1 listopada| Artykuły

Jak wyjść ze strefy komfortu?

W zasadzie to ja już nie wiem, czy zalogowanie się w tak zwanej strefie komfortu jest cacy czy be. I […]

W zasadzie to ja już nie wiem, czy zalogowanie się w tak zwanej strefie komfortu jest cacy czy be. I co rozumieć pod tym jakże popularnym dzisiaj hasłem.

Strefa komfortu, to stan, w którym człowiek nie czuje potrzeby, aby stawiać sobie jakiekolwiek wyzwania. Osoba będąca w strefie komfortu żyje z dnia na dzień, robiąc to co musi. Dla niektórych taka rzeczywistość to marzenie. Dla niektórych koszmar, który jest strefą totalnego dyskomfortu.

Jak jest u ciebie?

Raj. Pierwsza strefa komfortu?

To dobre pytanie. Czy Adam z Ewą przed zadymą żyli w strefie komfortu? Czy rzeczywistość rajskiej idylli można tak nazwać? Absolutne bezpieczeństwo, wieczna gwarancja wszystkiego co potrzebne do życia, urzekające piękno otaczającego świata, zero zmartwień, wyzwań, stresującej i wyczerpującej pracy. Pierwsi ludzie mogli całymi dniami wylegiwać się w promieniach słońca na zieleniutkiej i mięciutkiej trawie. Albo spacerować rajskimi alejkami przy akompaniamencie chóru słowików. I bezstresowo konsumować swój pierwszy w historii związek małżeński. Trochę wizja raju a’la Świadkowie Jehowy, ale nic nie poradzę na to, że tak mniej więcej sobie go wyobrażam. Jeżeli ten biblijny, przedgrzechowy raj był taką strefą komfortu, takim miejscem gdzie nie było żadnych wyzwań i zagrożeń, to czy słysząc zachętę Franciszka by zejść z kanapy można za takim rajem tęsknić? Raj nie był taką strefą komfortu. Tam wśród tych zielonych krzewów czaił się wąż ze swoją pokusa. Pokusa to pierwsze wyzwanie człowieka, które musi podjąć i które skutecznie wyprowadza go z tak zwanej strefy komfortu.

Równowaga

Równowaga jest złotą receptą na życie. Prawdziwe szczęście to stan idealnej równowagi. Ani nie jest dobrze jak dobrych rzeczy mamy za dużo, ani jak złych za mało. Jeżeli za strefę komfortu uznamy stan, w którym leniwie osiadamy na laurach i nie doświadczamy bodźców prowokujących do zrobienia czegoś ponad, to źle. Jak bezrefleksyjnie rzucamy się w otchłań nieznanego ignorując wszystkie ostrzegawcze sygnały jakie wysyła nam organizm, też źle. Przebywanie w strefie dyskomfortu jest równie niszczące. Gdzie przebiega granica między jednym a drugim, między tym co jeszcze powinieneś zrobić w tym czego już nie? Jaką szerokość ma pas twojej życiowej aktywności mieszczący się między strefą komfortu, a dyskomfortu. To sprawa indywidualnego rozeznania. Nikt za nas tej granicy nie wyznaczy. Nikt za nas nie utrzyma równowagi.

Zrób coś nowego

Od tego zacznij opuszczanie kanapy. Zrób coś nowego. Niekoniecznie w sensie rodzaju czynności. Zrób coś, co wiąże się z nieznaną do tej pory reakcją otoczenia. I z twoją reakcją na tą reakcję. Na przykład zrób coś co robiłeś setki razy, ale po raz pierwszy pokaż to światu. Na przykład wrzuć pierwszy w swoim życiu filmik na YT. Bądź gotowy na każdy feedback. Na krytykę, drwinę albo zupełne niezauważenie. Sam nie wiem co gorsze. Na pochwały nie musisz się specjalnie przygotowywać. Każdy umie je przyjmować. Zaryzykuj ośmieszenie. Stań nago przed tłumem. To ważny krok.

Zadbaj o rozwój

Każdy z nas ma inny potencjał. Ani to nasza zasługa, ani wina. Ktoś tak po prostu zadecydował. Ale jedna rzecz jest u wszystkich wspólna – prawo rozwoju. Jeżeli działasz, pracujesz, inwestujesz – nie ma opcji, żebyś się nie rozwijał. Mniej, bardziej, prywatnie, publicznie – jakkolwiek, ale zawsze do przodu. Patrzenie się na innych nie ma sensu. Ważne by stawać się lepszym od samego siebie. To jest cel wychodzenia ze strefy komfortu. Pokonywać siebie, a nie innych.

Kreatywność

Mam znajomych, którzy kilka lat temu wykonali skok na głęboką wodę. Jako młode małżeństwo na dorobku przeprowadzili się na drugi koniec polski. Kupili z lekka zapuszczony dom i mieszkając w nim na kartonach remontowali przez rok. Zamieszkali w zupełnie nowym środowisku. Nie mieli tu nikogo. Naprawdę, opuścili swoją komfortową strefę. Nowa sytuacja, choć początkowo przycisnęła ich do ziemi, po czasie wygenerowała niespodziewane, kreatywne możliwości, o których wcześniej nawet nie zdążyli pomyśleć. Chcę powiedzieć, że gdy wykonujesz jakiś odważny krok w nieznane, to zawsze masz więcej do zyskania niż stracenia. Choć przed wykonaniem tego kroku myślisz dokładnie na odwrót.

Bez ociągania

Miałem kiedyś w życiu do podjęcia ultraważną decyzję. Pewien kapłan powiedział – zdecyduj się na coś. Nie ważne czy to będzie dobra decyzja czy zła. Ważne, że będzie twoja. Bo tak naprawdę tylko na swoich decyzjach i swoich błędach można się czegoś nauczyć. Nie chcę reklamować działania pochopnego. Nieprzemyślanego. Z cyklu co nagle to po diable. Ale myślę, że zwlekanie z podjęciem decyzji może wynikać ze zwykłej obawy przed wykonaniem kroku i jego konsekwencjami. Zbyt długie analizowanie i rozkminianie skutków tego co zamierzam zrobić prowadzi często do zakłamanych wniosków. Jak w tym kawale o facecie, który chciał od sąsiada pożyczyć siekierę. Myślenie nie zawsze pomaga. Czasem lepiej po prostu zrobić i przekonać się jak jest naprawdę.

Nie za wszelką cenę

To nieprawda, że zawsze powinno wybierać się to, czego się boimy, kosztem tego co jest znane i bezpieczne. Idea mądrego wychodzenia ze strefy komfortu zakłada, że nawet najbardziej odważne kroki powinny mieć racjonalne podłoże. Odwaga to nie to samo co szaleństwo. Idealnym przykładem jest Philippe Petit. Człowiek, który bez zabezpieczeń przeszedł po linie rozpiętej między dwoma budynkami World Trade Center. To naprawdę wyglądało na szaleństwo i bez wątpienia było aktem wyjścia ze strefy komfortu. Ale on do tego wyczynu przygotowywał się latami. Wszystko było przemyślane, zabezpieczone i dopięte. Jeśli czujesz, że nie jesteś gotowy, że ryzyko porażki jest zbyt duże, mówisz NIE. Zresztą mówienia NIE też trzeba się nauczyć. O wiele łatwiej jest przytakiwać i dla zrobienia dobrego wrażenia na wszystko się godzić. Odmową można się narazić albo ośmieszyć. Mówienie NIE też może być wychodzeniem ze strefy komfortu.

100 srok

Choć czasy wymuszają od nas praktykowanie multitaskingu, to nie jest to dobra droga. Multitasking jest zepsutym owocem naszej cywilizacji. Zrodziła go chciwość, chora rywalizacja i wyścig szczurów. W tym kontekście wyjście ze strefy komfortu oznacza uwolnienie się od zniewalającej potrzeby liderowania i błyszczenia. Wielu z nas czuje się komfortowo dopiero wtedy, kiedy nasze notowania idą w górę a sukces staje się naszym drugim imieniem. Zajmuj się jedną rzeczą, ale porządnie. Planuj czas. Segreguj zadania, które masz do wykonania. Najpierw zrób to co najważniejsze. Potem to co drugorzędne. Sprawy najmniej istotne spróbuj olać. Będziesz miał więcej czasu na to, co naprawdę istotne.

Dbaj o zdrowie

Realizując nasze strategiczne cele zapominamy o jednym z najbardziej strategicznych celów życia, jakim jest zdrowie. Im wcześniej i lepiej o nie zadbasz, tym wdzięczniej ci się ono odpłaci w przyszłości. Wyjdź ze swojej strefy komfortu i zmień swoje nawyki żywieniowe. Wygospodaruj w swoim tygodniowym grafiku czas na aktywność fizyczną. I pamiętaj, człowiek wyspany jest najbardziej produktywny.

Ego, kolego

Wyjście poza tą sferę jest najtrudniejsze. Człowiek jest w stanie zdobyć się na bardzo wielki trud i ryzyko. Pod warunkiem, że robi to dla siebie. Dla swojej chwały, satysfakcji, kariery, pieniędzy. Gdybyśmy spróbowali wyjść poza tą strefę i z tą samą energią zrobić coś dla innych. Albo chociaż z połową tej energii. Pokonać swoje ego i przekonać się, że poza nim jest życie. I to nawet lepsze. Matka Teresa z Kalkuty zrobiła to. Zostawiła siebie i zajęła się drugim człowiekiem. Nie chodzi o to, by być Matką Teresą. Mamy być sobą. Ale choć trochę dla innych.

Adam Szewczyk

Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.

WYDARZENIA Czytaj więcej
NAJNOWSZE WPISY: