unsplash.com
11 grudnia| Artykuły

Problem czy wyzwanie?

Znajomy ma dwójkę małych dzieci. Codzienne wyprawianie ich do szkoły jest dla niego jak nierówna walka z wiatrakami. Dyscyplina i […]

Znajomy ma dwójkę małych dzieci. Codzienne wyprawianie ich do szkoły jest dla niego jak nierówna walka z wiatrakami. Dyscyplina i posłuszeństwo w tych rannych porach to czysta utopia. Polecenie – ubierajcie się – zwykle napotyka na pełną rozleniwienia i niesubordynacji reakcję typu: jeszcze nie albo nie chce mi się albo boli mnie brzuch itd. I kiedyś ten znajomy dokonał przełomowego odkrycia. Z codziennego, porannego ubierania postanowił eksperymentalnie zrobić zawody w dressingu. Na czas. Typu, kto pierwszy, ten lepszy. Efekt był powalający. Okazało się, że jest możliwy kompletny dressing, od majtek po kurtkę w pół minuty. Bez marudzenia. Bez ociągania się. Oto co może sprawić przekwalifikowanie problemu na wyzwanie. Co ciekawe w chińskim języku oba terminy oznacza się tym samym znakiem.

Ludzie, którzy zamiast na problemie skupiają się na jego rozwiązaniu, to ci, którzy zwykle osiągają sukces. Ci, którzy zamiast rozwiązywać problemy, w nieskończoność je analizują zwykle stoją w miejscu. Tak w dużym uproszczeniu.

Wyobraźmy sobie, że stoimy w środku okręgu. Ten okrąg to nasz życiowy obszar konformizmu i poczucia bezpieczeństwa. Dopóki poruszamy się w jego granicach czujemy się w miarę bezpieczni. Nawet problemy, których pokonywanie nie wiąże się z ryzykiem wyjścia poza ten krąg, są do ogarnięcia. Gorzej, gdy zmierzenie się z problemem grozi wypadnięciem poza niego. Wtedy paraliżuje nas strach i całą energię (albo jej zdecydowaną większość) zużywamy na analizę problemu. By się usprawiedliwić i zracjonalizować naszą kapitulację. I tak stajemy się niewolnikami naszych małych kręgów. I wezwanie, by wypłynąć na głębię, nie dociera do nas kompletnie.

Konformizm to forma duchowego lenistwa, podszytego lękiem przed krytyką i odrzuceniem otoczenia. Ale nie tylko. To też przyjmowanie innych przekonań jako własne, kiedy wewnętrznie jesteśmy przekonani o ich słuszności. To się nazywa konformizmem introjekcyjnym. Ewangelizacja na przykład ma na celu robienie z ludzi takich właśnie konformistów introjekcyjnych. Przykładowo: nie kradnę nie dlatego, bo ktoś może mnie przyłapać i beknę za to, ale dlatego, że to jest złe. Niemiłe konsekwencje łamania piątego przykazania też się bierze pod uwagę, ale motywacja centralna wynika tutaj z systemu wartości. W tej rozkminie o konformizmie można jednak dojść do dziwnych wniosków. Na przykład takich, że Szatan to największy non-konformista w dziejach. Non-konformista brzmi w zasadzie jak komplement. Bo to ktoś nieszablonowy, rewolucyjny, mający odwagę pójść pod prąd. Upadły anioł brawurowo wzgardził Bożym prawem i splunął Stwórcy w twarz. A Maryja? Największa konformistka w dziejach? Ona przecież uległa Bogu totalnie. To jak to jest? W takim kluczu na Szatana patrzy towarzystwo spod znaku trzech szóstek. Dla nich to bohater. Ale to blef. Najwięksi mędrcy wschodu i zachodu powiadają: najtrudniej jest zwyciężyć z samym sobą. To nie jest cytat z Pisma Świętego, choć ewangeliczny do bólu. To w tym powiedzeniu ukryte jest rozwiązanie dylematu. Najtrudniej jest zwyciężyć z samym sobą. Szatan nie wygrał z Bogiem. On przegrał z sobą. Tu nie ma co podziwiać. Tym, którzy to robią współczuję. Maryja nie przegrała z Bogiem. Wygrała z samą sobą. Dzięki Bogu. Tu jest co podziwiać. To jest szczyt non-konformizmu: olać siebie. Nie ma bardziej non-konformistycznego programu (sorry za kreślenie) niż program Chrystusa. I nie ma bardziej konformistycznej postawy niż egoizm.

Dopóki coś będzie dla nas problemem, którego się boimy i który chcemy ominąć, dopóty możemy myśleć o sobie: konformiści. Wyjście poza strefę własnego komfortu, oznacza podjęcie najważniejszego wyzwania naszego życia. To wyzwanie do świętości. Bóg codziennie mówi do nas – WYJDŹ! Wyjdź ze swojego fizycznego i duchowego lenistwa. Wyjdź ze swego grzesznego, egoistycznego serca. Każdy problem, który stawia nam na drodze zamień mocą Jego łaski (jak kiedyś wodę w wino) w wyzwanie. I z Jego łaską to wyzwanie podejmij. Cokolwiek by to było. Od rannego wstawania na roraty po męczeńską śmierć za wiarę. Krótko mówiąc – Wyjdź!

Adam Szewczyk

Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.

WYDARZENIA Czytaj więcej
NAJNOWSZE WPISY: