Po co podróżujemy?

Miło mi wrócić do Was po dłuższej przerwie. Na usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że nie przestałem pisać, tylko przybrało to formę książki, która zresztą została zainspirowana blogiem, więc zapraszam też do lektury! Po pierwsze pomagać. O burzliwym związku psychologii i wiary – tak brzmi tytuł. Jeśli więc ktoś z Was chciałby zrozumieć bardziej te zawiłe ścieżki, mam nadzieję, że znajdzie tam coś dla siebie. A teraz do rzeczy.

Czas pandemii zatrzymał nas na chwilę w domu. Nie można było wyjeżdżać w dalekie strony. Ruch zamarł, potem odbywał się tylko lokalnie. Po necie krążyły filmiki czystego nieba, po którym nie latały samoloty, wielkich miast, które może pierwszy raz pozbawione były wszechobecnego smogu. Ludzi mówili: „A jednak można tak żyć, nie potrzebujemy się ciągle przemieszczać i możemy zatroszczyć się bardziej o naszą planetę”.

Mimo to, kiedy tylko pandemia zelżała, ludzi ruszyli w trasę… Wczasy za granicą, wycieczki, podróże osobiste i służbowe, konieczne i niekonieczne, niekiedy dla samej radości przemieszczania się, nawet ryzykując możliwe komplikacje administracyjne czy zdrowotne. Wobec tego wszystkiego zadaję sobie pytanie, skąd to w nas jest? Skąd to dążenie do ruchu, do nieustannego przemieszczania się, do częstego podróżowania?

Przychodzą mi na myśl różne możliwości. Pierwsza, najbardziej oczywista, po to żeby zabić nudę. Jak ktoś się nudzi, to chce zmienić miejsce na inne, gdzie, być może, będzie się mniej nudził, bo będzie tam po prostu ciekawiej? Pomijam tu oczywiście przypadki, gdy ktoś musi emigrować, bo jego życie jest w niebezpieczeństwie, albo nie ma godnych warunków do życia. Po drugie, zrodził się niestety taki trend, że swoją wartość czy status, jak również wartość innych osób oceniamy po tym, jakie podróże odbyli, do jakich egzotycznych zakątków dotarli, a przede wszystkim po tym, jak bardzo odlotowe zdjęcia zamieścili na mediach społecznościowych. Jak ktoś był w Chinach i ma zdjęcie na murze chińskim, to jest gość. Niestety, nie brakuje też fotomontaży usiłujących polepszyć czyjś wizerunek na portalu. A ponieważ podróżowanie staje się coraz bardzie dostępne, liczy się zdobycie ekstremalnie odległych miejsc. Właśnie po to, aby odpowiedzieć na to pragnienie, wielu bardziej zamożnych, od niedawna może już udać się także w kosmos. No, powiedzmy, do kosmicznego przedpokoju. Skoro ziemi już nie starcza, to trzeba dalej…

A zatem podróżujemy po to, aby poczuć się lepiej, zyskać uznanie w oczach znajomych. A może podróżujemy, żeby przed czymś uciec? Czy zdarzyło się Wam poczuć lepiej, kiedy pociąg znacznie przekraczał 100 a może 200 km/h? A kto miał okazję pojechać pociągiem ponad 300 km/h to już miał zapewnione wrażenie rodem z Gwiezdnych Wojen! I jakie niefajne uczucie, jak pociąg nagle z nieznanego Wam powodu zwolnił albo nawet stanął. Nawet, jeśli nie musieliście się martwić, że gdzieś się spóźnicie, wrażenie było takie samo. Czy więc szybkie przemieszczanie się, sama prędkość, nie daje nam jakiegoś trudnego do wytłumaczenia poczucia panowania nad czasem? Z punktu widzenia fizyki, czas jest właśnie pomiarem ruchu. Oczywiście szybka jazda pociąganiem czy samochodem niczego zasadniczo w naszym byciu nie zmienia, a jednak mamy poczucie, że zyskujemy czas, albo przynajmniej zwalniamy jego bieg. Takie wrażenie.

Jeszcze jedno. Życie wiąże się z ruchem. Nawet, jeśli siedzę zanurzony w kontemplacji, w moim organizmie odbywa się nieustanny ruch. Bez tego ruchu życie by po prostu zamarło. Cały Wszechświat jest w ruchu. Dzięki temu mamy dnie i noce oraz pory roku. Ale czy moje bycie w ruchu jest potrzebne, aby mój wewnętrzny ruch też się odbywał? Pewnie niekoniecznie. Coś nas wciąż wewnętrznie nęka, żeby gdzieś tam pojechać. I może po prostu nie zdając sobie z tego sprawy szukamy Boga, który wydaje się być ukryty gdzieś tam na końcu świata, podczas gdy jest bliżej nas niż my sami sobie i tylko nasze serce nie zazna pokoju i będzie się wyrywało do kolejnej podróży, dopóki nie zazna spoczęcia w Nim?

o. Andrzej Jastrzębski OMI

o. Andrzej Jastrzębski OMI

Jest zafascynowany człowiekiem, dlatego prowadzi interdyscyplinarne badania integralnym ujęciem człowieka filozofii, teologii, psychologii i neurobiologii. Uzyskał doktorat z filozofii, habilitację napisał z teologii duchowości, jest również absolwentem studium psychoterapii KUL. Wykłada na Uniwersytecie św. Pawła w Ottawie (Kanada).