III zjazd, czyli oblężenie Kokotka!
W ostatni weekend miałam okazję uczestniczyć w długo wyczekiwanym, trzecim zjeździe Wolontariatu Misyjnego NINIWY. Dla mnie był to drugi w […]
W ostatni weekend miałam okazję uczestniczyć w długo wyczekiwanym, trzecim zjeździe Wolontariatu Misyjnego NINIWY. Dla mnie był to drugi w życiu i przeżyłam go inaczej niż za pierwszym razem. Co ciekawe, grupę zasiliła podwójna liczba uczestników w stosunku do poprzedniego zjazdu.
W piątek, pierwszego dnia otrzymałam wspaniałą towarzyszkę/współlokatorkę, której bardzo dziękuję za wspólne rozmowy ;). Pan Bóg na pewno miał w tym jakiś plan, bo okazało się, że mamy wiele podobnych spostrzeżeń i doświadczeń.
Po zakwaterowaniu i wspólnej kolacji swoje spotkanie rozpoczęliśmy Drogą Krzyżową, która mnie osobiście bardzo dotknęła. Spacerowaliśmy po ciemku z lampkami po leśnych ścieżkach Kokotka i rozważaliśmy kolejne stacje. Wspólnota, którą stworzyliśmy w tych okolicznościach i fakt, że każdy może w niej mieć swój indywidualny udział, sprzyjały temu, aby wchodzić w głębszą bliskość z Jezusem podczas rozważań.
Kolejny dzień rozpoczął się modlitwą brewiarzową, rozważaniem Słowa Bożego i dzieleniem. Potem posililiśmy się śniadaniem, aby po chwili przerwy posłuchać trochę na temat wolontariatu i odbyć lekcje rosyjskiego i ukraińskiego. Podziękowania dla lingwistek! To naprawdę wielka frajda, nauczyć się cyrylicy ;). Po zajęciach wybraliśmy się na Eucharystię w kościele parafialnym, której przewodniczył ks. bp Adam Wodarczyk. Ksiądz Biskup opowiedział nam m.in. o swoich doświadczeniach misyjnych i o próbie wiary, jaką przeszedł prowadząc formację oazową dla chrześcijan z Chin, a która skłoniła go do większej ufności wobec Pana Boga.
Po powrocie do OCM czekała na nas Gosia Mazur. Bardzo ciepła i zaangażowana osoba, z wykształcenia księgowa, która doskonali swoją wiedzę i umiejętności również w innych dziedzinach, dzięki czemu mieliśmy szansę skorzystać z jej warsztatów z animacji czasu wolnego. Na początku integrowaliśmy się poprzez zabawy towarzyskie (w końcu dokładnie nauczyliśmy się swoich imion), poznawaliśmy swoje emocje (Gosia opowiedziała nam o podstawowych emocjach, pomogła nam je zauważać podczas gier), a także rozwijaliśmy swoją kreatywność. Dla wielu z nas bardzo odkrywcze było to, że niektóre sytuacje wywołują w nas konkretne emocje, bo często ich nie zauważamy. Celem tych zajęć było także, abyśmy mogli wykorzystać tę wiedzę podczas organizacji czasu wolnego dzieci bądź młodzieży i potrafili reagować, gdy zauważamy odmienne reakcje podopiecznych. Mnie bardzo spodobało się również ostatnie zadanie: budowanie w grupach wieży z suchego makaronu mając do dyspozycji niewiele środków i narzędzi starając się, aby była jak najwyższa i stabilna. Wspaniała, kreatywna zabawa!
Na koniec dnia czas umilił nam wykład o. Adama Hetmana OMI na temat misji w Kamerunie. Odkrył przed nami atrybuty tego kraju, piękno przyrody, jak i słabe strony obalając mity. Nie zabrakło opowieści o nietypowych zwyczajach i zachowaniach społeczności Kamerunu. Myślę, że każda opowieść misyjna wnosi nowe spojrzenie na to, czym jest MISJA. O. Adam jest dowodem na to, że trud życia w skwarze afrykańskiego słońca przez kilka miesięcy nie może być motywowany tylko przygodą, czy ciekawością, ale wynika z czegoś ważniejszego.
Po długim dniu spędziliśmy trochę czasu na modlitwie przed Najświętszym Sakramentem. Część z nas udała się na odpoczynek, a niektórzy na nocne pogaduszki.
Niedziela upłynęła niestety najszybciej. Modlitwy poranne rozpoczęły dzień, po śniadaniu krótka chwila na przygotowanie i wyjście na mszę Świętą parafialną. Bardzo lubię tę oblacką parafię. Widać w niej prostą wiarę u ludzi i to, że wierni są zaangażowani w życie wspólnotowe.
Dla mnie i dwojga moich przyjaciół zjazd skończył się niestety już po Eucharystii, ponieważ wkrótce potem czekały na nas pociągi do Szczecina i Warszawy. Żałuję, że nie zdążyliśmy się nawet ze wszystkimi pożegnać, ale za to mam nadzieję, że na najbliższym zjeździe spotkamy się w co najmniej tym samym składzie i znów znajdziemy czas na wspólne spacery, czy jogging 😉
Marcin Szuścik
Członek ekipy biura NINIWY. Młody mąż i ojciec. Uczestnik wypraw NINIWA Team. Triathlonista amator.