cathopic.com
9 grudnia| Artykuły

Po co się modlić?

W dzisiejszym świecie coraz trudniej znaleźć czas na cokolwiek –  w tym również na modlitwę. Dlaczego warto się modlić i […]

W dzisiejszym świecie coraz trudniej znaleźć czas na cokolwiek –  w tym również na modlitwę. Dlaczego warto się modlić i czym jest modlitwa?

Według słownika modlitwa to czynność kultowa polegająca na skierowaniu swoich myśli do istoty lub istot będących przedmiotem kultu (bogowie, święci, aniołowie). Modlitwa jest obecna we wszystkich religiach.

Intensywność praktykowania modlitwy globalnie jakby maleje. Dlaczego tak jest? Dzisiejszy człowiek coraz bardziej daje się przekonać, że jak czegoś nie widać to najprawdopodobniej tego czegoś nie ma. Modlitwa zakłada coś zupełnie przeciwnego. Istnienie rzeczywistości tak intensywnych, że lepiej by nie było ich widać. Bo zwariowalibyśmy. 

Cztery podejścia do modlitwy

Moje swobodne rozważania o modlitwie podzieliłem na cztery części. Dlaczego cztery? Okazuje się bowiem, że dzisiejsza rzeczywistość raczy nas dosyć dużą różnorodnością postaw. Na przykład w temacie płci widać to wyjątkowo wyraziście. Zawsze myślałem, że tutaj są tylko dwie opcje – chłop i baba. Ale myśl ludzka mknie z prędkością Expresu Polarnego i dzisiaj rozróżnia się ich już (płci) 56 (sic!). No dobra, chodzi o tożsamość płciową. Zwał jak zwał. Tak czy siak, chodzą po tej planecie osoby, które gdy spytasz czy są mężczyzną czy kobietą, odpowiedzą – ani to, ani to. Myślałem, że w temacie wiary też są tylko dwie opcje – wierzysz albo nie wierzysz. Najpierw pojawiła się opcja nr 3 – wierzący niepraktykujący. No i teraz się okazuje, że jest i czwarta – niewierzący praktykujący. Serio. O niej najpierw. 

Niewierzący praktykujący

O historii Siegfrieda Golda rozpisywały się portale na całym świecie. Mąż, ojciec, informatyk, ateista. Przez lata pogrążony w depresji i nałogach. Próbował wielu trików by wyjść z tego syfu. Bezskutecznie. W końcu, jakby wbrew sobie zaaplikował 12 stopniowy program anty-uzależnieniowy, który jak wiele tego typu pomysłów odwoływał się do Boga i modlitwy. Stał się cud. Wrócił do świata żywych. W Boga co prawda nie uwierzył, ale coś ewidentnie drgnęło. W jego życiu pojawiła się modlitwa! Może trochę jako forma terapii czy uzdrawiającej praktyki, ale jednak. Amerykański Instytut Badań nad Religijnością podaje: 

  • 18% ateistów uznaje, że religia ma jakieś znaczenie w ich życiu
  • 26% ateistów ma potrzebę duchowości
  • 14% ateistów uważa, że istnieje jakiś Bóg albo Duch
  • 12% ateistów całkowicie odrzucających istnienie Boga przyznaje się do modlitwy

Na znanych uniwersytetach pojawiają się świeccy kapelani, a spore grupy niewierzących-praktykujących organizują się twierdząc, że duchowość nie jest sprzeczna z ich ateistycznym światopoglądem. No jest to jakiś pomysł. Wielu z nich duchowe praktyki traktuje tylko i wyłącznie jak zwykłą terapię. Bez żadnych odniesień do jakiegokolwiek osobowego Boga. Jak na przykład seanse relaksacyjne albo wizyty w grocie solnej. Ale może to też być najprostszy przejaw jakiejś duchowej intuicji. Żaden ateista nie jest w stanie udowodnić sobie ani innym, że Boga nie ma. Więc na wszelki wypadek się modli. A skoro wiara jest łaską to jak najbardziej można o nią się modlić. Czujący w kościach, że ten Bóg może jednak istnieć, ateista Siegfried Gold modli się tak:  

Boże, jeśli naprawdę chcesz, abym uwierzył w Twoje istnienie, uwierzę, bo nie brałem ślubu z moją intelektualną pychą. Dałeś mi dużo, szepnij teraz do mnie. Genialne. Nie wierzę, że ta modlitwa nie zostanie wysłuchana. 

Niewierzący niepraktykujący

To grupa najwierniejszych ateistów. Nie ma Boga, nie ma aniołów ani żadnego życia po życiu. Żadnej transcendencji i nadprzyrodzonej przyczyny. W związku z tym jakakolwiek modlitwa do kogokolwiek nie ma najmniejszego sensu. Ale to przekonanie może się zmienić. Dokładnie tak przez większość życia myślał Antony Flew, o którym mawiano, że jest najsłynniejszym ateistą świata. Całe swoje dorosłe życie poświęcił udowodnieniu tego, że Bóg nie istnieje. Na starość zrozumiał, że był w błędzie i z ateisty stał się teistą. Oto modlitwa byłego niewierzącego niepraktykującego – Wierzę, że wszechświat został powołany do istnienia przez nieskończoną Inteligencję. Wierzę, że misterne prawa kształtujące strukturę wszechświata są wyrazem tego, co naukowcy określają mianem “Umysł Boga”. Wierzę, że fenomen życia i jego zdolność do reprodukcji posiada swe źródło w Bogu. 

Wierzący niepraktykujący

To w sumie oksymoron. Statystycznie za wierzących niepraktykujących uważa się 20% Polaków utożsamiających się z Kościołem Katolickim. Formalnie są katolikami, ale praktycznie nie uczestniczą w życiu kościoła. Głównie chodzi o obecność na niedzielnych Mszach. Akurat to można łatwo zmierzyć. Ale zmierzyć obecność modlitwy w życiu ludzi i jakość tej modlitwy już jest znacznie trudniej. Znam wiele osób, których na niedzielnych Mszach raczej się nie spotyka, a które po pierwsze – deklarują się jako wierzące, po drugie – przyznają się do modlitwy. Czyli to nie do końca wierzący niepraktykujący. Raczej wierzący praktykujący po swojemu. Ja to rozumiem. I nie wierzę, że można mieć w sercu wiarę w Boga i jednocześnie nie mieć żadnej potrzeby relacji z Nim. Jeśli w twoim życiu nie ma modlitwy, to znaczy, że nie wierzysz. Co najwyżej deklarujesz się zgodnie z obowiązującą tradycją i rodzinnym nawykiem. Siła modlitwy i jej powszechna dostępność są olbrzymie. Nikt nie może jej nam zabronić i odebrać. To niezbywalne dobro i prawo każdego człowieka. Nawet jeśli temu człowiekowi nie jest po drodze z niektórymi kościelnymi regułami. Bóg jest dla każdego dostępny 24/7. Już na tym etapie pisania widzę, że o modlitwę ociera się praktycznie każdy człowiek. Mniej lub bardziej świadomie. To wcale nie musi być nazwane modlitwą. To może być jakieś westchnienie bezradności. Chwila bezwiednego spojrzenia w niebo. Zachwyt nad cudem stworzenia. Albo lot w kosmos. Tak, lot w kosmos też może być modlitwą. Kosmonauci wracający z orbity mówią jednym głosem – za tym wszystkim Ktoś musi stać. 

Wierzący praktykujący

Komplet. Maryja była taką chrześcijanką kompletną. W prywatne objawienia Kościół wierzyć nie każe, ale jest w nich obecne przesłanie, które warto poznać. Przesłanie modlitwy sercem. To jedyny jej sensowny wymiar. Bez wymiaru serca modlitwa przestaje nią być. Bo albo staje się bezmyślnym klepaniem paciorków, albo egocentrycznym popisem uwielbienia. Serce jest kluczem. Serce nakierowane na Boga sprawia, że modlitwą może być wszystko. Paciorek, praca, westchnienie, spotkanie, odpoczynek. Modlitwa sercem jest jak spotkanie z bliską osobą. Nie możesz wtedy gapić się w smartfona ani myślami być gdzieś obok. Dobre spotkanie to spojrzenie w oczy, uważne wsłuchiwanie, opowiadanie i trwanie. Bóg oczekuje naszej modlitwy, bo wie, że jest nam potrzebna. On pragnie relacji. To dlatego modlitwa jest tak ważna. Nie jest koncertem życzeń, bo Pan Bóg nie jest lampą Aladyna. Jest podtrzymywaniem relacji z Nim. Nie ma dla stworzenia nic ważniejszego niż ta relacja. Bez oczekiwania fajerwerków i nadzwyczajnych znaków. Hałaśliwe mamy czasy. Kto wie, być może najlepszą modlitwą jest dzisiaj cisza? Kiedy spędziłeś ostatnio milczącą godzinę przed Najświętszym Sakramentem?

Adam Szewczyk

Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.

WYDARZENIA Czytaj więcej
NAJNOWSZE WPISY: