8 listopada| Artykuły

Dobra nowina

Ostatnio świadomie unikam poruszania tematów, które dzisiaj dotykają świat. Dotykają to mało powiedziane. One wyprowadzają w jego kierunku potężny lewy […]

Ostatnio świadomie unikam poruszania tematów, które dzisiaj dotykają świat. Dotykają to mało powiedziane. One wyprowadzają w jego kierunku potężny lewy sierpowy. Cywilizacja stoi na zakręcie. Dużym i niebezpiecznym. Od dziesięcioleci takiego nie było. Pytanie o to czy uda się jej ten zakręt pokonać czy też wyleci z niego i wyląduje w rowie wciąż wisi w powietrzu. Słyszycie już pisk opon i krzyk przerażonych pasażerów? Ja tak.

Widzę ciemność

Po raz pierwszy w moim życiu nie mam bladego pojęcia jak będzie wyglądał świat za pół roku. Za pół roku? Ja nie wiem co mnie czeka za miesiąc. Człowiek nigdy nie może być niczego pewny. Łącznie z tym, że nie wie czy jutro się obudzi. Ja mówię o takim rodzaju niepewności, którego do tej pory nie znałem. Niepewności wynikającej z destrukcji najbardziej fundamentalnych zasad, w oparciu o które ten świat się kręci. Na naszych oczach dokonuje się demontaż dotychczasowego porządku. We wszystkich praktycznie możliwych dziedzinach życia. Czy ktokolwiek przewidział, że papież Franciszek będzie celebrował nabożeństwo wielkanocne w pustej bazylice i nikt nie przyjdzie na mecz Messiego z Ronaldo? Czy jeszcze kilka miesięcy temu ktokolwiek mógł przypuszczać, że wizyta na cmentarzu będzie nielegalna i że to polscy katolicy, a nie islamiści będą fizycznie atakować nasze kościoły? Że stadion narodowy stanie się wielkim szpitalem, a premiera nowego Jamesa Bonda z powodu zamkniętych kin będzie miała roczną obsuwę? Naprawdę nie przewidziałem tego, że anulują mi wszystkie koncerty i zostanę bez pracy. Skoro już takie rzeczy są rzeczywistością, to czego spodziewać się za pół roku? Widzę ciemność.

Nowy porządek świata

Te nowości przychodzą tak szybko, że większość populacji nie nadąża za nimi. O tak zwanym new world order wróble ćwierkają już od lat. Tego pewnie nie wiecie, ale NWO zwiastował nawet sam Jan Paweł II. Pogrzebcie w sieci to znajdziecie. Pierwsza sprawa jest taka, że świat nie może się nie zmieniać. Zmiana leży w jego naturze. Wiele razy w jego dziejach następował nowy porządek świata. Tak było po wielkim potopie, tak było po upadku Cesarstwa Rzymskiego, tak było po klęsce Hitlera i zakończeniu II wojny Światowej. Tak było przede wszystkim po zmartwychwstaniu Chrystusa. Jakiś nowy porządek szykuje się zapewne i teraz. Tylko na czym miałby polegać, kto miałby być jego architektem i czy ten architekt ma dobre intencje? Paradoksalnie sieć nie sprawia, że wzrasta poziom naszej świadomości. Wzrasta poziom dezorientacji. Przynajmniej w tych grubych tematach. Oczywiście, że mam swoje obserwacje i przypuszczenia. Ale nie podejmuję się podawać gotowych odpowiedzi na pytania z cyklu: czy pandemia korony to wypadek przy pracy czy planowe działanie? Są inne pytania, na które warto przynajmniej spróbować odpowiedzieć. I wyzwania, które trzeba podjąć.

Relacje

Kryzys naszych relacji istniał już dawno. Ludzie zniewoleni pracą i uwięzieni na społecznych portalach zaniedbywali je okrutnie. Pandemia i związana z nią izolacja społeczna spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Kryzys relacji pogłębił się jeszcze bardziej. I ma przynajmniej dwa oblicza. Po pierwsze przestaliśmy się ze sobą spotykać w ogóle. Albo prawie wcale. Praca zdalna, lęk przed życiem towarzyskim, izolacja starszych, zamrożenie kultury i sportu. To wszystko sprawia, że relacje umierają. Ale jest też druga strona medalu. Umierają relacje z tymi, z którymi siedzimy pozamykani w domach 24 godzin na dobę. Pandemia wygenerowała prawie dwukrotny wzrost spraw rozwodowych. O kilkadziesiąt procent wzrósł poziom przemocy domowej. Kiedyś wyjście z domu na kilka godzin pozwalało na emocjonalny reset. Było realnym wentylem bezpieczeństwa. Dzisiaj tego zabrakło. Znam rodziny, które całkowicie odizolowały się od świata. Jak długo można tak wytrzymać? Nie wiem.

Wykorzystać uderzenie

To pytanie, na które warto sobie jak najszybciej odpowiedzieć – jak ratować nasze relacje? Ponieważ rzeczywistość się zmieniła, to i my musimy zmienić nasze zachowanie. Teraz paradoksalnie sieć okazuje się błogosławionym narzędziem do ich podtrzymywania. Często dzięki niej wiemy co się dzieje u naszych bliskich i dalekich. Dzięki kamerkom internetowym mamy szanse nie zapomnieć jak wyglądają. Dzięki mikrofonom jak brzmi ich głos. Ostatnio pomyślałem sobie o sporej grupie znajomych/bliskich, z którymi kontakt zerwał się zupełnie. I wiecie co zrobiłem? Spontanicznie wysłałem im zwykłego esemesa typu: Cześć bracie/siostro! Co u Ciebie? Błogosławieństwa! Może jest to tylko kropla w morzu, ale kropla to zawsze jednak więcej niż nic. Być może dla kogoś umierającego na samotność ta kropla będzie całym morzem. Umawiajmy się z przyjaciółmi na spacery po lesie. Wymyślajmy rzeczy, których do tej pory nie było. Musimy coś robić, kombinować, bo od bezczynnego siedzenia samo nic się nie zrobi.

Tak szybko to to nie minie

Nie łudziłbym się, że szanowny Koronawirus niebawem się wyniesie z naszej planety. Obawiam się, że pozostanie z nami na dłużej. Taktyka zaciskania zębów, żeby jakoś to przetrzymać, może skończyć się szczękościskiem. Lepiej nauczyć się funkcjonować w tej nowej rzeczywistości. Im szybciej tym lepiej. Zadbałbym o nasze relacje z najbliższymi. Z tymi, z którymi mieszkamy na co dzień. Zaopatrzmy się w spore zapasy cierpliwości. Nauczmy się rozmawiać patrząc sobie w oczy, a nie w smartfona. Odkryjmy, że drugi człowiek jednak jest darem, a nie ciężarem. Jak mamy problem z takim spojrzeniem, to proponuję na chwilę zamknąć oczy i wyobrazić sobie, że tej drugiej osoby nie ma. Bo na przykład umarła na Covida. Wtedy o wiele łatwiej traktować drugiego jak dar. Sprawdziłem. Działa.

Praca

Masa moich znajomych po fachu została zmuszona do szukania pracy poza muzyką. Ktoś sprzedaje lody, ktoś rozwozi towar, ktoś remontuje domy, ktoś pracuje na wysokościach. Śledzę medialne psztykanie się Mariusza Czajki z Marylą Rodowicz. Królowa polskiej sceny biadoliła podobno, że jej skarbce świecą pustkami i obawia się o byt. Ten pierwszy napisał, że to śmieszne, że jej nie wierzy i że ktoś taki jak Maryla Rodowicz nie musi się martwić o chleb tak zwany. Ta druga mu odpisała, że nie wypada zaglądać nikomu do portfela. Realia są takie, że niektórzy na pandemii dorobili się majątku. Typu producenci maseczek, testów albo właściciele aplikacji do internetowej komunikacji. Strach pomyśleć, jakim biznesem będzie szczepionka. Ale są branże, gdzie jest gruz. Z pewnością jedną z nich jest kultura. Ja to bym się o naszą królową nie martwił. Ani o tych, którym ZAiKS zalewa konta. Twórcy, którzy mają szczęście być na topie, których piosenki lecą co kilka godzin w radiach i telewizjach mogą póki co spać spokojnie. Wirus nie przenosi się ani poprzez fale elektromagnetyczne, ani przez internet, więc tutaj lockdownu raczej nie będzie.

