Papua Nowa-Gwinea. Kraj mężczyzn
Po dwóch latach pobytu w Papui-Nowej Gwinei mogę stwierdzić, że kraj ten jest rządzony głównie przez mężczyzn. Pamiętajmy przy tym, że w żyłach Papuasa ciągle płynie krew wojownika, nawet jeśli dzisiaj nosi on garnitur i krawat. Gdzieniegdzie tylko można usłyszeć, że kobieta pracuje w urzędzie, że jest nauczycielką bądź katechetką w parafii.
Wynika to z przeszłości plemiennej i tego, że w Papui-Nowej Gwinei wciąż kupuje się kobiety. Z reguły kupiona kobieta nie ma prawa głosu. Kobieta ma słuchać mężczyzny we wszystkim. Jakoś powoli to zaczyna się zmieniać, ponieważ obecnie dyskutuje się już nad tym, czy kobieta może został posłem w papuaskim sejmie. Wcześniej było to nie do pomyślenia.
W Papui mężczyźni wiedzą wszystko. A nawet jak nie wiedzą, to i tak wiedzą lepiej
Kiedy zostałem wysłany do parafii Koge, moi przełożeni powiedzieli mi, że w Papui-Nowej Gwinei nie naucza się mężczyzn. Oni po prostu wszystko wiedzą, a jeśli nawet nie, to i tak wiedzą lepiej i zrobią po swojemu. W Kościele katolickim istnieją jednak prawdy objawione, które odnoszą się również do mężczyzn. Istnieje prawo kościelne, którego powinni przestrzegać również mężczyźni. Z tego też powodu podszedłem do wspomnianych słów z przymrużeniem oka. Bardzo szybko przekonałem się jednak, że z papuaskimi mężczyznami nie ma żartów. Są oni bardzo wybuchowi i potrafią być agresywni.
Podczas gdy w Polsce wielu dyskutuje nad tym, czy powinno się dopuścić osoby świeckie do pewnych posług w Kościele, tak już w takiej Papui-Nowej Gwinei to świeccy mężczyźni rządzą parafiami. Wynika to z tego, że po Soborze Watykańskim II było tu bardzo wielu misjonarzy z Holandii, Belgii czy Irlandii – i to oni wprowadzali w parafiach rady z funkcją przewodniczącego, rady finansowe, nadzwyczajnych szafarzy Komunii Świętej, katechetów świeckich itp.
Wobec tego zadawałem sobie pytanie: to po co na parafii ksiądz? Skoro ludzie rządzą wszystkim, nawet sobie sami organizują pogrzeby, to lepiej mi wracać do Polski…
Szafarz z trzema żonami, wielowyznaniowi pastorzy…
Nie upadłem na duchu i z czasem zacząłem kontrolować wspomniane rady i ich członków. Przyjrzałem się pracy katechetów, pracy nadzwyczajnych szafarzy Eucharystii. Tak jak przeczuwałem, odkryłem szereg nieprawidłowości. Trudno mi w tym momencie wszystko opisywać, ale na pewno nie było to w porządku, kiedy nadzwyczajny szafarz Eucharystii miał trzy żony. Przewodniczący rady parafialnej stawiał siebie na czele parafii jak pastor w innych wyznaniach, a dodatkowo zarządzał finansami, które wykorzystywał na papierosy i alkohol. Katecheci na wioskach bardziej przypominali pastorów protestanckich, aniżeli katolików. Szkołą katolicką w Koge rządzili pastorzy innych wyznań. Stało się oczywiste, że tak być nie może.
W życiu jednak bywa tak, że jeśli zacznie się walkę z nieprawidłowościami, to natychmiast pojawią się wrogowie, którzy będą chcieli pozbyć się problemu. Moi papuascy przyjaciele próbowali mnie w Koge nastraszyć. Najpierw przyszli na rozmowę, że wszystko musi zostać po staremu. Potem zaczęli mi mówić, że zmiany zniszczą Kościół katolicki. Kiedy te ich argumenty do mnie nie przemawiały, ci zaczęli na mnie krzyczeć, że mnie wyrzucą nie tylko z parafii, ale i z kraju. Powtarzali, że jestem złym księdzem. W końcu szef rady parafialnej chciał się ze mną boksować.
Ich ostatecznym krokiem było pojechanie do biskupa, który na szczęście mnie poparł. W tym miejscu warto wspomnieć, że ci wszyscy mężczyźni rządzili parafią za poprzedniego proboszcza, którym był właśnie obecny biskup. Tym samym można powiedzieć, że biskup mnie poparł, ale kiedy sam był w Koge proboszczem, milczał i bał się cokolwiek mówić i robić w tej sprawie.
Jedno pokolenie misjonarzy nie wystarczy
Z perspektywy czasu mogę o tym mówić ze śmiechem, ale w tamtym czasie nie było mi do śmiechu, kiedy spotkałem się z agresywnymi i nieobliczalnymi mężczyznami z Papui-Nowej Gwinei, którzy chcieli zawłaszczyć Kościół katolicki. Obecnie dobrałem sobie do współpracy kilku dobrych mężczyzn i kilka dobrych kobiet, i starami uporządkować parafię.
Jeśli nawet potrwa to kilka lat, to przynajmniej mój następca w Koge będzie miał mniej pracy. Osobiście myślę, że kształtowanie dojrzałego mężczyzny papuaskiego, który będzie gotów dbać o swoją rodzinę, Kościół czy pracę, może zając jeszcze sporo czasu i jedno pokolenie misjonarzy na to nie wystarczy.
Przeczytaj również:
Papua-Nowa Gwinea: Nietypowa intencja mszalna i porwane autobusy
Duende i masalai, czyli w co wierzą ludzie w Ekwadorze i Papui
ks. Łukasz Hołub
Od dziecka czuł, że ma zostać misjonarzem. W 2013 r. przyjął święcenia kapłańskie i został księdzem archidiecezji przemyskiej. Na pierwsze misje wyjechał w 2016 r. do Ekwadoru, gdzie spędził cztery lata. Od 2021 r. pracuje w Papui-Nowej Gwinei. Obecnie jest proboszczem parafii Koge w diecezji Kundiawa.