24 stycznia| Artykuły

Nuda – marnowanie czasu czy przestrzeń do kreatywności?

Z tą nudą jest pewien problem. Jedni twierdzą, że nie jest fajna. Bo może prowadzić do negatywnych stanów emocjonalnych typu stres czy agresja. Inni uważają, że jest super, bo prowokuje do kreatywności. Biorąc temat na warsztat uświadomiłem sobie, że nie pamiętam, kiedy ostatni raz się nudziłem! A może się nudziłem, tylko o tym nie wiedziałem?

Czy w dzisiejszym świecie przeładowanym milionami silnych bodźców, możliwościami działania, nieograniczonym dostępie do informacji i podanymi na tacy rozwiązaniami można w ogóle się nudzić? Okazuje się, że tym bardziej.

Co to jest nuda?

Encyklopedyczna definicja nie przekonuje mnie za bardzo.

Nuda że to negatywny stan emocjonalny, uczucie pustki i monotonii spowodowany brakiem bodźców, czasem chorobą. Nuda to stan uwierającego nicniechcenia. Odmiana frustracji lub stresu.

Na obrazie Gastona de La Touche’a mamy uosobienie nudy – kobietę siedzącą leniwie na kanapie, niechlujnie podpierającą się ręką z apatycznym, skierowanym do nikąd spojrzeniem. Dorzuciłbym jeszcze do tego obraz ziewającego i rozglądającego się bezwiednie po suficie faceta. Naukowcy odkryli, że nuda nudzie nie równa. Wyodrębnili kilka jej odmian. I tak mamy nudę obojętną, regulacyjną, badawczą, reagującą i apatyczną. Nudne to wszystko strasznie.

Źródło nudy

Jeśli założymy, że nuda nie jest OK, to zastanówmy się co taką nudę może generować. Mam swoją teorię i pozwólcie, że się nią podzielę. Otóż uważam, że działa tutaj reguła IM WIĘCEJ TYM MNIEJ. Alternatywnie – IM LEPIEJ TYM GORZEJ. To w gruncie rzeczy reguła biblijna. Ta, która mówi o tym, że łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do nieba.

Im więcej rzeczy przywiązuje cię do ziemi, tym trudniej wzbić się w górę. Im więcej silnych bodźców atakuje nasze zmysły, tym łatwiej stracić zainteresowanie czymkolwiek. Im więcej rzeczy mamy podanych na tacy, tym mniejsza w nas gotowość do kreatywnej aktywności. Dzieciaki, które wypuszczają z ręki smartfona tylko wtedy kiedy śpią, których nad-ambitni rodzice zasypują masą zajęć pozalekcyjnych i które w przeraźliwie kolorowych hipermarketach czują się jak w domu muszą się strasznie nudzić. Albo inaczej – boją się nudy jak ognia.

Eksperyment – czy potrafimy się nudzić?

W 2014 roku przeprowadzono serię badań w temacie: trudności w skupieniu się/relacja między nudą a myśleniem. Wyniki jednego z badań zaszokowały. W pustym, nudnym pokoju umieszczono krzesło i biurko z czerwonym guzikiem na jego blacie. Zadaniem uczestników eksperymentu było siedzenie na tym krześle i myślenie przez 15 minut. Zastanawiacie się po co ten czerwony guzik? Otóż jego naciśnięcie dostarczało uczestnikowi badania nieprzyjemnego, małego elektrycznego wstrząsu.

Niektórzy z uczestników nawet byli w stanie zapłacić, by takiego wstrząsu nie doznawać. I co się okazało? 67 procent mężczyzn i 25 procent kobiet dostarczyło sobie w trakcie tych 15 minut przynajmniej jednego wstrząsu. Niektórzy wciskali guzik nawet czterokrotnie. Rekordzistka zrobiła to 9 razy! Co najciekawsze – wstrząsów dostarczali sobie ci, którzy wcześniej chcieli zapłacić by tego nie doświadczać. Wniosek – nie umiemy się nudzić. Więcej – przeraża nas myśl o braku bodźców i pozostawieniu z samym sobą. Już wolimy by pokopał nas prąd.

Nuda jako lustro wewnętrzne

Nuda, którą przeżywamy jest naszym lustrem. Lustrem, w którym możemy się przejrzeć i dojrzeć to i owo. Jeżeli na urodzinowym spotkaniu w towarzystwie kilku osób czujemy się nieswojo, bo nie jest włączony telewizor albo chociaż radio, to znaczy, że jesteśmy uzależnieni od zewnętrznych bodźców. Że boimy się ciszy, bo nie potrafimy jej niczym sensownym wypełnić.

Jeżeli co chwilę kompulsywnie zerkamy na telefon, znaczy, że z nudą nam nie po drodze. Tą dobrą nudą. Bo taka też istnieje. To alternatywa wobec agresywnego świata bodźców i nadaktywności. Nuda pełni tutaj rolę taką samą jak abstynencja u alkoholika. To terapia. Oddech. Szansa na odkrycie zabetonowanej przez konsumpcyjny świat wewnętrznej rzeczywistości. Odkrycie siebie. I Boga.

Równowaga

Nie twierdzę, że bodźce to coś złego. Chodzi o proporcje. Jezus też dostarczał bodźców. I to bardzo silnych. Kiedy wypędzał demony, uzdrawiał, chodził po jeziorze albo zamieniał wodę w wino. Ale bywało, że oddalał się na odosobnione miejsce by w ciszy się modlić. Ponudzić się z Bogiem. Wyobrażam sobie, że nadpobudliwi Apostołowie mieli trud z tym czekaniem, aż ich Mistrz wróci ze swojego wewnętrznego świata i zacznie się coś dziać. Myślę, że najtrudniejsze były dla nich te trzy dni przerażającej nudy, kiedy Jezus leżał w grobie.

Rekolekcje ignacjańskie to tydzień Bożej nudy. Pozornie. Są tacy, którzy po dwóch dniach uciekają. Nie wytrzymują życia bez telefonu, plotkowania i stymulacji różnymi bodźcami. Mi udało się wytrzymać. Kiedy wróciłem byłem w szoku. Uderzył mnie hałas świata. Dotarło do mnie ile ważnych rzeczy ten hałas zagłusza. Było coś takiego kiedyś jak Radio Wolna Europa. Kto pamięta ten pamięta. To było radio, które w czasach ciężkiej komuny było głosem prawdy. W ramach walki z tym głosem utworzono specjalne komórki do jego zagłuszania. Te mechanizmy wciąż działają. Hałas świata zagłusza głos jakiejś naszej wewnętrznej, ważnej prawdy.

Nuda jest OK

To prawda, że zewnętrznymi bodźcami staramy się zapełnić każdą chwilę naszego życia. Nawet stojąc na czerwonym świetle kompulsywnie sprawdzamy naszą pocztę i wpisy na FB. Mimo, że robiliśmy to kilka minut temu. Ja tak mam. To znaczy, że mam problem. Z nic nierobieniem i zwykłym, leniwym myśleniem. Z refleksją. Z medytacją. Oficjalnie 97 procent Polaków przyznaje się do codziennego wypoczynku. Ale gdy przyjrzeć się temu wypoczynkowi, okazuje się, że jest nim kanapa przed telewizorem, social media, seriale na komórce czy gry. Z wypoczynkiem ma to tyle wspólnego co chińska zupka ze zdrowym żywieniem.

Szanse

Nuda jako stan zatrzymania i braku działania nie jest niczym złym. Złe jest to, że nie potrafimy dobrze wykorzystać czasu, w którym zewnętrzne bodźce słabną i nie jesteśmy zaabsorbowani jakąś aktywnością. A może po prostu nie nazywajmy nudą stanu, kiedy nic się nie dzieje. Nazwijmy nudą naszą reakcję na ten stan. Na to nicniedzianie się. Nazwijmy nudą nasze upośledzenie w byciu z samym sobą, kiedy tryby codziennego życia zwalniają, albo nawet zatrzymują się w miejscu. Naszą nieumiejętność wykorzystania szans jakie to zatrzymanie daje. Jedną z nich jest szansa na zmianę.

Kiedy życie zwalnia i nie absorbuje nas swoją intensywnością aż tak bardzo, możemy o tym życiu pomyśleć. Na spokojnie. Bez pośpiechu. Bez presji. Wtedy jest szansa, że odkryjemy coś ważnego czego w tej gonitwie nie dostrzegaliśmy. A jak odkryjemy, to i będziemy mogli zmienić.

Kreacja

Pewnie większość z nas ma doświadczenie przypływu nowych pomysłów i nowej energii do działania po okresie stagnacji. Po okresie wypalenia się. Powiadają, że nuda pobudza kreatywność. Prosty eksperyment przeprowadzono kiedyś. Jedna grupa jego uczestników została poproszona o czytanie książki telefonicznej. Czy można sobie wyobrazić coś bardziej nudnego? A jednak to oni w drugiej części eksperymentu wykazali się o wiele większą kreatywnością niż pozostali jego uczestnicy. Po otrzymaniu prostych przedmiotów, typu kubek do kawy, nożyczki czy długopis, niejako odreagowując nudę czytania książki telefonicznej wykazali się w zabawie nimi wyjątkową kreatywnością.

Planowanie

Nuda pomaga w planowaniu i ustalaniu celów. Nuda, czyli pozorne nic-niedzianie się. Kiedy nasze myśli są uspokojone monotonią powtarzanych czynności, mamy większą szansę by spojrzeć na nasze życie perspektywicznie. Z dystansu. By zaplanować coś z większą precyzją. By coś sobie założyć i zaplanować pierwszy krok w realizacji tego założenia. Tak zwany czas nudy to moment, kiedy mogą w nas rodzić się marzenia i pomysły na ich spełnianie.

Zabijanie nudy

Nudę zabić można dwojako. Albo od niej uciec w świat bodźców. Albo wejść w nią i wykorzystać dla swojej korzyści. Ustaliliśmy, że nuda nie jest wtedy, kiedy nic się nie dzieje. Nuda jest wtedy kiedy nie wiemy co z tym nicsięniedziejstwem zrobić. A co można zrobić? Pokochać! Pokochać ciszę, zatrzymanie, medytację. Nie lękać się tego, że nic się nie dzieje. Że czujemy się wypaleni, albo bez energii. Zabijanie nudy można zacząć od prostych ćwiczeń. Zredukujmy czas naszego obcowania z telefonem. Zafundujmy sobie dziennie 15 minut relaksu w ustronnym miejscu z zamkniętymi oczami. Spacer. Widok z okna. Kontemplacja najprostszych rzeczy. Cisza. Spotkanie z samym sobą. Może się okazać, że tym, o którym wiesz najmniej jesteś ty sam.

Adam Szewczyk

Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.

WYDARZENIA Czytaj więcej
NAJNOWSZE WPISY: