Jeszcze nigdy nie modliłam się tak intensywnie jak wtedy [ŚWIADECTWO]
Drugi dzień naszej wyprawy miał być ulewny, od rana do nocy, cały dzień miało lać. Dla mnie osobiście - przerażająca wizja. Jest mi zimno i od długiego czasu nie mogę się rozgrzać, nie chcę dodatkowego chłodu. Dlatego bardzo prosiłam, Panie zabierz je, zmień pogodę na jutro, byle nie padało.
I stał się cud. Dlaczego tak myślę?
Pan Bóg w tej zmianie miał swój plan. Nie zabrał całkiem deszczu, zesłał wodę na rozgrzaną, zeschnięta ziemię i nas pielgrzymów, aby nam uświadomić, że potrzebujemy odnowienia. O tym dalej. W tę sobotę zaczęło padać, ale dopiero po południu, akurat jak skończyliśmy Mszę Święta na Przegibku. Zebraliśmy szybko plecaki i pobiegliśmy do schroniska. Tam stłoczeni pod dachami, planowaliśmy co dalej. Decyzja zapadła, że przyspieszymy niedzielną trasę i od razu zejdziemy do miejscowości Rycerka. Tam rozbijemy się wokoło kościoła, gdzie wieczorem było zaplanowane Uwielbienie. Część z nas i tak miała zejść na ten wieczór adoracji, ale Pan Bóg widział, ze potrzebujemy tego wszyscy… Gdy tak schodziliśmy i robiliśmy „nadprogramową” trasę, myślałam sobie „Dziękuję Ci Panie Boże, że mnie wysłuchałeś, ale powiedz jaki masz plan, jeśli dziś robimy jutrzejszą trasę? Co na nas czeka tam na dole?”. Czekał na nas najlepszy scenariusz.
Parafianie z Księdzem Proboszczem na czele, przyjęli na przeserdecznie, a wieczór uwielbienia był kolejnym miejscem cudów. Czy zauważamy ile cudów wydarza się na co dzień? Ja przyznaje się bez bicia, że nie… A to, że wstaję co rano z łóżka o własnych siłach, to ogromny cud. Wydaje mi się to oczywiste, ale w ogóle takie nie jest. Moje ciało woła o pomoc, w teorii powinno być słabe, ale Pan cudem nadaje mu siłę. Pomaga mu przejść kilkadziesiąt kilometrów z plecakiem na plecach, aby doprowadzić mnie do swojego źródła.
W wieczór uwolnienia kolejny raz intensywnie się modliłam, tym razem o uzdrowienie. Nie ma co, Pan Bóg nie ma ze mną lekko. 😉 Modliłam się „Panie Boże, może masz inny plan, ale, proszę, błagam Cię zabierz to co tak mnie zniewala, zabierz te myśli, które mnie od Ciebie oddalają.” Błagałam i błagałam, jak nigdy wcześniej. I co się wydarzyło? Pan zesłał płacz. Łzy popłynęły rzewnie z moich oczu. I tyle. A może aż tyle. Nie było niczego spektakularnego, żadnego spoczynku w Duchu Świętym, zatrzęsienia ziemi. Po prostu łzy. A może aż łzy? Jak ten deszcz, który padał popołudniu. Nie po to aby nas zmoczyć, zniechęcić, ale żeby nas odnowić, nawodnić.
Cudem są te małe kroczki, które każdego dnia wykonujemy, nawet te, które pozornie wydają się być krokami w tył. Bo Boss ma w nich swój plan. Najlepszy plan.
PS Po moim wpisie może wydawać się, że o co nie poproszę, to Pan Bóg to daje. Oj nie, nie, jak widać, proponuję Mu uparcie swój plan, ale przy tym z całych sił staram się akceptować to co Boss mi daje, bo koniec końców okazuje się, że to jest właśnie to czego pragnęłam.
A może mam po prostu u Niego chody…? 😀
PS 2 Jest jeszcze jeden cud, którego doświadczyłam na wyjeździe z NINIWĄ. Cud drugiego człowieka. Gdy nieświadomie wołasz o pomoc, swoją otwartością czy milczeniem, wycofaniem lub właśnie „nadaktywnością” pojawia się taki ktoś, kto usłyszy i zapyta. Nie bójmy się bezpośrednich pytań. Zadawania i odpowiadania, jak to powiedział jeden z towarzyszy, one budują relacje. Otwierają drzwi, uwalniają. Ale o tym może następnym razem… może w Gruzji.”
Aga z Podkarpacia
Marcin Szuścik
Członek ekipy biura NINIWY. Młody mąż i ojciec. Uczestnik wypraw NINIWA Team. Triathlonista amator.