unsplash.com
18 sierpnia| Artykuły

Przekleństwo wolności

Pogadajmy o wolności. Bądź jej braku. O tym wszystkim co wynika z rajskiej klauzuli o owocu zakazanym. Z Dekalogu. Z […]

Pogadajmy o wolności. Bądź jej braku. O tym wszystkim co wynika z rajskiej klauzuli o owocu zakazanym. Z Dekalogu. Z Jezusowego prawa miłości. Bóg po zakwaterowaniu człowieka w Edenie powiedział: Z wszelkiego drzewa tego ogrodu możesz spożywać według upodobania; ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz.

Jest możliwość

Zakaz to nie to samo co brak możliwości jego złamania. Jest prawo i jest brak możliwości jego złamania. Dwie różne rzeczy. Pies na łańcuchu musi, obszczekując wszystkich, pilnować domu. Ale gdyby chciał zwiać, nie ma takiej możliwości. Bo łańcuch trzyma. Wolność pojawia się tam, gdzie jest miłość. Jest taki stary film, Niemoralna propozycja. Może chrześcijański moralitet to nie jest, ale pada w nim jedno kultowe zdanie: Gdy kogoś kochasz, daj mu wolność. Jeśli kocha to wróci. Jeśli nie kocha, znaczy, że nigdy nie był twój. Zaryzykuję stwierdzenie: z takiego właśnie założenia wyszedł Bóg stwarzając człowieka. Człowiek nie jest psem na łańcuchu Boga. Jest ptakiem na dachu, który zawsze może odlecieć tam gdzie chce. I to jest właśnie najgorsze. To znaczy najlepsze.

Łańcuch

Dekalog bardzo czytelnie określa granice naszej wolności. Dziesięć słów, które jasno komunikują czego nie powinieneś i co powinieneś. Zarzuca się Bogu, że to w gruncie rzeczy łańcuch przywiązany do szyi człowieka. Cóż za nieudana manipulacja i brak odrobiny bystrości spojrzenia. No bo tak – buntownicy zrywają rzekomy łańcuch i podskakują z radości, bo wreszcie są wolni. Naprawdę??? W takim razie ja też jestem buntownikiem, bo też ten łańcuch dawno zerwałem. To jak to jest? Ano tak to jest, że NIE MA żadnego łańcucha. Nie ma i nie będzie. Tym bardziej nie było. Prawo Dekalogu jest najczęściej łamanym prawem ludzkości. Częściej niż jakiekolwiek konstytucje jakichkolwiek państw, prawa międzynarodowe czy przepisy ruchu drogowego. Gdyby ludzie przestrzegali Dekalogu z taką sumiennością z jaką przestrzegali zasad higieny i dystansu społecznego na początku pandemii, mielibyśmy raj na ziemi. A przynajmniej bylibyśmy w połowie drogi do niego. A wszystko wskazuje na to, że świat zaiwania autostradą prosto do piekła. Nie, AC/DC nie wrzucę, bo to nie ta bajka. Dzisiaj Chris Rea:

Powiedziałem: Mamo wchodzę do doliny bogatych sprzedać siebie. Powiedziała: synu, to droga do piekła. Wypaczony strach przed przemocą zabiera uśmiech z każdej twarzy. Wszystkie drogi wypełnione są uznaniem i nie możesz nic z tym zrobić. To wszystko kawałki papieru odlatujące od ciebie. Zerknij na świat, dobrze się przyjrzyj temu co się tutaj dzieje. Musisz wyciągnąć dobre wnioski z tej lekcji. To nie jest żadna autostrada społecznego awansu. O nie. To jest autostrada do piekła.

Dekalog jak obietnica

Bóg daje prawo, ale nie uniemożliwia nam jego przekraczania. Swoboda jaką mamy by to robić, jest wstrząsająca. Możemy kłamać, zdradzać, zabijać, kraść, szemrać, zazdrościć, pławić się w pożądaniu ile wlezie. I niestety, robimy to. Wymiar tej naszej wolności jest tak wielki, że nie tylko możemy skrzywdzić siebie czy drugiego człowieka. Możemy skrzywdzić nawet samego Boga. Możemy Go olać, opluć, uderzyć, wyśmiać, upokorzyć. Możemy Go zabić. Jeśli ktoś nie wie o czym piszę, to odsyłam do pierwszej z brzegu Drogi Krzyżowej. Albo do Pasji Gibsona. Więc nie mówmy, że Bóg zakłada człowiekowi łańcuch na szyję. Bo tak naprawdę to człowiek zakłada go Bogu. A Dekalog? Słowami Dekalogu Bóg w ostateczności obiecuje, że nie będziemy robić tych wszystkich niefajnych rzeczy. A jak Bóg coś obiecuje, to i dotrzymuje. Sam zrobił wszystko co mógł, by uwolnić nas od przekleństwa pseudo-wolności jaką jest niewola grzechu. Tak, Dekalog to obietnica wolności.

Konsekwencje wyborów

Umownie nazwałem ich buntownikami. Niech tak będzie. Choć w gruncie rzeczy wszyscy nimi jesteśmy. Mówią (buntownicy) tak: ok, mamy możliwość wybierania tego co chcemy. Ale co z tego, skoro czekają nas za niektóre wybory bolesne konsekwencje? Chrzanimy taką wolność! – oburzają się buntownicy. Biblia straszy piekłem, ksiądz proboszcz grozi z ambony palcem albo nie chce dać rozgrzeszenia, a państwo wtrąca do więzienia. Ewentualnie każe płacić kary albo odmawia ślubu. Ech, co za życie. I tak małymi kroczkami dochodzimy do źródła tego sporu. Bo tutaj zderzają się i walczą ze sobą zaciekle dwie koncepcje.

Bóg jest

Jeżeli jest Bóg, który wszystko stworzył, to do Niego i tylko do Niego należy niezbywalne prawo ustalenia reguł tej gry. To jest jasne jak słońce. Mam nadzieję. Bóg mówi: masz prawo wyboru:

A. szanujesz życie

B. zabijasz

Bóg pierwszy wybór uznał za dobry, drugi za zły. Pierwszy jest dla nas korzystny, drugi nie. I teraz co, jeśli człowiek wybierze akurat opcję B, to Bóg ma nagle zmienić zdanie, napisać prawo od nowa i zrezygnować z wszelkich konsekwencji tylko dlatego, że człowiekowi tak się wybrało? Absurd. Stwórca daje reguły i wynikające z ich przestrzegania, bądź nieprzestrzegania konsekwencje. Stworzenie z racji swojego miejsca w szeregu musi się w tym jakoś odnaleźć. Kropka.

Boga nie ma

Ta koncepcja daje szeroką, można by rzec nieograniczoną paletę różnorakich rozwiązań. To otwarcie puszki pandory bez dna. No bo skoro nie ma jednego, uniwersalnego, ustalonego przez Boga prawa dla wszystkich ludzi, to kto ma to prawo ustalić? No jasne, że człowiek! Ale który? Każdy. Każdy ustala swoje prawo według własnego uznania. Wyczuwacie już absurdalną głębię tej chaotycznej koncepcji? Nie da się w ten sposób zbudować świata, który będzie choć trochę dobry i normalny. Tak buduje się piekło. Żeby było wiadomo o czym piszę, dam jeden tylko przykład.

To nie jest film

Aborcja to jeden z najgorętszych frontów walki tych dwóch koncepcji. Kiedyś w ramach tej walki zastanawiano się, od którego miesiąca ciąży człowiek to już człowiek. Granica wraz z rozwojem postępowej myśli wyzwolonego z ciemnogrodu homo liberus powoli się przesuwała. W takim na przykład nowoczesnym do bólu Nowym Jorku dziewięciomiesięczne dziecko w łonie to jeszcze nie człowiek i na całkowitym legalu można je zutylizować. No bo skoro nie człowiek, to nie mówimy o zabijaniu, prawda? Oni tam w tym NY naprawdę są pomysłowi. Bo jak taka aborcja dziewięciomiesięcznego płodu im nie wyjdzie, i jeżeli jakimś cudem płód wydostanie się na świat żywy, to nie wolno mu udzielać medycznej pomocy. Należy zostawić, aż sobie umrze. Choć nie wiadomo czy płód już umie umierać, skoro jeszcze nie umie żyć?

Holandia

Holandia jest jeszcze bardziej postępowa. Tam można zabić urodzone dziecko do pierwszego roku życia, a także w przedziale 12 – 16 lat za zgodą rodziców. Kiedy? Kiedy uzna się, że jest za bardzo chore. Eutanazja dziecięca się to nazywa. To postępowość rozwojowa niesłychanie. 84% holenderskich pediatrów (sic!!!) uważa, że eutanazja dzieci w przedziale 1 – 12 lat powinna być zapewniona prawnie. Skoro sami lekarze o to apelują, to pewnie rząd to uszanuje. Przypominam – to nie jest film.

Belgia

W Belgii jest jeszcze lepiej. Tam można legalnie zabijać dzieciaki w każdym wieku. Wystarczy tylko, by były odpowiednio chore. Myślicie, że to koniec tego postępu? Eutanazja ze względu na inną płeć niż się oczekiwało? Inny kolor oczu? Albo ze względu na niemożność nawiązania z dzieckiem satysfakcjonującej rodziców relacji? Albo z uwagi na radykalne pogorszenie sytuacji materialnej? Niemożliwe? To o czym pisałem powyżej jeszcze dwadzieścia lat tamu mogło by zaistnieć tylko w fabule niskobudżetowego thrillera. Ale to nie jest film. To są fakty. Więc albo spinamy tyłek i stosujemy się do niezmiennego, uniwersalnego Bożego prawa, albo wybieramy, jak to wyśpiewał powyżej Chris Rea, road to hell.

Wszystko mi wolno, ale…

Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Ma święty Paweł świętą rację. Tylko szkoda, że na wiele z niekorzystnych konsekwencji naszych wyborów musimy czekać. Czasem nawet latami. Czasem nawet całe życie. Ewa po ugryzieniu owocu zakazanego najpierw poczuła rozkosz. To jest właśnie to niebezpieczeństwo. Wgryzamy się codziennie w zakazane owoce, a ich rozkoszne smaki zagłuszają głos naszych sumień. I nawet nie mamy świadomości, że wybieramy coś dla nas bardzo niekorzystnego. Więc bądźmy wdzięczni za te bolesne doświadczenia, które uświadamiają nas o tym, jak bardzo niekorzystnie wybieramy. Bo wcześniej czy później będziemy musieli to sobie uświadomić. A im wcześniej tym będzie mniej bolało. Odrzucanie Bożego prawa ma jeden korzeń – nie chcemy cierpieć. Odrzucamy po kolei wszystkie krzyże naszego życia i chcemy, by te odrzucenia były prawnie legalizowane. Krzyż odbiera naszemu życiu sens! – wrzeszczą hordy buntowników. Nie raz, nie dwa jestem jednym z nich. Prawda jest zaskakująco odmienna – życie bez krzyża nie ma sensu. Tylko żeby to zrozumieć trzeba uwierzyć Bogu, a nie człowiekowi.

Adam Szewczyk

Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.

WYDARZENIA Czytaj więcej
NAJNOWSZE WPISY: