31 sierpnia| NINIWA Team

Operacja MIR, dzień 30. Jak to jest być karmelitanką?

Chciała leczyć niewidomych, leczy niewidome serca. [ZOBACZ TO!]

Przecieramy zaspane oczy, by zainaugurować wtorkowy poranek śniadaniem i aromatyczną kawą. Jedni już od wczesnych porannych godzin udają się na szybkie zakupy, a pozostali krzątają się po domu parafialnym, szykując kanapki i wyjadając resztki. Nie brakuje polskich produktów typu budyń/kisiel instant, pogniecionych ciastek i czekolad, które w lepszym lub gorszym stanie przetrwały cały miesiąc pod stertą reklamówek, zapasowych dętek, narzędzi, środków higienicznych i innych artykułów powoli rozkładających się na dnie sakw. To nas nie zniechęca, dlatego chętnie konsumujemy polskie przekąski.

Chcąc uczestniczyć w Eucharystii razem z siostrami karmelitankami, wyruszamy wspólnie w kierunku ich klasztoru. Oczywiście nie jesteśmy zgormadzeni w tej samej nawie, a w dwóch różnych, dzięki czemu nie naruszamy reguł ich zgromadzenia. Komentując Ewangelię, ks. Rafał kieruje do nas kilka słów w języku polskim. Mówi o relacji do Boga, która składa się z trzech etapów: spotkania, poznania i fascynacji. Naszym zadaniem jest rozwijać ją poprzez zaangażowanie i wytrwałość w wierze.

Po Mszy mamy okazję porozmawiać z siostrą Bożeną, która z wielkim entuzjazmem opowiada o charyzmacie zgromadzenia karmelitańskiego. Na pytanie o drogę jej powołania mówi: „Od zawsze uwielbiałam podróże i morze. Jednak na świecie było mi za ciasno, a w Karmelu jest wystarczająco dużo miejsca”. Po czym dodaje: „Chciałam pracować z niewidomymi, teraz modlę się za niewidome serca”. W odpowiedzi o. Tomek nawiązuje do jej pasji: „Teraz ma siostra morze możliwości”, sprytnie wplatając w swoją wypowiedź żarcik słowny. Elokwentny i taktowny – taki właśnie jest o. Tomasz Maniura.

Wracamy do naszej tymczasowej kwatery, mając przez oczami wyobraźni obiecany obiad. Nie zawodzimy się. Przekraczamy próg, myjemy łapki i… danie podano! Ksiądz Andrzej w asyście ks. Rafała serwuje zupę rybną oraz ryż w sosie grzybowym z makrelą i dorszem. Nie można pominąć faktu, że wszystkie okazy zostały własnoręcznie złowione przez dzisiejszych kucharzy, co jeszcze bardziej pobudza nasz apetyt. Wykwintne dania pieszczą nasze podniebienia, tak że rozkoszujemy się każdym kęsem, nie zważając na wszędobylskie ości.

Kolejnym punktem dnia jest zwiedzanie muzeów, oceanarium i sklepów z pamiątkami. Po godzinnej wizycie w Muzeum Polarnym – będącym odrestaurowanym magazynem – Monika, początkowo zafascynowana błyskiem polakierowanej podłogi, podsumowuje zwiedzanie słowami: „Wiecie, ja nie wiem, czy to mnie w ogóle interesuje”. Po krótkiej refleksji, Ewelina komentuje: „Ja to bym chciała mieć drewnianą gospodę, ale bez tych fok”. Mowa oczywiście o wypchanych fokach i morświnach, które Klaudia czule głaska, komentując: „Jakie mięciutkie!”.

Jedyną osobą, która – jak się wydaje – poważnie podchodzi do całej sprawy, jest Katarzyna (być może dlatego, że ciesząc się statusem studenta, jako jedyna otrzymała darmowy bilet). Idealnie odnajduje się w roli przewodnika, zaczynając każde z pozoru mądre stwierdzenie słowami: „A wiecie, że…”. Po czym każdorazowo powraca do lektury otrzymanej na recepcji książeczki.

Oburzony Janek, po wyjściu z oceanarium, żali się: „Ogólnie bieda. Te foki nawet nie skakały, tylko żarły z ręki. Nie warto. We Wrocławiu też są takie atrakcje i to nie za miliony”. Jednak uśmiech wraca na jego oblicze, gdy tylko wyjmuje zza pazuchy swoje zdobycze, a mianowicie: 300g mięsa z wieloryba, 300g mięsa z renifera i 300g mięsa z łosia. „Rodzice będą zachwyceni” – dodaje z dumą, a my – nie wiedząc, jak ustosunkować się do jego słów – pozostawiamy ten nietypowy łup bez komentarza.

Wieczór kończymy nietypowo, bo kibicując polskim siatkarzom w starciu z Amerykanami. A to wszystko dzięki gościnności ks. Andrzeja, który udostępnia swoje cztery kąty wraz z pokaźną plazmą. Co więcej, towarzyszy nam pan profesor Piotr Głowacki – szef stacji polarnej Spitsbergen, którego bez skrupułów bombardujemy pytaniami na temat wypraw polarnych. Rozemocjonowani, niechętnie wracamy do śpiworów, by rano wyruszyć w stronę lotniska i pożegnać skandynawskie ziemie.

Klaudia Stęchły

Bilans dnia:

  • 0 km
  • 300 g mięsa z wieloryba
  • 300 g mięsa z renifera
  • 300 g mięsa z łosia

Nocleg: Tromsø, Norwegia

Przejechanych kilometrów do tej pory: 3827

niniwa.pl

Redakcja portalu niniwa.pl