Czy da się nauczyć gry na gitarze z YouTube? Tak, ale…

Trochę niezręcznie podejmować mi ten temat, bo swoje podrygi w sieci mam i ja. I chociaż cesarzem internetu jeszcze nie jestem (wszystko przede mną!) biorę się za to. Za fenomen youtubowych kanałów dydaktycznych i za wątki z nim współistniejące. Pokażę Wam też kilku topowych gitarowych profesorów z internetowych uniwersytetów.

Jest nas na świecie 8 miliardów. Przewiduje się, że do 2050 roku ta liczba dobije do prawie 10 miliardów. To znaczy, że wszystkiego jest coraz więcej. YouTube’owych gitarzystów też.

Co myślę o nauce z internetu? Myśl kontrowersyjna

Tak, to jest pierwsza obserwacja – jest tego dużo. Bardzo dużo. Może nawet ZA DUŻO. Centralnym problemem nowopowstającego dzisiaj kanału na YT nie jest ani merytoryczność, ani jakość techniczna, ani montaż. Dzisiaj każdy dzieciak takie sprawy ogarnia. Problem nr 1 to:

ZASIĘGI

Złoto naszych czasów. Ilość subskrybentów, lajków i odsłon stała się obsesją sieciowych bywalców i głównym, jeśli nie jedynym wyznacznikiem jakości. Albo inaczej – jakość przestała się liczyć. Liczy się ZASIĘG.

Nic nowego. Zainteresować jak największy tłum swoim produktem, a potem tłumowi go sprzedać. Pokusa stara jak świat. I bądźmy szczerzy, nikt z nas nie jest od niej wolny.

Uczyć się z internetu czy się nie uczyć? Oto jest pytanie

Problem nie jest zerojedynkowy. Co innego, jak ktoś nie umie nic i zaczyna od zera. Inaczej ze średniozaawansowanymi. Jeszcze inaczej z tymi zaawansowanymi.

Pytanie czy chcesz, żeby ci ktoś palce na gryfie ustawiał, czy szukasz jedynie inspiracji? Albo jakiejś jednej myśli wypowiedzianej od niechcenia przez kanałowego guru, a która akurat cię oświeci? Pytanie, czy chcesz się nauczyć pitolić solo do bluesa w E czy też szukasz akordów do skomplikowanego standardu jazzowego?

Zróbmy tak: napiszę, co w moim subiektywnym odczuciu jest plusem, a co minusem internetowej edukacji.

Plusy e-nauki

  1. Powszechna dostępność.
    Znajomy rzekł był, że od czasów wynalezienia koła, internet to wynalazek, który najbardziej zmienił świat. Racja. Dzięki niemu możemy o każdej porze i w każdym miejscu zażyczyć sobie każdej e-lekcji.
  2. Darmowość.
    Za totalną darmochę (pomijając abonament za internet i kursy płatne) możemy się uczyć, słuchać, oglądać, podglądać, próbować i powtarzać w nieskończoność, co tylko chcemy (czytaj: co tylko ludzie do sieci wrzucą).
  3. Różnorodność.
    Oferta, jaką daje nam sieć, zdumiewa i przeraża jednocześnie. Pojemność globalnych serwerów wydaje się nieograniczona, chętnych do stania się e-gwiazdą przybywa w postępie geometrycznym, a uzyskanie w wyszukiwarce hasła: NIE ZNALEZIONO WYNIKÓW graniczy z cudem. Chcę powiedzieć, że internet jest w stanie zaspokoić każdą naszą potrzebę. No dobra – prawie każdą.
  4. Jakość.
    OK, sieć to wolna amerykanka. Rzeczywistość, w której każdy może ogłosić się mesjaszem, geniuszem, fachowcem, prorokiem czy kim tam jeszcze. Więc nie dziwmy się, że jest w niej pełno kur udających orły. Ale prawdą jest i to, że w internecie są też najlepsi, którzy prezentują najwyższą jakość. Tylko jak, będąc na początku drogi, odróżnić jednych od drugich? No właśnie…

Minusy e-nauki

  1. Dżungla.
    Tu jest wszystko co najgorsze i co najlepsze. Warto wybierać to drugie. Ale jak się nie znam za bardzo, to klops.
  2. Brak weryfikacji.
    E-nauczyciel jest fajny, bo jest za darmo, na zawołanie, nie krzyczy i super wygląda w tym okienku. Ale jak on ma sprawdzić, czy ćwiczę tak jak trzeba? Czy nie wchodzę nieświadomie w jakieś maliny?
  3. Unifikacja.
    To dla mnie bodajże największy minus internetu w ogóle. Jego globalny charakter sprawia, że wszyscy zaczynamy być do siebie podobni. Zanikają regionalne i kulturowe różnice. Metalowy gitarzysta z Korei wygląda i gra tak samo jak ten z Kalifornii. Dlaczego nie na odwrót? Bo światowa hegemonia kultury anglo-amerykańskiej jest faktem. Jeśli jest kanał, który formuje miliony adeptów sześciu strun, to powstaje w ten sposób armia podobnych do siebie klonów. Tak jest zarzynana jedna z największych wartości w sztuce – oryginalność.
  4. Intencje YouTuberów.
    Tutaj dziegciu będzie najwięcej. YouTuber to dzisiaj zawód, na którym można zarobić miliony. I wielu zarabia. Wielu gitarzystów (i to dobrych gitarzystów) zrezygnowało z kariery sceniczno-płytowej (tak to nazwijmy) kosztem tej sieciowej. Rozwój muzyczny poświęcili dla rozwoju kanału na YT. Nie ma w tym nic złego. Skoro ktoś tak chce, czuje się w tym świetnie i do tego zarabia krocie – pogratulować i pozazdrościć. Stawiam tylko proste pytanie – czy panu z YouTube’owego okienka rzeczywiście zależy na tym, byś dobrze grał?

Refleksje osobiste

Ludzie latami budują kanały na YouTubie z taką samą intencją, z jaką od zawsze buduje się firmy, interesy i kariery. Ameryki nie odkryłem. Dla osobistego sukcesu. Dla kasy. Dla spełnienia.

Jednak często odpalam jakiś filmik i widzę, jak ktoś coś tam tłumacząc robi srogą minę wielkiego fachowca. I nie umiem uwolnić się od wrażenia, że ta prosta potrzeba popisania się swoją elokwencją jednak tutaj dominuje. Choć jest ukrywana jak najbardziej wstydliwy sekret.

Wiecie, co chcę powiedzieć? Że często główną motywacją, dla której wrzucamy nasze nauki do sieci, nie jest wcale pomoc innym, ale popisanie się przed innymi! Jakie to próżne i ludzkie!

Jak się w tym odnaleźć? 3 ZŁOTE REGUŁY

Przede wszystkim musimy uświadomić sobie te trzy rzeczy:

  1. Tym, komu najbardziej zależy na Twoim rozwoju, jesteś Ty sam.
  2. Tym, kto najbardziej skorzysta na Twoim rozwoju, jesteś Ty sam.
  3. Twoim najlepszym nauczycielem jesteś Ty sam.

Wiedzieliście o tym? Oczywiście wiedza, która jest naokoło nas i ludzie, którzy mogą nas czegoś nauczyć i zainspirować, są nam potrzebni. Nawet internet jest nam potrzebny. W każdym razie na pewno może być pożyteczny. Jednak musimy wiedzieć jak z tego wszystkiego korzystać, by nasz rozwój był najbardziej optymalny.

Dobry nauczyciel, zwłaszcza na początku, jest jak najbardziej OK. Ale w realu. Jak już staniemy na własnych nogach, można pomału wchodzić do dżungli internetu i – uważając na jadowite pająki – zacząć szukać dobrych dla siebie owoców. Pamiętając, że internet nigdy nie powinien być wyrocznią, a jedynie inspiracją.

I – co najważniejsze – szukaj własnej drogi. Świat sztuki pełen jest dzisiaj ludzi bardzo sprawnych, ale mało oryginalnych. A przecież jesteśmy jak płatki śniegu – są nas miliony, ale każdy jest inny.

Skończę refleksją, którą podzieliłem się niedawno z moim kumplem. Niech to będzie podsumowaniem tego tekstu. A już całkiem na koniec kilka najpopularniejszych na świecie gitarowych kanałów na YouTubie, które szczerze polecam.

Zawsze chciałem być Paganinim. Nie udało się. Z drugiej strony Paganiniemu nigdy by się nie udało być Szefcem, gdyby z jakichś dziwnych powodów zechciał nim być. Bo nie da się być tym, kim się nie jest (Lennon), a każdy z nas jest wyjątkowy, niepowtarzalny i nie-pod-ra-bial-ny (Bóg). Porównywanie i dążenie do bycia lepszym od innych jest koncepcją z piekła rodem. Natomiast dostrzeganie i docenianie w każdej istocie okruchów Bożego geniuszu jest niebiańskie. A jedynym, od którego warto być lepszym, jestem JA z wczoraj.

Najpopularniejsze kanały gitarowe na YouTubie

1. Swiftlessons

2. Rick Beato

3. Tim Pierce

4. Corey Congilio

5. Paul Davis

6. Marty Music

Adam Szewczyk

Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.