporcja

Poszukując boskich śladów w stworzeniu wcześniej czy później natkniemy się na tajemniczy ciąg Fibonacciego. Punktem wyjścia jest tutaj sucha matematyka. To jeden z wielu ciągów liczbowych. Tworzy się go bardzo prosto. Pierwsze dwa wyrazy to 1 i 1. Każdy następny tworzymy przez dodanie dwóch poprzednich. Czyli: 1,1, 1+1=2, 1+2=3, 2+3=5, 3+5=8, 5+8=13, 8+13=21, 13+21=34, 21+34=55, 34+55=89. I tak w nieskończoność można tworzyć kolejne liczby Fibonacciego. Nie było by w tym niczego dziwnego, gdyby nie to, że określone przez ten ciąg proporcje są obecne WSZĘDZIE. Te proporcje określa tak zwana liczba fi. Powstaje banalnie: wystarczy podzielić dwie dowolne sąsiadujące ze sobą liczby ciągu. Np. 5/3, 8/5, 13/8, 21/13 itd. Wynik to w przybliżeniu zawsze około 1,6. Im dalej od zera, tym dokładniej. To właśnie ta liczba określa ową wszechobecną proporcję. Zwaną też boską. Mamy ją w matematyce, w przyrodzie, w budowie ludzkiego ciała, w kształcie galaktyk, w architekturze, w sztuce no i w muzyce też oczywiście. A nawet w mistycyzmie. Tak, tak. Okazuje się, że Arka Noego i Arka Przymierza są zbudowane w oparciu o tą boską proporcję. A na przykład liczba 144 tysięcy opieczętowanych z Apokalipsy to też oczywiście liczba Fibonacciego. Dla bardziej dociekliwych polecam głębszego nura w temat, bo to ciekawa sprawa. Ja tu jedynie muskam powierzchni.

ARKA 2.0

A w temacie słyszenia tego i owego – czy da się usłyszeć kod DNA? Okazuje się, że tak. O projekcie ARKA 2.0 przeczytałem kilka dni temu. Uświadomiłem sobie (nie pierwszy i nie ostatni raz), że jestem przedstawicielem najbardziej szkodliwego gatunku, jaki kiedykolwiek żył na ziemi. Naukowcy są zgodni – jesteśmy świadkami szóstego w dziejach wymierania gatunków zwierząt. Szóste różni się od poprzednich tym, że po pierwsze nie dokonuje się w ciągu milionów czy tysięcy tylko zaledwie dziesiątków lat, a po drugie, że w całości odpowiedzialność za nie ponosi homo sapiens. Czyli człowiek (podobno) myślący. Dane ścinają z nóg. W ciągu ostatnich 50 lat populacja dzikich zwierząt zmniejszyła się o prawie 60% (sic!). Wyginięciem zagrożonych jest prawie (uwaga) 61 tysięcy gatunków. Naukowcy ostrzegają, że nawet dominujący na Ziemi gatunek homo sapiens nie może czuć się do końca bezpiecznie, bo jest na tyle głupi, że zagraża nie tylko zwierzętom, ale i sobie samemu.

Twórcy projektu ARKA 2.0 szacują, że do 2050 roku z ziemi zniknie od 18 do 35% gatunków zwierząt. Zdecydowali się na desperacki krok. Wyselekcjonowali DNA 24 najbardziej zagrożonych gatunków zwierząt i zamienili je na postać cyfrową. Tak, okazuje się, że DNA można usłyszeć. Ja słyszałem. Niestety, nie jestem w stanie zanucić. Po co to zrobili? Bo chcą to wysłać w kosmos w kierunku różnych egzoplanet. W ramach ratowania tego, co ginie. Na pytanie o to, jakie są szanse by ten sygnał dotarł do jakiejś inteligentnej cywilizacji, odpowiadają szczerze – minimalne. Bo mam wrażenie, że ta akcja jest wymyślona po to, by to człowiek w końcu coś usłyszał. Z tym problemem mierzy się ekologiczna encyklika Franciszka. Napiszę o tym więcej w innym felietonie. Tutaj zostanę przy słuchaniu. Bo refleksja, która mnie nachodzi na koniec jest taka: człowiek próbuje usłyszeć wiele, często ledwo słyszalnych czy wręcz nieistniejących dźwięków. Ale na te najważniejsze i często najgłośniejsze jest głuchy jak pień.

adam szefc szewczyk

Adam Szewczyk

Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.

WYDARZENIA Czytaj więcej
NAJNOWSZE WPISY: