Wyprawa rowerowa – dzień 18
Tym razem pobudkę zorganizował Górnik, puszczając "Alleluja" zespołu TGD.
Po wyjściu z namiotów zauważamy brak rosy i od razu tną nas komary. Jak się później okazało rosa zaczęła osiadać na nas w trakcie jazdy. Odkąd wyjechaliśmy towarzyszy nam gęsta mgła tworząc ciekawy widok, przypominający brytyjski klimat. Podczas pierwszego dystansu na dziurach spada kilka sakw i karimat. Po pięćdziesiątce zatrzymaliśmy się w barze, gdzie Górnik znalazł kulę dyskotekową i zrobił krótką imprezę.
Pogoda była idealna, wiec do granicy z Białorusią dojechaliśmy bez przerwy 70 kilometrów. Na granicy zrobiliśmy sobie zdjęcie z miłymi panami, którzy bardzo chętnie chcieli z nami rozmawiać. W końcu czas na przerwę, ale trafiamy tylko na zamknięte sklepy. Po pewnym czasie udało się, znajdujemy otwarty sklep przy którym robimy przerwę na obiad.
Kolejne 30 kilometrów jedziemy po ukraińskich kocich łbach, jednak łatwiej jechać piaszczysto trawiastym poboczem. W przerwie tego mozolnego dystansu Górnik pyta Piotrka: ” Co ty przez błoto jechałeś, że masz taki brudny rower?” Oznacza to, że Piotrek wkupił się w łaski Górnika… Dystans kończy się wjazdem na asfaltową drogę. Jakby tego było mało, kolejną czekającą na nas nagrodą były dojrzałe jeżyny.
Podczas popołudniowej mszy byliśmy świadkami pięknej chwili, kiedy do Eucharystii w ciszy dołączyło się kilkoro dzieci. Tego dnia nocleg znalazł Franek. Nie da się ukryć, że był to zdecydowanie najlepszy nocleg na tej wyprawie. Od gospodarzy dostaliśmy kartoszki, ugotowane specjalnie dla nas.
Bilans dnia:
- 169 km
Przejechanych kilometrów do tej pory: 2457