7 marca| Artykuły

3 Cnoty Boskie – wiara, nadzieja, miłość

Czy dlatego, że są nazwane boskimi tak trudno je człowiekowi ogarnąć? Zlepek tych trzech słów dobrze brzmi. Świetnie kleci się z nich refreny religijnych piosenek. Idealna okazja do lania teologicznej wody. Przeszukałem trochę sieci by zobaczyć, jak inni rozpykują temat. Rozczarowanie.

Cnoty Boskie, nazwane również teologalnymi, to w chrześcijaństwie pojęcie oznaczające cnoty wlane: wiarę, nadzieję i miłość. Ich źródłem jest 1 List do Koryntian, a dokładniej hymn o miłości. Jak podaje św. Paweł, najważniejsza z nich to miłość.

Jak o nich mówić, by z jednej strony uniknąć banału, a z drugiej ciężkostrawnej teologii?

Po ludzku

Po ludzku myśląc zawsze miałem kłopot z rozróżnieniem między tymi dwoma – wiarą a nadzieją. Wydawały mi się tożsame. Zbieżne. Dotyczące tego samego. No bo tak – mam do zagrania ważny koncert. Jest stres, wiadomo. Bardzo chcę, żeby zażarło. I: mam nadzieję, że zażre. Albo: wierzę, że zażre.

Można te frazy stosować wymiennie? Są tożsame? Opisują ten sam (a przynajmniej podobny) stan wnętrza? Może kogoś śmieszą takie dylematy. Ale miewałem je. Zaczęło mi się to rozdzielać, kiedy do głosu doszedł wątek boski. Wierzę w Miłość. I mam Nadzieję, że tej Wiary nie utracę. Albo ją odnajdę.

Bo bożemu

No jakoś tak to czuję. Wierzę w Boga, który jest Miłością. I mam Nadzieję, że ta Miłość wypełni całe moje życie. Kolejność przypadkowa? Faworyzowana z całej trójki Miłość jest trzecia, bo… największe gwiazdy występują ostatnie, a dobry starosta z najlepszym winem czeka do końca imprezy! Taki żart.

O nadziei powiadają, że to środkowa siostra wiary i miłości. A podobno środkowym dzieciom rodzice okazują najmniejsze zainteresowanie. Nieświadomie rzecz jasna. Tak wychodzi. Ale to bzdury. Nadzieja klei wiarę z miłością. Miłość z wiarą. Istnieje dzięki nim i dla nich. Miłość istniała zawsze. Wiara od momentu stworzenia człowieka. A kiedy sytuacja się skomplikowała, pojawiła się nadzieja na to, że jednak będzie dobrze.

Wiara

Wiara jest to cnota nadprzyrodzona, która pod natchnieniem i z pomocą łaski sprawia, że przyjmujemy za prawdę to, co Bóg objawił i przez Kościół do wierzenia podaje. Przyjmujemy zaś to za prawdę nie dlatego żebyśmy przyrodzonym światłem rozumu przejrzeli wewnętrzną prawdziwość tych prawd, lecz przez wzgląd na powagę samego Boga, który to objawił, a który się ani mylić, ani w błąd wprowadzać nie może.

Tak o wierze kardynał Pietro Gasparri w swoim katechizmie. Może być. Muka. Wiara to nie wiedza. To po pierwsze łaska. Z samej definicji to wynika. Cnoty Boskie nie dlatego, że definiują Najwyższego (choć definiują), ale dlatego, że od Niego pochodzą. On jest ich dawcą.

Postawa wiary to łaska podjęcia decyzji o uznaniu czegoś, czego nijak nie da się udowodnić. Po prostu jak dziecko przyjmujesz za prawdę to, co zastało ci objawione. W tym przypadku przez Boga i Kościół. Nie da się udowodnić stworzenia świata, zmartwychwstania, obecności Boga w kawałku chleba i istnienia Niebieskiego królestwa. Albo w to wierzysz, albo nie. A jeżeli próbujesz jednak udowodnić to, w co wierzysz, jesteś na najlepszej drodze do utraty tej wiary.

