29 grudnia| Artykuły

Jak ustawić życiowe priorytety?

Najprawdopodobniej rzeczy, którym poświęcamy najwięcej czasu i zaangażowania są tego najmniej warte. A te, o których myślimy i mówimy, że są dla nas priorytetowe w rzeczywistości traktujemy jak drugo- albo nawet trzeciorzędne. Dopada nas życiowa schizofrenia. Niby wiemy, że zdrowie jest ważniejsze od pracy, drugi człowiek od internetu, a zbawienie od kariery. Niby wiemy, ale…

To co najważniejsze

Uczestnicy ulicznej sondy na zadane przez pana/panią z mikrofonem pytanie: co jest twoim życiowym priorytetem? zazwyczaj odpowiadają tak: rodzina, zdrowie, praca, pasje, bezpieczeństwo. Odpowiedzi z kategorii Bóg i zbawienie też padają, ale rzadziej. Umierający ludzie zapytani o to, czego najbardziej żałują odchodząc z tego świata zwykle mówią, że: czasu i zdrowia straconego na gonitwie za pieniądzem, zaniedbanych relacji z najbliższymi i zdradą samego siebie.

Zdradzić samego siebie? O co kaman? To znaczy, liczyć się bardziej z tym co myślą inni niż z tym co myślę ja sam. To znaczy żyć cudzym życiem, swoje traktując jak gorsze. To znaczy nie pozwolić sobie być szczęśliwym. A co byś ty odpowiedział na pytanie: co jest twoim priorytetem? Zanim zaczniemy to ustalać, szeregować i opisywać dobrze wiedzieć od czego zacząć. Ja uważam, że ani nie określimy dobrze swoich priorytetów, ani nie będziemy zgodnie z nimi żyć, dopóki nie poukładamy tak jak trzeba samych siebie. Tak, sam dla siebie powinienem być pierwszym priorytetem.

Zdrowie

Może to banał, ale zdrowie jednak jest ważne. Może nie najważniejsze, ale ważne. Przystrojone z rozmachem auto, którym para młoda jedzie do kościoła na ślub to oczywiście mało istotny szczegół wobec sakramentu, który za chwilę zawrą. Ale jednak dobrze, by było sprawne. Bo jak się rozkraczy w połowie drogi, to młodzi nie dojadą i będzie gruz. Z naszym zdrowiem jest podobnie. Jest nam potrzebne, bo jak jest, to możemy skupić się na tym co jest ważniejsze od niego. Silny ból zęba albo ostra biegunka może skutecznie przekreślić zaplanowaną na dzisiaj strategiczną randkę. Na przykład.

Zdrowie jest ważne. Jeśli kuleje psychika albo zgrzytają emocjonalne tryby naszego wnętrza, to w zagrożeniu jest większość naszych życiowych planów, które wymagają od nas odwagi i pewności siebie. Pewna babcia powiedziała kiedyś, że dba o swoje zdrowie bo przyświeca jej pewien priorytet: służenie wnukom. Brawo dla babci! Tak, to trzeba sobie jasno powiedzieć – zaniedbane zdrowie może uniemożliwić nam realizację ważnych życiowych priorytetów. Dlatego warto o nie zadbać. A jak chorujemy nie z naszej winy? Nie można brać odpowiedzialności za coś, na co nie mamy wpływu.

Ład moralny

Altruizmu nie wykrzesamy z siebie nawet największymi wysiłkami, najwznioślejszymi deklaracjami, jeśli nasze serce będzie po brzegi wypełnione egoizmem. Ludzie często chcą być dobrzy, chcą innym służyć, chcą przestać chorobliwie koncentrować się na sobie, ale nie potrafią. Na ich serca założona jest jakaś przeklęta blokada. Działa w nich jakaś siła, która doprowadza do tego bolesnego rozdźwięku pomiędzy tym co chcą robić, a tym co robią. Pomiędzy tym jakimi chcieliby być, a tym jakimi są.

W punkt napisał o tym św. Paweł: Nie rozumiem bowiem tego, co czynię, bo nie czynię tego, co chcę, ale to, czego nienawidzę – to właśnie czynię. Rz7,15. Bez doprowadzenia do porządku tej sfery, bez uczynienia z tego naszego kluczowego priorytetu, branie się za inne priorytety mija się z celem. Możesz marzyć o żywocie filantropa, o świętości i oddaniu rodzinie, możesz być pełen najpiękniejszych idei, ale jak nie będziesz miał serca zdolnego temu wszystkiemu podołać, to takie priorytety pozostaną tylko teorią.

Antyego

To nieprawda, że zajmowanie się sobą jest przejawem egoizmu. Jest dokładnie na odwrót. To jak z ogródkiem. Przestaniesz się nim zajmować, to zarośnie chwastami i zniknie całe jego piękno. Ogródek trzeba pielęgnować, doglądać i interesować się nim. Jeśli oczywiście chcemy, by nie zdziadział. Nasze serce pozostawione samemu sobie niechybnie przejmą egomoce i uczynią z niego zarośnięty chwastami obszar. Tak bardzo zarośnięty, że aż boli. Bo egoizm boli. I to cholernie. To ból własnego JA. Tak mocny i absorbujący, że nie jesteśmy zdolni by wyjść poza niego i zrobić coś, co zadeklarowaliśmy jako nasz wzniosły priorytet. Uczynienie siebie samego PRIORYTETEM NR 1 oznacza ciężką pracę nad przekroczeniem bariery egoizmu by skutecznie zabrać się za pozostałe. Takie jak rodzina, udane życie zawodowe, duchowy rozwój czy zbawienie. O miłość trzeba walczyć. Egoizm przychodzi sam kiedy bezczynnie siedzimy na kanapie.

Rodzina

W zasadzie dla każdego człowieka na globie rodzina jest priorytetem kluczowym. Niezależnie od koloru skóry, wyznawanej religii, profilu kulturowego czy statusu społecznego. Więź jaką ludzie mają z pozostałymi członkami rodziny jest tak silna i naturalna, że nie da się jej zignorować. Papierek lakmusowy poziomu realizacji tego priorytetu? Ilość oddanego najbliższym czasu, zaangażowania i zdrowia. Proste zależności.

Wyszyński powiadał: CZAS TO MIŁOŚĆ. I miał rację. Jeśli nie jesteś gotowy oddać bliskiej osobie kawału swojego bezcennego czasu, znaczy, że nie kochasz. Tylko gadasz, że kochasz. Rozmowa zakładająca uważne wysłuchanie i spoglądanie drugiej osobie głęboko w oczy to najlepszy dar jaki możesz jej dać. Nie dajmy sobie wmówić, że cyberrzeczywistość może nam zastąpić prawdziwą relację z krwi i kości. Nie może. Modlitwa to też dar z czasu. Często nieuświadomiony i anonimowy. Dopóki trwa doczesna wędrówka. Bo potem wszystko się wyda. A zdrowie? W zasadzie za każdym razem oddając drugiej osobie czas, oddajemy i zdrowie. To te nieprzespane noce, przemęczona twarz, nieregularne posiłki i zdeptane buty. Jeżeli rzeczywiście rodzina jest dla ciebie priorytetem, to udowodnij to.

Praca

Udana praca to taka, która dając pieniądz i satysfakcję nie jest jednocześnie zniewoleniem. Granica cienka to i nieuchwytna bardzo. Ponieważ tak jest, Jezus sugeruje bardzo radykalne rozwiązania. Mówi, że jeśli oko stwarza choćby ryzyko grzechu najlepiej je od razu wyłupać. Z ręką podobnie. No, ale przecież wiadomo, że nie o to chodzi. Chociaż znam przypadek zakonnika, dla którego czystość była tak wielkim priorytetem, że ręki sobie co prawda nie oderwał, ale wyrwał ze ściany internetowy kabel, a komputer wywalił na śmietnik. Nie było by go stać na to, gdyby nie dobrze uformowane serce. Z pracą podobnie.

