11 czerwca| Artykuły

Czy warto jeszcze czytać książki?

Po co męczyć się czytaniem setek stron powieści, skoro można sprawę załatwić obejrzeniem jednego filmu?Po co wertować szeleszczące gazety, skoro […]

Po co męczyć się czytaniem setek stron powieści, skoro można sprawę załatwić obejrzeniem jednego filmu?Po co wertować szeleszczące gazety, skoro wszystkiego co tam piszą dowiemy się po jednym kliknięciu w portal informacyjny? Z odpowiedzią przychodzi neurologia: bo mózg, tak jak mięśnie, potrzebuje intensywnej gimnastyki. Na siłowni do dźwigania ciężarów możesz używać podnośnika hydraulicznego zamiast własnych mięśni. Efekt pozornie ten sam. 

Bez stresu

O zaletach czytania niby wiemy. Ale tak naprawdę nie wiemy. Jest ich sporo. Dane na ten temat są zaskakujące. To, że czytanie uspokaja jest raczej jasne. Ale, że aż tak? Szacuje się, że już 6 minut czytania redukuje stres aż o 60 %. Dalej: czytanie redukuje stres o 70% skuteczniej niż słuchanie muzyki (protestuję!), o 300% bardziej niż spacer i (tutaj miazga) o 600% bardziej niż gry komputerowe. Ja wiedziałem, że tak będzie. 

Pamięć i wyobraźnia

Dlaczego czytanie wzmacnia pamięć? Dlatego, że czytając na przykład powieści, musimy zapamiętywać imiona bohaterów, co kto komu i dlaczego, charaktery postaci, wątki, akcje, powiązania. W mózgu tworzą się nowe synapsy, a te stare się umacniają. Postacie fikcyjne, które żyją w naszej wyobraźni mogą stanowić o wiele większe źródło inspiracji niż te z filmów. Jeżeli książka nie ma obrazków, to mamy przed oczami tylko literki. Sami musimy wyobrażać sobie wszystko – postacie, miejsca, zdarzenia. Słowem, wszystko co dzieje się w książce. Tak stymulujemy prawą półkulę. A to nie może nie mieć zbawiennego wpływu na naszą wyobraźnię.

Skupienie

Czytanie zmusza nas do skupienia przez dłuższy czas. Wymierająca cecha. Prof. kognitywistyki z University of California w Berkeley Anne E. Cunningham dowodzi, że ludzie regularnie czytający lepiej wypadają w testach na inteligencję, a ich zdolności poznawcze są wysokie do późnej starości. Czytanie z każdym kolejnym rozdziałem ubogaca nasz zasób słów. I podobno zwiększa atrakcyjność dla płci przeciwnej. Dotyczy to zwłaszcza facetów. Znaczy, że samiec czytający dobrą książkę ma większe szanse u kobiet niż taki, który cały czas dłubie w smartfonie. Chodzi o tak zwaną aurę inteligencji. To ona, zaraz po wyglądzie zewnętrznym, kieruje kobietami przy wyborze partnera.

Wiele więcej…

Generalnie mózg na czytaniu wychodzi całkiem nieźle. Książkowe mole mają o 2,5 raza mniejsze szanse na Alzheimera i demencję starczą. Trzy razy częściej odwiedzają muzea, dwa razy częściej chodzą na koncerty, malują, fotografują i piszą. To artystyczne dusze. Ludzie czytający są znacznie bardziej wrażliwi na drugiego człowieka. Wątek jest taki, że czytając dobre powieści angażujesz się w literacką fikcję, wczuwasz w sytuację bohaterów, stawiasz w ich miejscu i próbujesz ich zrozumieć. Tak zwiększa się w nas poziom empatii. Są źródła, które podają, że ponad 80% książkowych moli wspiera materialnie organizacje charytatywne i trzy razy częściej niż osoby nieczytające stają się ich aktywnymi członkami. Pożeracze kryminałów lepiej dedukują. Im więcej czytasz, tym lepiej i poprawniej piszesz.

Czytanie to najlepsza dobranocka świata. Zwykle zasypiamy przed włączonym telewizorem albo z komórką w ręku. A to słabe jest. Zasnąć z książką na piersi jest takie romantyczne. I nieszkodliwe. Oglądając film wszyscy widzą to samo. Tych samych bohaterów, te same miejsca, te same akcje. Czytając książkę, każdy widzi co innego. Nikt nie sugeruje się czyjąś interpretacją. Każdy jest zdany na siebie. Na swoją wyobraźnię. To w sposób subtelny, ale jakże konkretny buduje naszą indywidualność.

Przełom?

Ok, internet to epokowa, powiedzmy że pożyteczna rewolucja. Sieć daje obywatelowi naszej cywilizacji dostęp do wiedzy i informacji o jakim kiedyś nawet nie śniono. Efekt jest taki, że dzisiaj młodzi rozwijają się kilka razy szybciej i skuteczniej niż ich dziadkowie i rodzice. No i spoko. Ale jest jeden skutek uboczny. Hegemonia sieci sprawia, że wszyscy stajemy się do siebie podobni. Podobnie mówimy, myślimy, ubieramy się, gramy, działamy. Gdzieś rozmywają się nasze różnice wynikające z miejsca na ziemi, w którym żyjemy. Z naszych różnych historii. Z różnych uwarunkowań. Jedna z moich ulubionych refleksji nad internetem to ta: nie używaj sieci po to, by wiedzieć jakim być, ale by wiedzieć jakim nie być. Ha. Internet jest agresywny i uzależniający. Książka jest delikatna i co najwyżej wciągająca. I wymaga od nas wysiłku, jeśli chcemy odkryć ukryty w niej skarb. I tu jest pies pogrzebany. 

Hegemonia sieci sprawia, że wszyscy stajemy się do siebie podobni. Podobnie mówimy, myślimy, ubieramy się, gramy, działamy.

Niepokojące dane

Jest sporo różnych badań dotyczących poziomu czytelnictwa nad Wisłą. Wrzuciwszy je do jednego wora wychodzi nam, że grubo ponad połowa Polaków nie czyta w ciągu roku ani jednej książki. A połowa z tych co czytają nie kumają tego co czytają. Czyli jednym problemem jest to, czy się czyta, a drugim to, jak się czyta. Jedną książkę rocznie czyta około 40% Polaków. Siedem na rok to wynik co dziesiątego obywatela.

Około 20 milionów osób po przekroczeniu 15 roku życia nie przeczytało nawet kilku stron książki. Ok, najwięcej czytają osoby w przedziale 15 – 24 lata, ale zazwyczaj dlatego bo szkoły zarzucają je lekturami. Ani jednej książki nie ma w domu ponad 5 milionów Polaków. Co szósty ma ich około 10. Ale zwykle są to pozycje sentymentalno – prezentowe. Prawdziwe biblioteki, czyli zbiory powyżej 500 książek, znajdują się w domach zaledwie 2% Polaków. Ponad 6 milionów rodaków jest poza kulturą pisma. Znaczy to, że w ciągu roku nie czytają kompletnie nic. Ani książek, ani gazet, ani nawet internetu. To pożeracze kultury obrazkowej. Czyli tego, co zabija kulturę czytania. Jeszcze jeden wskaźnik: panie czytają częściej niż panowie. I choć w temacie czytania na tle Europy nie wypadamy najgorzej, to chyba nie ma się z czego cieszyć. Powody, dla których nie czytamy są co najmniej dwa. Pierwszy to agresywna konkurencja mediów i rozrywek cyfrowych. Drugi to po prostu brak czasu. Niejeden z nas marzy pewnie, by rozsiąść się w fotelu i zanurzyć w fascynującej lekturze. Ja w każdym razie marzę. 

Mój tato opowiadał mi nie raz o swojej młodości. I to co z tych opowieści zapamiętałem chyba najbardziej, to wątek książkowy. Wspominał, że kiedy w ręce wpadła mu sienkiewiczowska trylogia, czytając zapominał dosłownie o wszystkim. To była dla niego hipnotyzująca podróż do innego świata, z którego nie chciał wracać. Potęga dobrej książki jest niesamowita. I choć wydaje się przegrywać z potęgą głośnych, pełnych reklam i popcornu multikinowych sal, to jednak książka wciąż żyje. I wbrew statystykom, ma się całkiem nieźle. Mamy genialną klasykę i genialną współczesność. Tak biadolimy, że mało czytamy, choć wcale nie zanosi się na to, by księgarnie i biblioteki miały być zamykane. Powstają nowe, a półki w nich uginają się od książek. Jednym z najpopularniejszych pomysłów na upominek wciąż pozostaje dobra książka. Topowi autorzy sprzedają miliony egzemplarzy tego co napiszą i można śmiało powiedzieć, że są ikonami współczesnej kultury. Tolkien, Lewis, Coelho, Sparks, King, Martin. A to tylko wierzchołek góry. To może z tym czytaniem wcale nie jest tak źle? Może nie. Dobre rzeczy bronią się same.  

Adam Szefc Szewczyk

Adam Szewczyk

Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.

WYDARZENIA Czytaj więcej
NAJNOWSZE WPISY: