20 października| Z głowy wzięte

ZAGŁADA ŚWIATA już w ten weekend? Ekspert ostrzega [FAKE NEWS ALERT]

W epoce postprawdy, pseudonauki i fake newsów wyszukiwanie wiarygodnych informacji jest jak strzelanie z łuku do celu. Z zasłoniętymi oczami. W składzie porcelany. Gdy nie umiesz strzelać z łuku.

Nie ukrywam, że ciężko było mi uwierzyć w wyniki niedawnego raportu dotyczącego ilości fake newsów na TikToku. Chociaż to nie sam fakt powszechnej dezinformacji z mediach społecznościowych jest dla mnie najbardziej zaskakujący – wszak to nic nowego – lecz sposób, w jaki młodzi internauci wyszukują informacje.

Google przegrywa z Instagramem i TikTokiem

Operator najpopularniejszej wyszukiwarki świata, która dla millenialsów stała się niemal synonimem internetu, ma problem… z młodzieżą. Pokolenie Z, chociaż dorastało z tą technologią, nie tylko nie potrafi już skutecznie googlować, ale zwyczajnie tego nie robi. Niczego nie zmienia fakt, że usługi Google’a są nieodłącznym elementem każdego smartfona z Androidem, które według najnowszych danych (wrzesień 2022) stanowią aż 88 procent wszystkich smartfonów na polskim rynku. Młodzi po prostu wolą szukać informacji na Instagramie i TikToku.

– Według naszych badań prawie 40 proc. młodych ludzi, szukając miejsca na lunch, nie korzysta z map ani wyszukiwarki. Idą na TikToka albo Instagrama – przyznał Prabhakar Raghavan, wiceprezes Google’a, podczas niedawnej konferencji Fortune’s Brainstorm Tech.

OK, przejrzenie zdjęć wrzucanych na insta przez samą restaurację bądź jej gości albo rekomendacja usłyszana z ust jakiegoś tiktokera może przyczynić się do wyboru fajnej miejscówki. Ale to tylko lunch. A przecież młodzi wyszukują informacji na różne, także znacznie ważniejsze – i poważniejsze – tematy. I co tam znajdują?

Co piąty materiał na TikToku to fake news

Ta statystyka dotyczy Stanów Zjednoczonych i materiałów promowanych przez TikToka w trakcie wyszukiwania najgorętszych tematów w amerykańskich mediach. Takie badanie przeprowadził we wrześniu serwis NewsGuard. Jego specjaliści wpisywali w wyszukiwarkę TikToka frazy związane z wojną na Ukrainie, aborcją, szczepieniami przeciw COVID-19 czy zmianami klimatu. Na 540 zaoferowanych klipów, które zostały zbadane, aż 105 zawierało kłamliwe treści.

Co więcej, badacze zauważyli jeszcze jeden niepokojący trend. Do neutralnie formułowanych fraz autouzupełnianie TikToka dobierało propozycje odnoszące się nawet do różnych teorii spiskowych, z kolei w odpowiedzi na sugestywne zapytania wyświetlały się filmiki forsujące przeciwny punkt widzenia, co prawdopodobnie miało na celu sprowokować użytkowników do komentowania i tym samym zwiększania zasięgów danego materiału. O podobne działania wzmagające polaryzację społeczeństwa jakiś czas temu oskarżany był również Facebook.

Instagram to też śmietnik z fałszywymi informacjami

Badanie NewsGuarda w niewielkim stopniu dotyczy użytkowników w Polsce, bo TikTok nie ogarnia języka polskiego tak dobrze jak angielskiego, więc skala tego zjawiska w naszym nadwiślańskim kraju jest marginalna. Co innego Instagram. Wystarczy, że niewinnie przeglądasz memy, a możesz natknąć się na przykład na to:

Czy w 2023 roku płaca minimalna w Polsce wzrośnie zatem do ponad 6 tys. złotych, jak sugeruje grafika? Nie, nastąpią natomiast dwie zmiany wysokości minimalnego wynagrodzenia i stawki godzinowej – w styczniu i lipcu – do czego w sytuacji prognozowanego na kolejny rok wskaźnika cen powyżej określonego poziomu zobowiązuje ustawa. Czyli to nic sensacyjnego. I co z tego, że wszystko jest całkiem fachowo wyjaśnione w opisie posta, skoro – sądząc po komentarzach – mało kto go przeczytał?

Skoro nie social media, to może w poszukiwaniu informacji zajrzymy na portale – notabene – informacyjne? Uwaga – tam czyha inna pułapka.

Prawo nagłówków Betteridge’a

Zgodnie z tą regułą na każdy nagłówek prasowy kończący się znakiem zapytania można odpowiedzieć „nie” – nawet w ostatnim zdaniu artykułu, do którego mało kto dotrze. Pojęcie to sformułował w 2009 r. brytyjski dziennikarz Ian Betteridge po analizie artykułu, jaki ukazał się na jednym z amerykańskich portali branżowych.

– Powodem, dla którego dziennikarze stosują takie nagłówki, jest ich świadomość, że dana opowieść to prawdopodobnie bzdura i nie ma pokrycia w źródłach ani faktach, ale mimo to chcą, by się ukazała – tłumaczył Betteridge, pisząc o nieodpowiedzialnym dziennikarstwie.

Niestety taka taktyka przyciągania uwagi czytelnika stosowana jest nie tylko przez plotkarskie portale, ale także przez uznawane (i uznające się) za poważne media. Swego rodzaju rozwinięciem tej metody jest gra półprawdą, czyli zamieszczanie w tytule fraz, które wprawdzie nie są fałszem, lecz wyjęte z kontekstu zwyczajnie wprowadzają w błąd. Tym sposobem wśród osób, które zdobywają informacje scrollując Facebooka albo jeden czy drugi portal i przeglądając tylko nagłówki, kreuje się zatrważająco mylny obraz rzeczywistości.

KATOLICKI PUBLICYSTA blokuje przejście do karawanu [SKANDAL]

Żeby nie być gołosłownym, pozwólcie, że przytoczę przykład z własnego podwórka. A raczej chodnika. Niedawno zostałem skarcony przez sąsiadkę z bloku, typową strażniczkę osiedla z majestatu parapetu, za zaparkowanie samochodu przed jej oknami. Wyzywając mnie od najgorszych, argumentowała, że pozostawienie pojazdu w tym miejscu uniemożliwi godne przeniesienie jej ciała do karawanu na wypadek śmierci najbliższej nocy. Serio. Nie ogarnąwszy całego komizmu tej sytuacji, wobec niepowodzeń w próbach podtrzymania merytorycznej dyskusji, starsza pani postanowiła sięgnąć po opcję atomową i powołać się na autorytet niezależnych mediów.

– Za chwilę w ogóle nie będzie wolno parkować na chodniku! I już żadne samochody nie będą tu stały! Tak mówili w TVN-ie… I w „Fakcie” czytałam! – bezlitośnie ciskała we mnie kolejnymi argumentami z kategorii tych ostatecznych.

Oczywiście żadnego zakazu parkowania na chodniku jak nie było, tak nie ma, a ja nie musiałem czytać „Faktu” ani oglądać TVN-u, żeby momentalnie wystawić diagnozę: moja wojująca sąsiadka padła ofiarą nagłówków grozy. Jednak na potrzeby tego artykułu sięgnąłem do wspomnianych źródeł, w tym przypadku do ich internetowych wersji. Chwila szperania w sieci zaowocowała potwierdzeniem mojej tezy. Sprawdźcie sami:

TVN24: Zmiany w sprawie parkowania na chodnikach? Ministerstwo odpowiada
Fakt: Bezwzględny zakaz parkowania na chodnikach i wysokie kary. Ministerstwo wyjaśnia zmiany

Pierwszy przykład wpisuje się w regułę Betteridge’a, drugi to wyrachowane wykorzystanie półprawdy w celu wywołania sensacji i zwiększenia liczby kliknięć. W istocie chodziło wyłącznie o zmianę definicji chodnika i paru innych elementów infrastruktury ujętych w przepisach techniczno-budowlanych. Przyznajcie jednak, że po lekturze samych tytułów moja oponentka z sąsiedztwa mogła śmiało wysnuć wniosek, że wkrótce nie będzie musiała martwić się już o swoją przedostatnią drogę na tym ziemskim padole. Tymczasem wystarczyłoby, żeby przeczytała lub posłuchała czegoś więcej niż tytuł artykułu czy materiału telewizyjnego, żeby nie żyła (sic!) dłużej w błędzie.

Żyjemy w epoce postprawdy

Postprawda to międzynarodowe słowo roku 2016 według angielskiego wydawnictwa Oxford Dictionaries, a redakcja ich znanego słownika zaproponowała taką definicję tego zjawiska: „odnosi się do lub opisuje sytuację, w której obiektywne fakty mają mniejsze znaczenie w kształtowaniu opinii publicznej niż odwołania do emocji i osobistych przekonań”.

Nie bez powodu wybór padł właśnie na to słowo. W ocenie serwisu BuzzFeed w sierpniu tegoż roku rosnąca krzywa popularności fałszywych nagłówków przecięła się ze spadającą krzywą popularności prawdziwych. Wiele źródeł datuje bowiem początek epoki na start kampanii prezydenckiej Donalda Trumpa. W mediach (również tych społecznościowych) zaczęło wtedy się od fake newsów. Najbardziej klikanym nagłówkiem podczas tej kampanii została okrzyknięta fałszywa informacja na Facebooku pt. „Papież Franciszek poparł Trumpa!”, którą otwarło prawie milion internautów – o ponad 100 tys. więcej niż w merytoryczny artykuł „Washington Post” o korupcji Trumpa.

Ale czy to nie jest tak, że sami chcemy i lubimy być oszukiwani? Wyszukiwać i przyjmować tylko to, z czym sami się zgadzamy albo co pasuje do naszej wizji świata? Zgodnie z zasadą „dla nas ważniejsza jest informacja niż źródło, z jakiego pochodzi”:

Co z tą zagładą świata?

Na sam koniec jestem Wam winien jeszcze jedno wyjaśnienie. Zgodnie z regułą Betteridge’a dementuję zakończoną pytajnikiem frazę zawartą w tytule. I mam na to potwierdzenie najlepszego Eksperta:

Lecz o dniu owym i godzinie nikt nie wie, nawet aniołowie niebiescy, tylko sam Ojciec. (…) Dlatego i wy bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie. (Mt 24,36-44)

Ale fakenewsowego alertu nie odwołuję.

Szymon Zmarlicki

Dziennikarz, niedoszły kognitywista, rodowity tarnogórzanin. Rzecznik medialny NINIWY i redaktor prowadzący portalu niniwa.pl. Nogami twardo stąpa po ziemi, głową częściej buja w obłokach. W życiu najbardziej kocha swoją rodzinę, muzykę i góry.