Nadzieja

Cnota nadziei odpowiada dążeniu do szczęścia, złożonemu przez Boga w sercu każdego człowieka; podejmuje ona te oczekiwania, które inspirują działania ludzi; oczyszcza je, by ukierunkować je na Królestwo niebieskie; chroni przed zwątpieniem; podtrzymuje w każdym opuszczeniu; poszerza serce w oczekiwaniu szczęścia wiecznego. Żywa nadzieja chroni przed egoizmem i prowadzi do szczęścia miłości. KKK 1818

Naturalnym środowiskiem dla pojawienia się nadziei jest trud. Rzeczywistość utraty szczęścia. Cierpienie. Wszędzie tam gdzie coś szwankuje pojawia się szansa dla nadziei. Nadzieja to wlane przez Boga w serce człowieka ufne oczekiwanie dobra. Jakiejś poprawy. Powrotu utraconego błogo-stanu. To przekonanie, że miłość Tego, w Którego wierzysz sprawi, że wszystko będzie dobrze.

Istnieją dwa wykroczenia przeciwko nadziei. Pierwsze ma na imię ROZPACZ. To uznanie, że nic i nikt (nawet Bóg) nie są w stanie nam pomóc. To utrata ufności w Boże miłosierdzie. I naprawdę nie wiem, czy człowiek pogrążony w takim stanie powinien za niego odpowiadać. Bo być może z tego trzeba się leczyć, a nie spowiadać?

Drugie wykroczenie to ZUCHWAŁA UFNOŚĆ. Ma swoje dwa pod-gatunki. Jeden z nich to zuchwała ufność we własne siły. Zbiorowym przykładem tego grzechu jest komunizm, kiedy to ludzie uznali, że są w stanie bez Boga stworzyć doskonały świat. Druga odmiana zuchwałej ufności to zuchwała ufność w Boże Miłosierdzie. Nie ufać – źle. Za bardzo ufać – też nie dobrze. A tak na serio, to mamy tutaj chyba do czynienia z grzechem przeciw Duchowi Świętemu. To sytuacja, kiedy żyjemy według reguły róbta co chceta bezczelnie zakładając, że kochający Bóg i tak nam wszystko wybaczy. Ryzykowne dosyć.

Miłość

Nie wiem, czy znaczenie czegokolwiek innego zostało w świecie wywrócone do góry nogami bardziej. Skoro pornografię nazywa się filmami miłosnymi, to znaczy, że naprawdę coś nam się pochrzaniło. Uznaliśmy, że miłość jest wtedy gdy JEST NAM DOBRZE. A to guzik prawda. Miłość jest wtedy, gdy JEST DOBRZE. Nawet jeśli nam nie jest dobrze.

Mały szczegół lingwistyczny, ale znaczeniowo dwa różne światy. Jak egoizm i miłość. Nawet w kipiącej uczuciami relacji ON-ONA można się pogubić. I miłością nazwać nasze motyle w żołądku. Miłość to gotowość do umierania dla drugiej osoby.

Świetnie ujął to Jan Paweł II: wybieramy sobie współmałżonka dla niego samego. Genialne! Zwykle myślimy tak: ożenię się z tobą, bo będzie mi z tobą dobrze. A powinno być: ożenię się z tobą, bo będzie ci ze mną dobrze. Jasne, że motyle i płonące uczucia są ultra ważne w tej relacji. To część Bożego zamysłu. Mąż jest gotowy umierać tylko dla takiej żony, która generuje w jego żołądku fruwające motyle a w sercu gorące uczucia. Ale to czynniki okołomiłosne i wspomagające. A czym jest miłość? Nie będę się wymądrzał.

Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice i posiadał wszelką wiedzę i wszelką możliwą wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał. Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje, nie jest jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie. Po części bowiem tylko poznajemy, po części prorokujemy. Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe.

Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce. Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś zobaczymy twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany. Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość. Te trzy. Z nich zaś największa jest miłość. 1 Kor 13

Adam Szefc Szewczyk