Misja J 21 – Próba Bieszczad. Dni 2 i 3
Drugiego dnia obudziliśmy się w przestronnej sali OSP w Mokrem. Każdy miał tyle przestrzeni ile zapragnął. Tej nocy było już wiadomo kto chrapał, wszystko wyszło na jaw. To Mateusz i o. Dominik dawali czadu nie pozwalając innym wrażliwcom spać.
Jednak coś większego niż chrapanie spędzało sen z powiek oblackim nowicjuszom. Czym dam radę? Czy przejdę całość? Te pytania a także wyobrażenia o niedźwiedziach i rysiach w okolicach Baligrodu podnosiły adrenalinę.
Pobudka, śniadanie i wspólna Jutrznia dobrze nastroiły nas do drogi. Ruszyliśmy. Tego dnia trasa wiodła przez niewielkie wzniesienia, nieistniejącą wioskę Bojków, co rozbudzało wyobraźnię wędrowców – drzewa owocowe i tablica ukazująca plan niegdysiejszej wioski dawały wrażenie, że na tym polu w środku lasu musiała dziać się ciekawa historia.
Janek – ornitolog wsłuchiwał się i wciąż nie mógł nadziwić różnym rodzajom ptaków, żuczków i innych Bożych stworzeń. Hasłem tego dnia było – błoto, które amortyzowało naszą wędrówkę. Po południu bez przerwy obiadowej dotarliśmy do Baligrodu a potem do chatki, w której nabraliśmy sił i zjedliśmy co nie co, gotując w dwójkach.
Wieczorem Eucharystia i okazja do rozmów o patronie wyprawy dały ukojenie gdyż idąc razem cały dzień nieoczekiwanie wychodzą nasze słabości i ograniczenia. Potrzeba Kogoś, by znów to posklejał, kto by znów uczynił z nas wspólnotę.
- Dystans: 26,5 km
- Małe tarcia
- Wioska Bojków
- Wygodny nocleg
Kolejny dzień prowadził nas do podejścia na Główny Szlak Beskidzki. Nie było łatwo, ok 300 m przewyższeń ale był to też okazja, by młode wilki mogły trochę pobrykać. Idąc od szczytu do szczytu rozluźniliśmy rytm drogi, każdy mógł iść tak jak mu było wygodniej, a po 40 minutach spotykaliśmy się na przerwie. Szliśmy pośród drzew w górę i w dół aż do miejscowości Cisna. Ważnym elementem każdego dnia było „różańcowanie” czyli modlitwa w dwójkach po drodze.
Gdy wydawało się, że już blisko nocleg, czekał nas jeszcze 6 kilometrowy odcinek drogi do Przysłopu gdzie dotarliśmy dość późno i znaleźliśmy schronienie w gospodarstwie agroturystycznym. O. Dominik zostawił „małego księdza” w domku dnia poprzedniego dlatego Eucharystię odprawiliśmy w kościółku. Tu sprytem wykazał się Oskar, który zorganizował klucze i przygotował liturgię. Msza Święta w stanie wycieńczenia to wyzwanie, ale w drodze gdy jest tyle bodźców, pięknych widoków, okazji, by zapomnieć o swoich codziennych obowiązkach, otwiera się nowa przestrzeń – wolności – to dobra okazja do nieskrępowanej modlitwy.
- Dystans 26 km
- Zgubiony „mały ksiądz”
- Modlitwa właściwa
Marcin Szuścik
Członek ekipy biura NINIWY. Młody mąż i ojciec. Uczestnik wypraw NINIWA Team. Triathlonista amator.