12 września| Artykuły

15 minut ciszy

Jest rok 2020. Na ziemi pojawiły się mordercze potwory, które polują na każde stworzenie wydające dźwięk. Ludzie, którym udało się […]

Jest rok 2020. Na ziemi pojawiły się mordercze potwory, które polują na każde stworzenie wydające dźwięk. Ludzie, którym udało się przetrwać, żyją w odosobnionych miejscach i nauczyli się egzystować w całkowitej ciszy. Tak żyje rodzina Abbotów. Cisza jest tym, co pozwala im przetrwać. To genialny amerykański horror „Ciche miejsce” z 2018 roku w reżyserii Johna Krasinskiego. Cisza Johna Leonettiego z 2019 to podobno kiepska podróbka „Cichego miejsca”. Ale chodzi o to samo. Krwiożercze latające potworki, które atakują wszystko co usłyszą. Cisza jest dla ludzi jedynym ratunkiem. Dlaczego piszę o tych filmikach? Przez szeroko rozumianą, symboliczną analogię. Mamy dzisiaj rok 2019. Cywilizacja wydaje hałasy, które przyciągają do nas hordy różnych potworków. Jedne atakują nas zmęczeniem, inne stresem albo depresją. Jeszcze inne stratą czasu albo przeoczeniem tego co najważniejsze. Przede wszystkim siebie. I wydaje się, że jedynym ratunkiem dla człowieka jest dzisiaj cisza. A przynajmniej jednym z.

W mega dużym uproszczeniu można powiedzieć, że boimy się ciszy, ponieważ boimy się prawdy o sobie. A jest ona zwykle o wiele trudniejsza niż jesteśmy to sobie w stanie wyobrazić. Totalnie zaabsorbowani obsesją odgrywania naszych społecznych ról, kreowaniem wrażenia jakie chcielibyśmy na innych wywierać, zupełnie nie jesteśmy zainteresowani prawdą o sobie. Wyobraźmy sobie miejsce, w którym panuje zupełna cisza. Nie jest włączone żadne radio ani telewizor, nie ma telefonu, rozmów, czytania książek, głośnych modlitw. Jest wchodzenie w siebie. Odkrywanie nie tego, kim chciałbym być, ale tego kim jestem. A jestem zranionym przez grzech Bożym dzieckiem. I to właśnie to zranienie grzechu jest tak trudno nam zaakceptować. W dzisiejszym świecie, w którym obsesja doskonałości zawładnęła naszymi sercami, zaakceptowanie prawdy o swojej niedoskonałości jest takie trudne. Często nierealne. To znaczy o własnych siłach zawsze nierealne. Nie mam najmniejszej wątpliwości, że większość ludzi udaje dzisiaj kogoś kim nie jest. Bądźmy szczerzy, jestem jednym z nich. To ma swoje bolesne konsekwencje. Bo jeżeli udajemy kogoś, kim nie jesteśmy, to nie możemy być w pełni szczęśliwi. Szczęśliwy człowiek to jest taki ktoś, kto żyje w jedności pomiędzy sobą wewnętrznym, a sobą zewnętrznym.

15 minutowa porcja ciszy jest w stanie zdziałać cuda. Wiedzą o tym na przykład milionerzy. Pewien naukowiec, Thomas C. Corley, przez pięć lat badał środowisko zamożnych ludzi. Jego celem było poznanie recepty na zrobienie fortuny. I wydaje się, że ją poznał: „Z moich badań wynika, że codzienne nawyki determinują to czy twoje życie będzie pełne sukcesów czy porażek. Zmieniając swoje nawyki, zmieniasz swoje życie”. A który to nawyk okazał się kluczowy? Myślenie. Bogacze mają tendencje, do myślenia w ciszy przez co najmniej 15 minut dziennie. Myślą o różnych rzeczach. O finansach, rodzinie, relacjach, zdrowiu. Nie ważne. Ważne, że cisza ma moc. A co się może stać, kiedy na 15 minut wyłączysz telefon i decydujesz się spędzić ten czas w ciszy? Bo właśnie taki eksperyment przeprowadziła grupa naukowców ze Stowarzyszenia Brytyjskich Psychologów. Niby głupie 15 minut, a okazało się, że już to wystarczy by pozbyć się części negatywnych emocji, których głównym źródłem jest połączenie ze światem zewnętrznym. Objawy to oczekiwanie w niepokoju na telefon, potrzeba sprawdzania powiadomień na FB i poczucie nieustannego kontaktu ze znajomymi.

Wiele religii docenia wartość cichej medytacji. Nawet tak odległe od chrześcijaństwa jak hinduizm i buddyzm. Święty Ignacy Loyolla jest autorem jednego z najgenialniejszych wynalazków Kościoła – Ćwiczeń Duchowych. Święty godzinami modlił się w samotności. Odkrył, że taka modlitwa może wywrócić życie człowieka do góry nogami. Zaczął udzielać Ćwiczeń ludziom żyjącym pośród zgiełku świata. I tak powstały rekolekcje ignacjańskie. Byłem na pierwszym tygodniu. Szukałem Bożego światła w podjęciu najważniejszej decyzji mojego życia. Dosłownie żądałem od Boga by do mnie przemówił. No i przemówił. Podstawowym narzędziem tych rekolekcji jest modlitwa w ciszy. Bez żadnej komunikacji ze światem. Nawet ze współuczestnikami rekolekcji. To wszystko prowadzi na wewnętrzną pustynię. Ten pierwszy etap jest najtrudniejszy, bo zaczynamy słyszeć rzeczy, których usłyszeć nigdy nie chcieliśmy. To ta nieprzyjemna prawda o nas. Dopiero potem pojawia się błoga cisza. Cisza, w której zaczynamy słyszeć przyrodę i jak gąbka chłonąć ducha Pisma Świętego. Wreszcie zaczynamy słyszeć samego Boga. Nie wiesz jak to się dzieje, ale wiesz, że to jest On. Tajemnica relacji zamknięta między Nim a nami. Odkrywamy, że bez tego wyciszenia słyszymy wszystko tylko nie Boga. Odkrywamy, że Bóg jest bardzo delikatny. Nie chce się przekrzykiwać z handlarzami na targowisku stworzenia. Wróciłem z tych rekolekcji do świata, i poczułem jakbym dostał obuchem w łeb. Zrozumiałem w jak potwornym hałasie żyje człowiek. W hałasie miast, mediów, informacji, kultury, relacji i wszelakich wojen. Nie kastrujmy całkowicie naszego życia z ciszy. Nie mówię, żeby od razu zaliczać rekolekcje ignacjańskie. Wystarczy ociupinka tego dobrodziejstwa. Choćby 15 minut dziennie.

Adam Szefc Szewczyk

Adam Szewczyk

Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.

WYDARZENIA Czytaj więcej
NAJNOWSZE WPISY: