Rowerami do Lizbony, dzień 4. Co trzy grupy, to nie jedna
Pierwszy dzień jazdy po niemieckiej ziemi obfituje nie tylko w ścieżki rowerowe, ale też pękające przerzutki i wywrotki...
Dzisiaj w większości wstajemy zregenerowani, z nową energią do jazdy. Już od samego rana w oddali zaczynamy zauważać znaki i tablice z niemieckimi napisami. Oznacza to tylko jedno – wyjechaliśmy z Czech i jesteśmy w Bawarii!
Przewyższenia są dość spore, pojawia się nawet górka o nachyleniu 17 procent! Po 40 km robimy pierwszy postój, gdyż jest okazja zatrzymać się przy większych marketach takich jak Lidl, dm czy Inter Sport, gdzie Olek udaje się kupić nowy namiot. Dalszą cześć drogi pokonujemy w większości po niemieckich ścierkach rowerowych, które – ku zaskoczeniu wielu – są tu praktycznie wszędzie. Do czasu, gdy pojawia się bardzo poważna awaria…
Podczas jazdy pod górę Maciejowi pęka przerzutka, co dla całej grupy oznacza kolejny postój, a dla sprzętowych – ogromne wyzwanie. Chłopacy wyjmują jedną przerzutek w rowerze i Maciej jeździe na jednej. Część zostaje w tyle i szuka serwisu rowerowego. Na pomoc rusza dziewczyna Kuby, Natalia, która przywozi sprzęt i nasi niezawodni techniczni sami naprawiają rower Maćka przy gitarowym akompaniamencie Michała. W międzyczasie reszta teamu NINIWY przemierza kolorowe bawarskie wsie i miasteczka, zaliczając po drodze nawet ekspresowe zwiedzanie Ratyzbony, gdy przejeżdżamy przez centrum i stare miasto.
Czas na przerwę obiadową spędzamy przy Lidlu i ruszamy dalej posileni. Po chwili Damian zalicza wywrotkę i zostaje z grupą chłopaków w tyle, co rozbija nas już nie na dwie, a na trzy grupy. Wreszcie spotykamy się wszyscy na Mszy Świętej w klimatycznym małym miasteczku. Eucharystię o. Tomek odprawia na hotelowym tarasie. Potem ostatnie kilometry oraz szybkie zakupy. Szukamy noclegu, wszyscy zadowoleni – jest trawnik, jest wąż ogrodowy… jest pięknie!
Karolina Nizio
Bilans dnia:
- dystans: 153 km
- przewyższenia: 1 810 m
- czas jazdy: 8:51:51
- średnia prędkość: 17,3
Nocleg: Münchsmünster, Niemcy
