30 października| Artykuły

Znaczenie małżeństwa i rodziny w społeczeństwie

Statystycznemu mieszkańcowi naszego pięknego kraju nad Wisłą słowo małżeństwo wciąż jednak kojarzy się ze związkiem kobiety i mężczyzny. I to […]

Statystycznemu mieszkańcowi naszego pięknego kraju nad Wisłą słowo małżeństwo wciąż jednak kojarzy się ze związkiem kobiety i mężczyzny. I to takim zawartym przed ołtarzem. Ale to pomału się zmienia. Redefiniowanie pojęć ważnych słów to specjalność naszych czasów.

Wiki idzie trochę z tych czasów duchem i zapodaje tak: Małżeństwo – kulturowo uznany związek co najmniej dwóch osób, najczęściej mężczyzny i kobiety. Najczęściej, czyli nie zawsze. Już w kilkudziesięciu krajach świata, tych z etykietką ROZWINIĘTE, za małżeństwo uważa się także związek dwojga osób tej samej płci. W kolejce stoją jeszcze inne konfiguracje, ale pomalutku. Na wszystko przyjdzie czas.

Dlaczego małżeństwo i rodzina są takie ważne i dlaczego nie wszystko złoto, co się świeci?

Najstarsza instytucja świata

Instytucja małżeństwa znana jest wśród wszystkich ludów, kultur i religii. W zasadzie nie są znane społeczności, w których ludzie nie wchodziliby w związki małżeńskie. Jakkolwiek rozumiano by w nich pojęcie małżeństwa. Znany brytyjski antropolog społeczny Edmund Ronald Leach stwierdził, że nie ma jednej definicji małżeństwa, którą można by zastosować do wszystkich kultur. No i chyba ma rację. Bo tu poligamia, tam poliandria, tu heteroseksualizm, tam homoseksualizm, tu matriarchat, tam patriarchat. Co kraj to obyczaj. Do wyboru do koloru. Jednak na coś trzeba się zdecydować, żebym zdążył przed zmrokiem napisać ten tekst. Po pierwsze jest coś takiego jak naturalna, pierwotna intuicja. Poparta do tego najprostszą obserwacją otaczającego nas świata. I na tej intuicji oraz obserwacji można zbudować przekonanie o tym, co to jest związek małżeński. Nawet prymitywny świat zwierząt daje bardzo czytelny komunikat. Tam też są odchyły. Ale tam wciąż wiadomo, co jest normą, a co nie. Pewnie dlatego, że nie mają dostępu do internetu. 🙂 Dzieciom nie trzeba żadnych mądrych katechez ani krzykliwych manifestacji, by zorientowały się co jest ok, a co nie. Oczywiście dzieciom tą intuicję można bez trudu storpedować i wmówić dosłownie wszystko. Tak jak dorosłym można storpedować szept sumienia i też wmówić wszystko. To dlatego rodzice wychowujący dzieci mają tak strategiczne znaczenie. Nie tylko dla tego dziecka. Nie tylko dla całej rodziny. Dla całego świata. Biblia jako ortodoksyjny poradnik życia rodzinnego też nie pozostawia miejsca na ruch: Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę. Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną. Rdz 1, 27-28.

Kolejność czynności

Często spotykam się z takim pomysłem na życie: najpierw się dorobimy, ustatkujemy, zbudujemy dom, kupimy porządne auto. Potem pomyślimy o dzieciach. To w zasadzie filozofia praktykowana przez całe społeczeństwa współczesnej cywilizacji. Jakie owoce daje takie praktykowanie? Coraz większy dobrobyt i coraz mniej ludzi do jego konsumowania. Kryzys demograficzny w Europie jest niepokojącym faktem. Umieramy. Pieniądz stał się dla nas ważniejszy niż życie drugiego człowieka. Już kilkanaście krajów starego kontynentu ma status: wymierający. O demograficznej bombie zagrażającej Europie krzyczą wszyscy, którzy czają powagę sytuacji. Skąd się wzięła tak katastrofalna rzeczywistość? Jak to skąd? Z naszych rodzin. Jeśli system zdołał przekonać rodziców, że pieniądz jest bogiem, to taką samą wiarę rodzice przekazują swoim dzieciom. Dzieci z taką katechezą brawurowo zdobywają świat. Bóg i te sprawy mogą przecież poczekać. Jak przychodzi czas na założenie rodziny, to najpierw musi być dobra praca (ze wskazaniem na dobra), duży dom (za wskazaniem na duży), fura, pies. Potem przychodzi czas na dzieci. Upraszczam oczywiście, ale tym uproszczeniem chcę zwrócić uwagę na pewien typ mentalności, który moim zdaniem odpowiada za tą demograficzną katastrofę. W księdze Rodzaju czytam: Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną. Tutaj mamy inną kolejność. Najpierw dzieci, potem zdobywanie świata. Bo to dzieci dają rodzinie siłę by zdobywać świat. Ale jakiś dziwny wirus zmusza nas do innego myślenia. Takiego, w którym dziecko staje się dla tej rodziny zagrożeniem. Ten wirus ma imię. Antykoncepcja.

Życie cudem jest

Rozpętał się w Polandzie prawdziwy aborcyjny kocioł. Skoro moje pisanie publikuje portal niniwa.pl, to wiadomo jakie mam poglądy na życie i te sprawy. Ale też nie chciałbym swoim głosem, czy raczej jego temperaturą, mieszać w tym kotle jeszcze bardziej. Smutno mi widząc to, co się dzieje. Nie tylko smutno. Jestem poważnie zaniepokojony. Wojna dwóch cywilizacji, życia i śmierci, o której mówił już JPII wkracza w coraz bardziej zacięte fazy. Można mieć radykalne poglądy, ale trzeba z nimi spokojnie i z miłością do świata wychodzić. Jak Jezus. Najbardziej łagodny radykał w dziejach. Nie sądzę, że agresja, łobuzerka czy najbardziej nawet mądre ustawy i fejsbookowe elaboraty mogą realnie coś zmienić. Wszystko jest w rękach rodziców. Naprawdę. To od nich zależy przyszłość świata. To dlatego o małżeństwo toczy się taka batalia. To wojna o przejęcie sfery wpływów. Ktoś powiedział, a propos islamizacji Europy, że muzułmańskich radykałów nie pokona żadna chrześcijańska armia. Ale pokonają ich smartfony, które do rąk dostaną ich dzieci. I miał ten ktoś rację. Historia pokazuje, że te same smartfony zdołały już zmasakrować znaczną część chrześcijańskiej populacji. Dlaczego nie miały by tego zrobić gdzie indziej?

Rodzina patologiczna

Nawet jeżeli rodzina w dzisiejszych czasach decyduje się na potomstwo, to jest to zazwyczaj model 2+1. Czyli MAMA,TATA (tradycyjnie rzecz ujmując) i DZIECKO. Popularny jest też wzór 2+2. Czyli rodzice i dwójka dzieci. Najlepiej chłopak i dziewczynka. Do tego jeszcze pies, domek z ogródkiem i drobnomieszczańska kariera nabiera tempa. Układ typu 2+4 i więcej bywa nazywany patologią. Nie przesadzam. Sam słyszałem nie raz, nie dwa, kiedy o rodzinach wielodzietnych mówiono patologiczne. Ja akurat uważam, że dobrze sytuowane rodziny z jednym dzieckiem to patologia. Nie chcę nikogo obrazić. Mówię o sytuacjach, kiedy rodzice nie mają żadnych racjonalnych powodów (typu materialne, mieszkaniowe, zdrowotne) by mieć nie mieć więcej niż jedno dziecko, a z jakichś powodów ich nie mają. Bo praca, bo umiłowanie komfortu i życiowej przestrzeni itd. To jest prawdziwa patologia. Kiedy rodziny z wielkim potencjałem na przekazywanie życia marnują go tak, że aż żal patrzeć. Na koniec tego akapitu, w ramach patologii i tego młyna polskiego napiszę o Tonio Tavares de Mello. To założyciel Katolickiej Wspólnoty Dzieciątka Jezus. Ojciec adoptowanych 42 dzieci. Wszystkie łączy jedna rzecz – są niepełnosprawne i cudem przeżyły aborcję. Wobec narracji jaka sączy się z mediów głównego nurtu, ten przypadek jest jak twardy kamień, który wpadł pod kosiarkę. Sam Tonio mówi o sobie tak: Gdyby nie pełna miłość Boga i ufność, którą pokłada On we mnie, nie byłbym w stanie tego zrobić. Mogę być w pełni ojcem dla 42 niepełnosprawnych dzieci tylko dlatego, że siłę na realizację tego posłania otrzymuję od Boga. Ta siła nie jest ludzka. Kumamy? Jest prosty powód, dla którego nie potrafimy być dobrymi rodzicami – zapominamy o naszym Ojcu, który jest w niebie.

Laboratorium miłości

Tym powinno być małżeństwo. Laboratorium miłości. Oto ważne biblijne kody małżeńskie: Żony, bądźcie uległe mężom swoim jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak Chrystus Głową Kościoła. Ef 5,22-24 Mężowie, miłujcie żony swoje, jak i Chrystus umiłował Kościół i wydał zań samego siebie. Ef 5,25-28. Kobiety z alergią na patriarchat uspokajam. Chrześcijański patriarchat jest dla was bardzo korzystny. Skoro mężowie mają was kochać tak, jak Jezus kocha Kościół, to znaczy, że oni będą za was umierać! Tak jak i wy dla nich zresztą też, kiedy musicie liczyć się z ich głupim zdaniem. Trochę zdezaktualizowało się dzisiaj pojęcie miłości. Jest kojarzona głównie z komfortowymi stanami emocjonalnymi i miłymi uczuciami. Wróć. Miłość to umieranie. Wszelkie uczucia jakie temu umieraniu towarzyszą są efektem ubocznym. Czasem błogosławioną radością, czasem trudną próbą naszej wytrwałości. Miłość to decyzja. Małżeństwo decydujące się na dziecko podejmuje decyzję miłości. Czyli decyzję o umieraniu. Jeśli nasze dzieci będą się wychowywać w rodzinach, gdzie nie ma lęku przed umieraniem z miłości, to możemy być pewni, że z taką miłością i dla takiej miłości będą zakładać kolejne rodziny. I będzie szansa, że ten świat będzie chociaż trochę taki jak powinien.

Adam Szewczyk

Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.

WYDARZENIA Czytaj więcej
NAJNOWSZE WPISY: