Wędrówka po Sudetach – relacje duszpasterzy
Swoim świadectwem z wędrówki podzielili się z nami o. Dominik Ochlak i ks. Marcin Paś. Czym dla nich była ta wyprawa?
O. Dominik:
Wybierając się w Sudety wiedziałem, że będzie sporo niespodzianek jak to zwykle Pan Bóg przygotowuje w trakcie takich wyjazdów. Pierwszą z nich była grupa. Młodzi z różnych stron Polski. Swoją reprezentacje miały: Mazowsze, Podkarpacie, Małopolska i Śląsk. Połączona wędrówka duszpasterstw Pełnych Życia i Niniwy zaowocowała dobrą atmosferą na start. Już pierwszego i drugiego dnia widać było wiele dobra i drobnych gestów, które sprawiały, że powstaje wspólnota w tej drodze po Górach Stołowych, paśmie Bystrzyckim oraz Śnieżnika.
Każdy kolejny dzień to kilometry piękna, które można było chłonąć odpoczywając w nieśpiesznym tempie drogi. To też gościnność naszych gospodarzy, Franciszkanów, rodziny x. Marcina, Salezjanów którzy pozwolili rozbić się namiotami lub przygarnęli pod swój dach. Dobrym elementem tej wędrówki było to, że szliśmy razem z x. Marcinem, to nie tylko jedność ale też okazja, by podzielić się funkcjami duszpastersko-przywódczymi to też bardzo mi pomogło nabrać sił na rozpoczynający się niedługo Festiwal Życia.
Ks. Marcin:
Lubię współtworzyć rzeczy, bo siła jedności otwiera. Zrobić coś najlepiej jak potrafię, ale samemu? Czy raczej współtworzyć wspólnie z innymi dzieła, dopiero dzięki sile wspólnoty? Jeśli mam wybór, stawiam na drugą opcje! Nie inaczej było w minionym tygodniu. Razem z o. Dominikiem Ochlakiem miałem radość współtworzenia wyprawy w Sudetach, łączącej środowisko Niniwy z Kokotka i Pełnych Życia z Gliwic. Surowe warunki życia (bagaż na plecach, namiot, kuchenka połowa) zbliżyły do siebie każdego z uczestników, dając możliwość otwarcia się na siebie. Ujęło mnie zaufanie do Bożej Opatrzności jakie mieliśmy szukając noclegu w maleńkim Karłowie położonym na terenie Parku Narodowego Gór Stołowych. Nikt nie chciał nas przyjąć. Przyjmując bezradnie, że nocleg będzie możliwy tylko dzięki Bożej pomocy zawierzyłem Maryi ten wieczór. Okazało się, że na koniec dnia czekały na nas aż 2 miejsc do rozbicia naszych namiotów! Jechałem w Sudety z pragnieniem współtworzenia wyprawy. Poprzez rozmowy, medytacje i kontakt z własnymi potrzebami mogę podziękować moich braciom z Niniwy za współpracę, której owocem będzie kolejny Festiwal Życia w Kokotku!