Chciwi, zazdrośni i próżni zwykle zatracają się w obsesyjnej pogoni za pieniądzem i uznaniem. To nie jest świat dla tych, dla których rodzina i wewnętrzna harmonia jest najważniejsza. Świat, w którym wszyscy związani są tym jednym przeklętym pragnieniem – BYĆ KIMŚ. Pokazać światu swoją wspaniałość. Głód sukcesu i pozycji wydaje się być w naszym zachodnim świecie tym, czym jest głód żołądka w Krajach Trzeciego Świata. Priorytet pracy uporządkowanej jest ultra pilny.

Chill out

Gdyby to nie było ważne, Bóg nie poświęciłby jednej siódmej czasu stwarzania świata na nic-nie-robienie. Siódmy dzień to ustanowiony Bożym prawem chill out. Chociaż ten boży chill out to nie jest nic-nie-robienie. To świadome zatrzymanie kręcącego się koła pracy. Rodzina. Kumple. Relaks. Spacer. Wycieczka. Medytacja. Pójście do kina. Albo na koncert. Albo zostanie w domu, zaparzenie sobie kawy, zatopienie w fotelu i rozmyślanie o niebieskich migdałach. Zamknięcie oczu. Czas na pasję. O ile oczywiście pasja nie jest pracą. A często jest.

To taki czas, kiedy można odkryć, że życie może być piękne i mieć najgłębszy sens nawet wtedy (a może dopiero wtedy), kiedy nie robimy pieniędzy i nie umacniamy swojej pozycji w świecie. Kiedy ze spokojem obserwujemy jak inni nas przeganiają. I nawet życzliwie machamy im ręką. Po to, by po jakimś czasie, wypoczęci i zresetowani powrócić na pole walki. I zwojować znacznie więcej niż gdybyśmy tego chill outu sobie nie zafundowali. Taki chill out to ważny priorytet. Bóg wie co robi.

Zbawienie

Po kolei, jeden po drugim odchodzą moi idole. Lennona i Elvisa już dawno nie ma. Gary Moore zaczął grać bluesa po tamtej stronie dobrych kilka lat temu. Jackson i Prince tak samo. Niedawno na tamten brzeg odpłynął Van Halen. I tak pokolenie artystów, które odpowiada za moją artystyczną wrażliwość przemija. Umieramy. Coraz mocniej dociera do mnie to, że przemijanie jest nieuniknionym przeznaczeniem każdego z nas. Moim też. To truizm. Ale w ustalaniu naszych życiowych priorytetów jakoś nie bierzemy tego truizmu pod uwagę.

Przerażająco twardy fakt przemijania powinien skutecznie redukować znaczenie wszelkich doczesnych priorytetów. Wiek, w którym człowiek je sobie ustala ma kolosalne znaczenie. Dla dziecka priorytetem jest wymarzona zabawka. Dla nastolatka dobrze zasubskrybowany kanał i markowy ciuch. Dla dorosłego szczęśliwa rodzina i dom z ogrodem. Im bliżej granicy, tym częściej człowiek myśli o tym, co dalej.

Co dalej?

Rzeczywistość życia po śmierci jest fascynującą tajemnicą. Bo ani oko, ani ucho, ani serce jak mówił Jezus. I mimo tej tajemniczej zasłony jestem przekonany, że po tamtej stronie będziemy na siebie wściekli. Za swoją głupotę. Za to, że tak wiele poświęciliśmy dla czegoś, co w ostatecznym rozrachunku nie ma żadnego znaczenia. Steve Jobs podobno wcale nie wypowiedział tych słów. Tych, które od lat krążą w sieci jako ostatnie wypowiedziane przez niego na łożu śmierci. Powiedział za to te: Śmierć jest prawdopodobnie najlepszym wynalazkiem życia.

Okazuje się, że ten wychowany w luterańskiej rodzinie ateistyczny buddysta powiedział coś, co zawiera w sobie głęboką, chrześcijańską prawdę. Śmierć w istocie jest wyzwoleniem. Z więzów chorobliwego ciała wałęsającego się statystycznych kilkadziesiąt lat po tym łez padole. Śmierć wyzwala nas ze złudzeń doczesności i pozawala odkryć, co tak naprawdę jest naszym największym priorytetem. Śmierć to przejście do prawdziwego życia. Miał rację Jobs.

Adam Szewczyk

Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.

WYDARZENIA Czytaj więcej
NAJNOWSZE WPISY: