29 kwietnia| Wolontariat Misyjny

Wielkanoc na Madagaskarze oczami wolontariuszy.

Święta Wielkiej Nocy to dla wszystkich Chrześcijan najważniejszy okres w roku. Na Madagaskarze widać to szczególnie. Kościół wypełniony po brzegi, wielogodzinne liturgie przepełnione piękną, lokalną symboliką i autentyczna radość wiernych, daje znać, że wydarzyło się coś ważnego. Zapraszamy do relacji wolontariuszy misyjnych, Ani i Pawła, z oblackiej misji Masomeloka na Madagaskarze.

Nie sposób opisać przeżywania świąt Wielkiej Nocy, bez choćby kilku słów o obchodach Niedzieli Palmowej. W kraju, gdzie palmy rosną co pięć metrów, nie przynosi się do kościoła popularnych w Polsce bazi, ale każdy z wiernych otrzymuje długi liść palmowy, z którego tworzy się symboliczny krzyżyk. Po modlitwie i błogosławieństwie na świeżym powietrzu, przechodzi się do kościoła. Tutaj tego powietrza jednak brakuje, gdyż świątynia pęka w szwach! Ławki pełne, wierni śpiewają na całe gardło „Hosanna”, a palmowe krzyżyki trzymane są wysoko. Tutaj nikt nie wstydzi się wiary, a życie całej wioski toczy się wokół kościoła.

Im bliżej Triduum, tym bardziej widać, a przede wszystkim słychać, przygotowania do tego co przed nami. Już od rana kolejne grupy przychodzą do kościoła, aby przećwiczyć śpiew, tańce i przystroić kościół. Zachwycające, chóralne śpiewy na głosy roznoszą się po całej okolicy. Prawdziwy gospel! W czasie mszy, pieśni nie mają końca, a wszyscy wierni dokładnie znają tekst każdej zwrotki. Radość z uczestnictwa w mszy świętej jest czymś nie do opisania. To trzeba przeżyć!

Wielki Czwartek pełny jest liturgicznych tańców w wykonaniu kolejnych grup parafialnych. Jest symboliczne mycie stóp dwunastu mężczyznom i ofiarowanie darów w postaci kukurydzy, wody, warzyw, wina i owoców. Momentem, gdy najpełniej czuć wspólnotowość, jest wspólnie odśpiewane „Baranku Boży”. Wszyscy parafianie trzymają się wtedy za ręce i kołyszą w rytm muzyki.

Wielkopiątkowa liturgia jest naprawdę piękna i długa. U nas, w Masomeloka, wszystko rozpoczęło się z prawie dwugodzinnym opóźnieniem, ponieważ Ojciec Rostand, który był tego dnia jedynym księdzem obecnym w parafii, poszedł z samego rana spowiadać do buszu. Wędrówka przez lasy i mokradła trwała łącznie 10 godzin i stąd też wzięło się opóźnienie. Wyprawy do buszu, choć stanowią istotę bycia misjonarzem, są też bardzo wyczerpujące. W końcu, około godziny 19, zaczęliśmy Drogę Krzyżową. Jest to bardzo popularny obrzęd na Madagaskarze, a wierni chętnie w nim uczestniczą. Sama liturgia wielkopiątkowa bardzo przypomina tą znaną w polskich parafiach. Ksiądz leży przed ołtarzem, jest całowanie krzyża, a na koniec gromadzimy się pod grobem Pana Jezusa. Liturgia kończy się zaś ciekawym elementem, typowym dla malgaskiego kościoła. Wierni wychodząc ze świątyni, przechodzą pod ciałem Jezusa, trzymanym przez ministrantów na lektyce. Ma to symbolizować błogosławieństwo. Wielki Piątek nie kończy się jednak liturgią. Przez całą noc parafianie gromadzą się w kościele na modlitwach pod grobem. Na tyłach kościoła dostępna jest kawa, aby nie skończyć tak, jak uczniowie w Ogrójcu.

Wielka Sobota wygląda trochę inaczej niż u nas. W Masomeloka nie ma tradycyjnej święconki, a i atmosfera daleka jest od zadumy i smutku. Wszyscy myślami są już raczej przy Liturgii Światła. Kolejne grupy spotykają się na próbach tańca i śpiewu. Od rana trwa też spowiedź. O 19 gromadzą się w kościele pierwsi wierni. Atmosfera jest już bardzo radosna. Trwają pokazy grup tanecznych, występy wokalne i teatralne. Widać prawdziwą radość ze Zmartwychwstania. Na początku mszy wszyscy wierni gromadzą się na zewnątrz kościoła przy wielkim ognisku, a Ojciec odpala Paschał. Sobotnia msza jest bardzo uroczysta, co widać także po tradycyjnych, kolorowych strojach. Msza kończy się dopiero po 1 w nocy, a wszyscy szybko kładą się spać, bo następnego dnia rano zacznie się kolejna ważna uroczystość.

Pierwszy dzień świąt Wielkiej Nocy to czas chrzcin w parafii. Łącznie 10 dzieci zostaje przyjętych do wspólnoty kościoła. Rodzice wraz z chrzestnymi i dziećmi ubrani są bardzo odświętnie, a rodziny przybywają z całej okolicy, aby uczestniczyć w tym ważnym dniu. Na koniec mszy trwa jeszcze licytacja przyniesionych przez wiernych darów. Jest kura, bulwa jakieś bliżej nieokreślonej rośliny, wyplatane kosze, koperta z nieznaną zawartością i wiele różnych przedmiotów, z których pieniądze trafią na rzecz wspólnoty parafialnej. My wylicytowaliśmy piękny, ręcznie wyplatany kapelusz.

Poniedziałek wielkanocny zaczyna się bardzo wcześnie. O 6 rano wierni gromadzą się na mszy, aby resztę dnia spędzić na pikniku z rodziną i przyjaciółmi. Większość mieszkańców Masomeloka idzie świętować nad Ocean Indyjski, gdzie czas mija na wspólnych rozmowach i zabawie. I choć nie ma tradycji lanego poniedziałku, to wszyscy i tak chodzą mokrzy. Woda w Oceanie jest strasznie słona, ale bardzo ciepła.

Ze świątecznymi pozdrowieniami,
Ania i Paweł