Artysta szary

Gorzej z tymi, którzy żyją z koncertów i spektakli. Na żywo oczywiście. Z tymi tysiącami znakomitych, często anonimowych i nieobdarowanych łaską celebrytyzmu artystów, którym zakręcono kurek. Tak się składa, że jestem częścią tej rzeszy. Gdybym mógł coś poradzić, poradziłbym, żeby mimo wszystko pokonać pokusę bezczynnego siedzenia i biadolenia. Radzę kombinować, szukać, próbować. Być może znalezienie nowej pracy okaże się największym błogosławieństwem tej pandemii? I trzymać się tych słów Jezusa: Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. Łk 11,10 Albo tych: Wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie. Mt 6,8 Amen.

Zdrowie

Fachowcy biją na alarm: izolacja społeczna podbija poziom naszego stresu. A to obniża poziom odporności. Przewiduje się, że długofalowe skutki pandemii będą jeszcze bardziej porażające niż te bieżące. Nawet jeśli opanujemy koronawirusa, to pamiętajmy, że przecież wciąż czyha na nas tysiące innych chorób, które będą nas dopadać i dziesiątkować. Radykalnie spadł poziom naszej aktywności fizycznej. A jak dobrze wiemy, ruch jest jednym z fundamentów budowania naturalnej odporności organizmu. Nie chcę się powtarzać i uprawiać banałów, ale z tym też warto coś zrobić. Akurat o aktywność fizyczną jest wyjątkowo łatwo. Musi tylko nam się chcieć. Zaplanuj sobie codzienną 15-minutową gimnastykę, kup rowerek stacjonarny, biegaj po lesie albo parku, choć na długie spacery z psem. Cokolwiek. To naprawdę nie jest żadna filozofia. Żeby tylko udało się pokonać to nasze tarcie statyczne. W pierwszej kolejności mówię to sobie.

Wiara

To już wiemy – czasy masowego katolicyzmu, w naszym kraju przynajmniej, kończą się. Idzie nowe pokolenie, które zupełnie nie jest zainteresowane tym co pisze w Biblii i tym co gada ksiądz. A to oznacza jedno – kościoły będą puste. Idzie oczyszczenie. Przesiew. Ilość ustąpi miejsca jakości. I powiem wam (a właściwie napiszę), że to też było przepowiadane. Josh MacDowell ostrzegał, że na świecie żyje ostatnie pokolenie chrześcijan w wydaniu masowym. A kilkadziesiąt lat temu kardynał Ratzinger prorokował tak: Z dzisiejszego kryzysu i tym razem powstanie Kościół, który wiele utracił. Stanie się mały, w wielu wypadkach będzie musiał zaczynać wszystko od początku. Wraz z liczbą swoich członków utraci wiele swoich przywilejów w społeczeństwie. Stanie się w znacznie większym stopniu wspólnotą, do której należy się z wolnego wyboru. Kościół na nowo odnajdzie swoją istotę w tym, co zawsze było jego centrum – w wierze w Trójjedynego Boga, w Jezusa Chrystusa, wcielonego Syna Bożego, w wierze w obecność i pomoc Ducha Świętego, która będzie trwała aż do końca czasów. Swoje właściwe centrum Kościół odnajdzie w wierze i w modlitwie, a sakramenty będzie przeżywać na nowo jako służbę Bożą, a nie jako problem kształtowania liturgii. Będzie to Kościół bardziej wewnętrzny, Kościół, który nie współdziała ani z prawicą, ani z lewicą. Nie będzie mu łatwo, gdyż proces krystalizacji i oczyszczenia będzie kosztował go wiele wysiłku. Stanie się Kościołem ubogim, Kościołem „maluczkich”.

Widzę jasność

Przyszły papież chyba nie przewidywał wtedy pandemii, ale diagnoza jest miażdżąco trafna. I bardzo pocieszająca. To wizja Kościoła do którego chcę należeć, za którym tęsknię i który kocham. Dlatego błogosławmy Bogu za to co przeżywamy. Za to co przeżywa świat. To jest bolesne, ale potrzebne oczyszczenie. Bo naprawdę, jest co czyścić. Mamy wyjątkową szansę, by na nowo odkryć to, co przez ostatnie lata skutecznie zagłuszał zgiełk doczesności – to, że Jezus zmartwychwstał i pokonał śmierć. I ofiarował nam pełnię praw do tego zwycięstwa. Czy może być lepsza wiadomość?

Adam Szewczyk

Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.

WYDARZENIA Czytaj więcej
NAJNOWSZE WPISY: