12 czerwca| Artykuły

Spojrzyj na swój rozwój całościowo

Określenie umiejętności miękkie kiedyś brzmiało by jak niedorzeczność. Dzisiaj przy aplikowaniu na różne stanowiska są traktowane niemal priorytetowo. Choć są […]

Określenie umiejętności miękkie kiedyś brzmiało by jak niedorzeczność. Dzisiaj przy aplikowaniu na różne stanowiska są traktowane niemal priorytetowo. Choć są bardzo nieuchwytne i trudne do zweryfikowania. To jest grupa tych naszych cech i predyspozycji, od których zależy powodzenie wszelkiego naszego działania w ramach tak zwanych umiejętności twardych. O tym jaka jest różnica między jednymi, a drugimi napiszę zaraz, bo to ciekawa rzecz bardzo.

Umiejętności miękkie

Nie odkrywamy Ameryki. To zasady, które obowiązują w naszym życiu od zawsze. Ktoś je tylko dobrze oświetlił i nazwał. W zawodzie muzyka współgranie twardych z miękkimi stanowi o sukcesie jak mało gdzie. Jeżeli ktoś dobrze gra (umiejętność twarda), ale nie jest wystarczająco odporny na stres (umiejętność miękka) to na scenie poniesie porażkę. Albo jeśli ktoś ma świetne pomysły na działanie firmy, ale nie potrafi przekonać do nich innych to też kicha. Z grubsza tak to wygląda. Rozwój osobisty (co za abstrakcyjne pojęcie) to też (a może przede wszystkim) rozwijanie swoich umiejętności. I tych miękkich i tych twardych. O ile rozwijanie twardych jest oczywistą oczywistością, o tyle kwestia rozwijania tych miękkich to już sprawa dyskusyjna.

Realna zmiana

Czy da się ruszyć temat naszej konstrukcji psycho-emocjonalnej, tego, jak to kiedyś nazwałem, jądra naszej osobowości? Czy da się realnie wpłynąć na naszą skłonność do stresu albo poprawić jakość funkcjonowania w grupie? Ale nie tak powierzchownie, pozornie, tylko tak naprawdę. Gdybym poznał ćwiczenia dające takie efekty, zacząłbym trenować intensywniej niż napakowani koledzy na siłowni. Ale nie znam. Póki co. Powiadają, że jeżeli chcesz pokonać problem, to nie możesz przed nim uciekać. Trzeba dać mu się dopaść. Zawalczyć z nim. Poczuć jego oddech na swoich plecach. Wtedy zwykle okazuje się, że nie taki diabeł straszny.

Nie uciekaj!

Wiem, to górnolotny przykład, ale niech tam. Jezus nie uciekał przed śmiercią. Pozwolił, by go dopadła. I tak ją pokonał. Może ten górnolotny przykład będzie dla wielu z nas genialną inspiracją do pokonywania siebie. Do wygrywania bitew, które wydają nam się nie do wygrania. Człowiek nigdy nie osiągnie wszystkiego. Ale w rozwoju osobistym wcale nie o to chodzi. Chodzi o to, by z każdym dniem, miesiącem i rokiem być choćby trochę lepszym od siebie z wczoraj. Bo jak ulegamy tej diabelskiej, wstrętnej pokusie porównywania się z innymi, to już jesteśmy na przegranej pozycji. Ale porównywanie siebie z dzisiaj z sobą z wczoraj jak najbardziej ma sens. Każdy jest powołany do innych rzeczy. Dla kogoś zrobienie jednego małego kroku może być wyczynem nie mniej doniosłym niż obiegnięcie kuli ziemskiej przez kogoś innego. Rozwój osobisty jest rzeczą równie konieczną co indywidualną. 

Pasja

Życie bez pasji było by jak potrawa bez przypraw. Da się zjeść, ale po co. Pasja to nie jest jakiś tam dodatek do życia. Jego skutek uboczny. To jego napęd. Pasja to organiczna cecha Boga. Już od pierwszych stron Biblii jest oczywiste, że wszystko co robi Bóg, robi z pasją. Z pasją stwarza, ożywia, zbawia, kocha. Pasja to jeden z kolorów miłości. I to chyba ten najważniejszy. Ten najbardziej intensywny. Jak znam życie, to czerwony. Czy to przypadek, że kulminacyjny moment zbawczego dzieła Jezusa nazywamy właśnie Pasją? Pasja daje nam siłę do przekraczania siebie. Do wysiłku, którego bez niej nie bylibyśmy w stanie podjąć. Św. Bernard z Clairvaux mawiał: Nie ma nic niemożliwego dla tego, kto wierzy. Nie ma nic trudnego dla tego, kto kocha. A znana myśl Ludwika van Beethovena wywróciła kiedyś do góry nogami mój sposób myślenia o muzyce: Zagranie złej nuty jest bez znaczenia. Granie bez pasji jest niewybaczalne. To myśl absolutnie uniwersalna. Parafrazując: Popełnianie życiowych błędów jest bez znaczenia. Życie bez pasji nie ma sensu. Zaniedbywanie naszych pasji to grzech. Odkryć swoją pasję i pójście jej drogą to nasz obowiązek. Na robienie rzeczy, których nie kochamy i do których nie jesteśmy stworzeni szkoda czasu. Kto tego nie zrozumiał, zwykle staje się życiowym frustratem. Smutne, ale mimo wszystko chyba prawdziwe. 

Duchowość

To chyba jedna z najbardziej zaniedbywanych rzeczywistości w naszym życiu. Rozwój duchowy. Bo albo nie robimy w tym temacie nic, ograniczając wymiar człowieka do sfery ciała i ewentualnie psychiki, albo wchodzimy w rzeczywistości pseudo-duchowe. A takie dzisiaj zalewają glob. No i co z tym fantem zrobić? Z tym, że siłownie i fitness kluby potrafimy odwiedzać kilka razy w tygodniu, że zdrowe odżywianie stało się naszą religią, że bez zmrużenia okiem płacimy dwie stówy za wizytę u psychologa, osobistego coach’a, albo nie daj Boże wróżki, a zapominamy o tym, o czym już kilkadziesiąt lat temu śpiewała prawdziwa sex-bomba polskiej estrady, Kalina Jędrusik: Oprócz ciała mam przecież i duszę!!!!! 

No właśnie. Duch. Nawet ezoteryczny bełkot uznaje, że ze wszystkich sfer, właśnie ta duchowa jest najważniejsza. Bo to ona wpływa na ciało i psychikę. Nie na odwrót.  Rozwój duchowy to pojęcie, które ma sens tylko wtedy, gdy zakładamy istnienie rzeczywistości duchowej. Czyli Boga i wszystkiego co z tego wynika, a czego ani nie widać, ani nie czuć, ani nie słychać naszymi zmysłami. Nasz wymiar duchowy to punkt styczny tych dwóch światów – ziemi i nieba. Świata widzialnego i niewidzialnego. Właśnie dlatego rozwój duchowy jest taki ważny. Bo zakłada wsłuchiwanie się w delikatny głos Stwórcy i współpracę z nim. A to dla stworzenia najbardziej komfortowa sytuacja. W zasadzie jedyna sensowna. Każda inna, wcześniej czy później prowadzi do bolesnego rozczarowania.

Gdzie szukać?

Fajnie, jeżeli człowiek planując swój rozwój bierze pod uwagę całego siebie. Ewentualnych wskazówek, gdzie taki rozwój jest możliwy szukajmy wokół siebie. Słuchajmy innych. Także tych, o których myślimy, że są kretynami. I miejmy odwagę łamać schematy wynikające z naszych ograniczeń i lęków. Wołajmy do Boga, by dawał nam światło. Aniołów. Ludzi mądrych i dobrych. Żyjmy tak, by nie tracić czasu na to czego nie kochamy i do czego się nie nadajemy. Yeti podobno istnieje, choć nikt go jeszcze nie widział. Czemu więc mamy nie wierzyć w coś tylko dlatego, że nam wydaje się to niemożliwe? I jeśli chcesz wiedzieć, gdzie osobisty rozwój jest możliwy, cofnij się do początku tego akapitu i czytaj pierwsze litery zdań. A potem znajdziesz odpowiedź.

Adam Szef Szewczyk

Adam Szewczyk

Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.

WYDARZENIA Czytaj więcej
NAJNOWSZE WPISY: