Rowerowa wyprawa przygotowawcza – dzień 4
Po wieczorze spędzonym przy opowieściach z misji ojca Kazimierza Kościńskiego OMI w Kamerunie, nastała niedziela, która dla nas wcale nie oznaczała odpoczynku od jazdy. Słoneczny poranek zapowiadał dobry dzień, dlatego w dobrych nastrojach opuściliśmy Bodzanów, gdzie zdążyliśmy przesiąknąć nieco zapachem kwitnących w pełni rododendronów i bzów z oblackiego ogrodu.
Pierwsza pięćdziesiątka z hakiem w niemal bezwietrznych warunkach i przy małym ruchu na drogach minęła nam gładko i przyjemnie. Przejeżdżając przez opolskie miejscowości zatrzymaliśmy się na przerwę w Malni u rodziny Manueli, której rodzina zapełniła nasze brzuchy kawą, ptysiami i ciastem z owocami. Miło leży się tak na trawie, w ogródku pełnym owocowych drzew i grządek z warzywami, jednak żeby mięśnie nie zapomniały jak się pedałuje, wracamy na trasę.
Przed południem słońce zaczyna jakby bardziej przygrzewać. Czuć, że idzie już długo wyczekiwane lato. Nasmarowani kremami przeciwsłonecznymi docieramy w rodzinne progi naszego rowerowego nawigatora Pyjtra. Gotujemy obiady i znowu jesteśmy częstowani, między innymi przetworami z dyni i koperku. Wdzięczni za gościnność, najedzeni i z nowymi siłami wchodzimy na rowery i suniemy dalej, a naszym celem — Msza święta w Lublińcu. Niedzielną rajzę kończymy koło godziny 18.00 na trawie w Kokotku, gdzie podsumowujemy drugą i ostatnią wyprawę przygotowawczą. Rozjeżdżamy się do domów, żeby już za nieco więcej niż miesiąc, z rowerami pod pachą spotkać się na tej faktycznie długodystansowej trasie.
Ukraina, hojtusia! My jidemo!
Święty Józefie, patronie rodzin — módl się za nami!
Marcin Szuścik
Członek ekipy biura NINIWY. Młody mąż i ojciec. Uczestnik wypraw NINIWA Team. Triathlonista amator.