unsplash.com
16 sierpnia| Artykuły

Kim jestem?

Może trudno w to uwierzyć, ale najprawdopodobniej osobą, którą znam najmniej na świecie jestem ja sam. Są miliardy, których nigdy […]

Może trudno w to uwierzyć, ale najprawdopodobniej osobą, którą znam najmniej na świecie jestem ja sam. Są miliardy, których nigdy nie zobaczę na oczy. Ale tych to po prostu nie znam i tyle. Powiedzieć o sobie, że siebie nie znam to dopiero połowa prawdy. Bo w sumie znam. Tyle tylko, że ta znajomość jest oparta na fałszywych przesłankach.

Obraz samego siebie

Kto go namalował, dlaczego akurat tak go namalował, dlaczego wisi w centralnym miejscu naszego życia i dlaczego wpatrujemy się w niego z taką intensywnością i z taką wiarą, że przedstawia nas takimi jakimi naprawdę jesteśmy? Bycie rodzicem to poważna sprawa. Oto człowiek dostaje do rąk innego młodego człowieka i musi coś z tym zrobić. Rola, jaką pełni w jego ukształtowaniu jest niepokojąco wielka. Fundamentalna. Jeżeli miałeś to szczęście i twoi rodzice od najmłodszych lat aplikowali ci odpowiednie dawki wiary w siebie i poczucia własnej wartości, to znaczy, że (najprawdopodobniej, bo dobrą robotę rodziców zawsze można schrzanić) w dorosłym życiu funkcjonujemy tak jak trzeba. To są te ultra ważne komunikaty typu: dasz sobie radę, jesteś cenny, nigdy się nie poddawaj, wierzymy w ciebie, jesteśmy z ciebie dumni. Ale jeżeli od najmłodszych lat karmiono cię informacjami o tym, żebyś lepiej nie próbował, bo nie dasz rady, że jesteś za słaby, że nie nadajesz się, że na pewno się nie uda, że jesteś do niczego to znaczy, że szału nie ma. Najprawdopodobniej, bo tak jak wszystko można popsuć, tak i wszystko można naprawić. Otaczają nas różni ludzie. Jedni mają w sobie entuzjazm i odwagę w działaniu. Inni jakby mniej pewni, wycofani i przepraszający za to, że żyją. Jak myślicie, skąd to się bierze?

Równowaga

Ale pamiętajmy, że wpajane nam od dzieciństwa schematy myślenia o sobie też mają swoje normy. Tak zwane wychowanie bezstresowe jest tutaj dobrym przykładem. Kiedyś było hitem. Dzisiaj już wiadomo, że to raczej kit. To taka koncepcja kształtowania młodego człowieka, w której nie ma granic, oczekiwań i dopuszczania jakichkolwiek bolesnych konsekwencji zachowań. Róbta co chceta od kołyski. Tak hoduje się egoistycznych potworów, którzy oczekują, że cały świat będzie się kręcił wokół nich i dla nich. Albo z drugiej strony. Zdrowe karcenie i wychowawcze wymaganie mogą tak bardzo przekroczyć dopuszczalne normy, że zamiast wychowywać wyniszczamy. Tak też bywa. Wszystko jest sprawą równowagi. Pisałem o tym. Życie jest jak spacer po linie. Jeśli nie chcemy spaść, musimy trzymać pion. A to nie jest łatwe. Jeśli chcemy poznawać siebie, musimy o tych wszystkich rzeczach wiedzieć. Jak byliśmy kształtowani, jakie mechanizmy w nas pracują i jakie schematy myślenia determinują nasze życie. Siła naszego myślenia o sobie ma wielkie konsekwencje. Bo to właśnie to myślenie określa granice tego co możesz i tego czego nie możesz.

Myślę więc jestem

Kartezjusz na podstawie tej konkluzji uzyskał pewność, że istnieje i że wiedza o tym jest konkretnym faktem. No tak, skoro jest myślenie, to znaczy, że musi być myślący. A skoro odkrywamy to, to znaczy, że istnieje pewna niepodważalna wiedza na ten temat. To dobry przykład siły myślenia. Ono nie tylko dowodzi tego, że istniejesz. Określa też to JAK istniejesz. Jaki jesteś. Oczywiście dla samego siebie. Jeżeli na przykład masz nadwagę i jeżeli wdrukowano ci kiedyś przekonanie, że to coś niedobrego i wstydliwego, to jest posprzątane. Czym innym jest sama świadomość bycia otyłym, a czym innym interpretacja tego faktu. Bo to interpretacja decyduje o tym, co o sobie myślisz, a nie fakt. Anoreksja to skrajnie patologiczny przykład tego, jak fałszywy może być obraz samego siebie. Skóra i kość staje przed lustrem i widzi grubą osobę (sic!!!) Ale problem tak skrajnie zafałszowanego obrazu samego siebie nie dotyczy tylko kwestii kilogramów. Nie dotyczy tylko anorektyków. Dotyczy każdego aspektu życia i każdego z nas.

Proste reguły

Może nie zgodzicie się ze mną, ale uważam, że nasze postawy determinuje kilka podstawowych emocji: zazdrość, chciwość, pożądliwość, zawiść. Ale kto by tam przyznał się przed sobą i tym bardziej przed innymi do takich niefajnych rzeczy? Dlatego uciekamy w fałszywe interpretacje i lakierowanie rdzy. Przykład. Kolega odnosi w pracy spektakularne sukcesy. I choć nasza zazdrość buzuje jak gorąca surówka w piecu hutniczym, wypieramy to. Wmawiamy sobie, że nie odczuwamy zazdrości, a jedynie … niesprawiedliwość! Właśnie tak. Pewnie kolega nieuczciwie się zachował, coś ukradł i teraz ma to, na co tak naprawdę zasługuję ja. Znamy takie mechanizmy z autopsji? Ja tak. Facet pożąda cudzej kobiety stosując wobec niej drobne, niegroźne zabiegi uwodzące. Jego zdaniem oczywiście. Jakieś dwuznaczne spojrzenie, esemesik z podtekstem albo niezobowiązująca kawa w romantycznym miejscu. I tak oszukuje samego siebie. I innych. Idzie drogą, na końcu której jest przepaść. Ale w życiu nie przyzna się, że tak jest. Interpretacja zwykle jest taka: to tylko zwykła przyjaźń, a ona potrzebuje wsparcia. I takie tam różne frazesy.

Bożym okiem

Osobą, która zna mnie najlepiej na świecie jest Bóg. I z pewnością nie postrzega mnie jako ideał. Delikatnie mówiąc. W zasadzie mógłby mnie już dawno pacnąć jak latającą po kuchni muchę. Tak bardzo uprzykrzam Mu życie. Ale nie robi tego. Dlaczego? Jest jeszcze druga strona medalu. On kocha mnie do szaleństwa. Nie ma o mnie najlepszego zdania, ale kocha mnie. To jest paradoks miłości z najwyższej półki. Teolodzy powiadają, że umarlibyśmy z rozpaczy, gdybyśmy zobaczyli siebie takimi jakimi naprawdę jesteśmy. Czyli oczami Boga. Przepaść pomiędzy tym jacy jesteśmy, a jakimi nam się wydaje, że jesteśmy jest potworna. Jej świadomość bez odpowiedniej dawki miłości do siebie samego może zabić. Dlatego Bóg odsłania nam tą prawdę powoli. O ile oczywiście tego chcemy. Najpierw musimy zacząć poznawać i akceptować swoją grzeszność. Odkodowywać swoje dzieciństwo, zranienia i inne sytuacje, które mogły mieć wpływ na to jacy jesteśmy. Odkryć wartość prawdziwej, głębokiej, medytacyjnej modlitwy. Chrześcijaństwo oferuje nam tutaj prawdziwą skarbnicę. Zechciejmy tylko zaczerpnąć. Kluczem do Bożego spojrzenia na człowieka jest prawda i miłość. Dobrze gdybyśmy w takim kluczu uczyli się patrzeć na siebie samych. To w zasadzie jedyna sensowna opcja. Ten klucz ma kształt krzyża. Najgenialniejsze połączenie grzechu człowieka i miłości Boga.

Adam Szewczyk

Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.

WYDARZENIA Czytaj więcej
NAJNOWSZE WPISY: