unsplash.com
3 listopada| Artykuły

Cyfrowa rewolucja w muzyce

Jedyną stałą rzeczą w życiu jest zmiana. Heraklit z Efezu. Trudno się z tym nie zgodzić. To co dzieje się […]

Jedyną stałą rzeczą w życiu jest zmiana. Heraklit z Efezu. Trudno się z tym nie zgodzić. To co dzieje się w muzyce jak mało co potwierdza prawdziwość słów legendarnego filozofa.

Harry Lehmann to współczesny niemiecki filozof, który próbuje w swoich pracach ogarnąć zagadnienia związane ze współczesną estetyką, filozofią sztuki i ogólnie zjawiskiem cyfrowej rewolucji w muzyce, którą nazwał NOWĄ MUZYKĄ. Najbardziej zjawisko nowej muzyki prześwietlił w swojej książce o jakże mądrze brzmiącym tytule: Rewolucja cyfrowa w muzyce. Filozofia muzyki.

Zobaczmy w dużym skrócie, do czego ta rewolucja doprowadziła.

Gitara elektryczna

Nie żebym był tendencyjny, ale wszystko wskazuje na to, że początkiem tej rewolucji był niewielki, drewniany instrument naszpikowany kabelkami i potencjometrami. Gitara elektryczna. Wszystko zaczęło się w 1931 roku w kuchni niejakiego Georga Beauchampa. Kiedy stracił pracę u, nomen omen, producenta gitar National, zaczął eksperymentować w domu. Przy pomocy kawałków drutu i magnesów skonstruował w końcu pierwszy na świecie przetwornik do gitary elektrycznej. Potem poprosił o wsparcie dwóch kolegów: Paula Bartha i Adolpha Rickenbackera. Finalnie to ta trójka odpowiada za ruszenia małego kamyczka, który uruchomił potężną lawinę instrumentów zasilanych prądem. Pierwsza gitara elektryczna świata wygląda tak:

Elektrofony

Jednak to nie gitara elektryczna była historycznie pierwszym instrumentem na prąd. Tutaj trzeba cofnąć się aż do roku 1876. Wtedy to Elisha Gray skonstruował muzyczny telegraf, który jest uznawany za pierwszy instrument elektroniczny świata. Pierwszy koncert muzyki elektronicznej odbył się w 1914 roku w Mediolanie. Od tych momentów powstawanie nowych instrumentów elektronicznych, brzmień, nurtów i gatunków nabrało zawrotnego tempa. Człowiek szybko zorientował się, że możliwości kreowania brzmień i klimatów jakie daje elektronika są nieograniczone. Rewolucji rockowej, w której podstawowymi narzędziami były gitara elektryczna, bas i perkusja wyrosła realna konkurencja, w postaci rewolucji elektronicznej. Rodzą się artyści o globalnym zasięgu, jak chociażby Tangerine Dream, Jean Michel Jarre, Kraftwerk czy Klaus Schulze. W Polsce mamy Józefa Skrzeka, Czesława Niemena czy później Marka Bilińskiego.

Hammond, Rhodes, Moog

Jest grupa instrumentów elektrycznych, których możliwości brzmieniowe zostały wykorzystane w muzyce rockowej i jej pochodnym. Organy Hammonda powstały w 1935 roku w USA. Z myślą o alternatywie dla organów piszczałkowych w… kościołach! Cóż za ironia losu. W kościołach przyjęły się średnio. Za to w muzyce rockowej znakomicie. To do dzisiaj jedyny chyba instrument klawiszowy respektowany przez rockmenów. Ale też przez jazzmenów czy popowców. Choć lata jego świetności minęły, to bez wątpienia do dziś jedno z najważniejszych brzmień w muzyce.

Rhodes, czyli elektryczne piano jest obok organów Hammonda jednym z najważniejszych instrumentów klawiszowych w muzyce rozrywkowej. Ciekawe jest to, że Rhodes jest instrumentem elektryczno-akustycznym bez elektronicznych generatorów dźwięku. Dźwięk powstaje akustycznie, natomiast elektrycznie jest wzmacniany. Można by go nazwać elektrycznym wibrafonem. Trudno wyobrazić sobie bez tego instrumentu na przykład muzykę Stevie Wondera.

Natomiast klawisze Mooga to grupa analogowych syntezatorów. Są uznawane za jedne z pierwszych szeroko stosowanych instrumentów elektronicznych.

Nowe

Prąd i powstanie milionów zasilanych nim urządzeń wywrócił świat do góry nogami. Nie tylko muzyki. Rewolucja elektroniczna w muzyce jest wielopłaszczyznowa. Po pierwsze zaowocowała powstaniem nowych instrumentów, co dało absolutnie nieosiągalne do tej pory i nieograniczone możliwości brzmień i ekspresji. Po erze muzyki klasycznej i bluesowo/jazzowo/rockowej nastała era muzyki tworzonej za pomocą instrumentów elektronicznych. Kompletnie nie widzę sensu roztrząsanie tego czy muzyka elektroniczna wiąże się z ryzykiem uwstecznienia artystycznego czy nie. Każda epoka ma swoje realia. Dlatego muzyka poszczególnych epok zawsze będzie się różnić od siebie. Nie będzie lepsza czy gorsza. Będzie inna. W klasyce stawiano na perfekcję instrumentalną i wierność regułom. W elektronice na kreatywność i sprawność w poruszaniu się po brzmieniowej dżungli. Ta sprawność też może mieć znamiona wirtuozerii. Utalentowany elektroniczny wizjoner będzie w równym stopniu artystą jak skrzypek wymiatający kaprysy Paganiniego. Jakość w sztuce ma wiele wymiarów. Nie tylko szybkiego biegania paluchami po gryfie.

Małpa

Ale elektronika nie tylko pozwoliła wykreować ocean nowych brzmień. I to ocean bez dna. Stworzyć nowe gatunki muzyczne i dać współczesnym artystom kosmiczne środki wyrazu i ekspresji. Elektronika daje też inną gigantyczną możliwość – udawania tego co nie-elektroniczne. Wchodzimy w obszar samplingu, czyli cyfrowego zapisu (i potem odtwarzania) dźwięków naturalnych. Choć nie tylko. Ale głównie chodzi o te naturalne. W jaki sposób ta możliwość elektroniki zrewolucjonizowała muzykę? Ano w taki, że kiedy chcę nagrać tradycyjną piosenkę popową, dzisiaj nie muszę uganiać się za perkusistą, basistą, klawiszowcem z oryginalnym Hammondem, kwartetem smyczkowym, sekcją dętą i kim tam jeszcze. Dzisiaj tych wszystkich muzyków z zawodowymi instrumentami mogę mieć w laptopie. Zagrają mi tak jak chcę i ile chcę. Nie będą mi marudzić, że za długo i za niefajnie. I przede wszystkim nie będą chcieli za to ani grosza. Analogicznie jest w filmie. Te animowane już całkowicie zostały zdominowane przez cyfrę. W normalnych filmach nie trzeba już budować masakrycznie drogich scenografii. Nie trzeba kombinować z niebezpiecznymi efektami specjalnymi. Nie trzeba hodować dinozaurów by na ekranie straszyły jak żywe. Nie trzeba tresować zwierząt bo cyfrowe od razu zrobią wszystko co im się każe. Nawet aktorów już próbuje się zastępować skomplikowanymi algorytmami układów scalonych. Podobnie jak w zjawisku deepfake’u. Choć uważam, że tej granicy człowiek jeszcze nie przekroczył. Nie da się komputerowo wykreować głównego bohatera filmu fabularnego tak, by widz tego nie zauważył. Chyba, że o czymś nie wiem. Dokładnie tak samo jest w muzyce. Wszystko już da się zimitować elektronicznie. Jedynie wokalistom nie grozi utrata pracy. Póki co. 🙂

Kłamstwo

Jest to na pewno dylemat współczesnej muzyki. Piosenka stała się masowym produktem. Jak hamburger czy adidasy. A jak wiemy, masowość nie sprzyja jakości. Dlatego piosenki są dzisiaj produkowane jak najszybciej i jak najtaniej. Ważne, żeby klient był zadowolony. Utwory, w których gra cyfrowa perkusja, bass i fortepian są trochę jak sztuczne kwiaty. Wyglądają czasem naprawdę nieźle. Ale to kłamstwo. Sztuczny kwiat nigdy kwiatem nie będzie. Ale postęp techniki jest tak szybki, że to co było nowością rok temu, dzisiaj już spoczywa w lamusie. Możliwości samplingu są dzisiaj olbrzymie. I są dużą pokusą dla twórców muzyki. Pokusą, której nawet nie próbują się oprzeć. Sam jestem jednym z tych, którzy jej ulegli bez reszty. Dzięki nim w małych blokowych pokojach powstają płyty jakością w niczym nie odbiegającą od tych nagrywanych w dużych, tradycyjnych studiach nagraniowych. Często nawet bywają lepsze. Cóż, takie czasy. Nie ma się co oburzać. Jest jednak moment, kiedy muzyka z dysku nie działa.

Co żywe, to żywe

Byłem kiedyś na koncercie zespołu, którego płytę znałem niemal na pamięć. Oczywiście płyta była nagrana z potężnym wsparciem cyfrowej rewolucji. I wiecie co, na koncercie żywi byli tylko wokaliści. Reszta z dysku. Piosenki świetne, znane i lubiane. Ale powiem szczerze, tego nie dało się słuchać. Miałem wrażenie, że jestem oszukiwany. Ze sceny nie szła w moim kierunku energia, jakiej spodziewałbym się po koncercie tego zespołu. Oczywiście to moje subiektywne zdanie, ale to ostatecznie ja piszę ten tekst. Koncert to jest taki moment weryfikacji. Moment odkrycia prawdy o tym, że żywego muzyka nie zastąpi żadna, nawet najbardziej zaawansowana cyfra. A jak myślicie, skąd bierze się to, że na weselach ludzie wolą się bawić przy żywym zespole niż przy tzw. muzyce mechanicznej?

Zmian ciąg dalszy

Rewolucja cyfrowa nie dotyczy jedynie kwestii tworzenia muzyki i jej wykonywania. Również jej konsumpcji. Tutaj zmiany są nie mniej radykalne. Kiedyś była tylko muzyka na żywo wykonywana tylko przez żywych muzyków. Potem wymyślili radio i telewizję. Więc chcąc posłuchać ulubionego wykonawcy nie musiałeś zabijać się o bilet i jechać wiele kilometrów na jedyny w roku koncert. Wystarczyło włączyć odbiornik radiowy czy TV i się słuchało. Pamiętam, że dzięki Markowi Gaszyńskiemu w ten sposób skompletowałem całą dyskografię AC/DC. On puszczał, ja nagrywałem starym poczciwym Grundigiem i wszystko było ok. Tak w naszych domach zaległy setki kaset magnetofonowych. No i oczywiście kultowych płyt winylowych. Jednak elektroniczne tsunami zmiotło czarne krążki uderzając wynalazkiem pod tytułem płyta kompaktowa. Hegemonia tejże wydawała się niezagrożona. A jednak. Cyfrowa rewolucja nie zamierzała zwalniać. Z impetem wrzuciła cały świat do sieci, z której chyba już nigdy nie uda się wydostać. Kumpel stwierdził, że internet jest od czasu wynalezienia koła rzeczą, która najbardziej zmieniła świat. Chyba ma rację. Internet ma już 51 lat. I dzisiaj można stwierdzić, że nasze życie do niego się przeniosło. Prawie w całości. Chociaż Empiki wciąż pełne są płyt, przestajemy je powoli kupować. Mówią o tym liczby. Nowe pokolenie masowo przerzuciło się na empetrójki. Czyli małe urządzenia elektroniczne, które mogą pomieścić tysiące piosenek. Artyści wciąż nagrywają płyty. Ale w całości już mało kto ich słucha. Ludzie słuchają piosenek, nie płyt. I okazuje się, że nawet empetrójki nie mogą w tej pędzącej rewolucji czuć się pewnie.

Chmura

Jeśli masz elektroniczne urządzenie typu smartfon i dostęp do sieci, możesz w każdym czasie i miejscu posłuchać i pooglądać wszystkiego, na co tylko masz ochotę. No, prawie. Nie mniej jednak, łatwość i powszechność dostępu do muzyki (dawnej i aktualnie tworzonej) jest miażdżąca. W czasach płyt winylowych taką możliwość traktowano by jak futurystyczny absurd. Dzisiaj to codzienność. Dzisiaj każdy odbiorca może być jednocześnie twórcą. I nikt nikogo nie pyta o kompetencje. Nie ma już potrzeby ich weryfikowania. O wartości i sukcesie decyduje tylko jeden parametr: ilość odsłon. To dlatego Zenek Martyniuk może czuć się lepszym artystą niż na przykład mój znakomity kolega, Maciej Lipina. Ograniczony jedynie zasięgiem dostęp do muzyki i wszelkiej wiedzy świata ma gigantyczne skutki. Po pierwsze, ludzie rozwijają się dzisiaj kilka razy szybciej i skuteczniej niż kiedyś. I bardziej masowo. Muzyki i artystów jest coraz więcej. Może nawet za dużo. Covid-19 to nie jedyna szalejąca pandemia. Szaleje też pandemia produktów kulturalnych. To zresztą problem cywilizacyjny. Problem nad-produkcji i nad-konsumpcji. Z drugiej strony każdy artysta chce tworzyć. I chce by jego twórczość odniosła sukces. Ale przy takiej ilości chętnych trudno uniknąć kulturowego korka. Przesilenia. Nadmiaru.

Wnioski końcowe

To co się dzieje z muzyką ma nierozerwalny związek z tym co dzieje się na świecie w ogóle. Tempo z jakim kręci się nasza cywilizacja może niepokoić. Zwłaszcza, że to tempo wciąż wzrasta. Więcej, szybciej, głośniej, jaskrawiej, spektakularniej. Coś czuję, że cyfrowa rewolucja zaczyna pomału zjadać własne dzieci. Nie chcę siać pesymistycznych wizji, ale można mieć obawy o to, dokąd to wszystko zmierza. Historycznie patrząc, naszą cywilizację najprawdopodobniej czeka to co każdą wcześniejszą – upadek. Reset. Po to by wszystko zacząć od nowa. Wyobrażam sobie, że w takiej nowo tworzącej się cywilizacji muzyka nie będzie tworzona po to by zmiażdżyć konkurencję, zaszokować świat, podbić internet i zarobić miliony. Jak to jest dzisiaj. Muzyka znów będzie po to, by umilić sobie i bliskim życie. Czyż nie po to właśnie jest?

Adam Szewczyk

Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.

WYDARZENIA Czytaj więcej
NAJNOWSZE WPISY: