4 września| NINIWA Team

Piesza wyprawa do Gruzji – dzień 3

Po raz kolejny wstaliśmy 4h za wcześnie czyli o 5:00, ale luz, powoli zaczynam się przyzwyczajać, że Ojciec nie zna się na zegarku.

Nasz gospodarz (który swoją drogą okazał się liskiem chytruskiem) podwiózł nas do Tekali, skąd ruszyliśmy dalej w stronę Ushguli. Trasa długa, prawie 2500 m przewyższeń, z najwyższym punktem 2963 m. Ryzyko że nie zdążymy, więc potencjalnie będziemy spać w jakiejś dolince. Idziemy i pada. Całkiem niepojęte że te wszystkie krople spadały setki metrów i trafiały akurat w nas. W przerwach jak nie padało, to lało i to srogo.

Będąc gdzieś 1800 m n.p.m. gdy większość była przemoczona do suchej nitki, a w butach chlupotało, stwierdziliśmy że jednak suszenie na mrozie to kiepski pomysł (w nocy miało spaść poniżej zera) i się zawróciliśmy, żeby spróbować kolejnego dnia inną, pewniejszą drogą. Marsz kilka km do miejsca noclegowego. Mijamy góry, szczyty tych najwyższych pokrywa śnieg albo kokaina. Z tej odległości ciężko ocenić.

Dochodzimy do noclegu, którym jest polanka z psami. Psy są upierdliwe. Właśnie słyszałem Asię „ej pies, chyba cię wali”. Wcześniej obślimtał jej karimatę, na której Asia będzie spać, chyba dlatego zwraca się bez miłości do tego przemiłego, acz trochę przerośniętego czworonoga. Gdyby doczepić mu rogi można by wziąć za krowę. Zaraz Msza. Ojciec kazał 15 zdań więc chyba już git.

Wojtek Sontag

Marcin Szuścik

Członek ekipy biura NINIWY. Młody mąż i ojciec. Uczestnik wypraw NINIWA Team. Triathlonista amator.