Rowerami do Lizbony, dzień 15. 200 km w kołach i granice nieznanego języka
Francuska babcia użycza trawy dla naszych namiotów. Siedzi z nami przy kolacji w pomieszczeniu z drewnem. Każdy z nas mówi w swym ojczystym języku. My nie znamy francuskiego, a nasza gospodyni - polskiego...
Dziś wstajemy przed wschodem słońca. Pakujemy się. Pianie koguta oznajmia nasz wyjazd. Towarzyszy nam lekki ciepły deszczyk.
Jedziemy w tak szybkim tempie, że po pierwszej pięćdziesiątce sklepy są jeszcze zamknięte. Około 8.00 dojeżdżamy do otwartego marketu. 65 km za nami. Kapuśniaczek pada dalej, a my kontynuujemy swą podróż.
Z uśmiechami na twarzy dojeżdżamy do Carcassonne. Przeżywamy Eucharystię. Następnie miłośnicy historii zwiedzają średniowieczny zamek. Górnik zostaje pasowany na rycerza. Kilka osób jedzie do Decathlonu, by zaopatrzyć się w zapasowe dętki, skarpety i kartusze gazowe.
Jest siła w grupie! Postanawiamy pokonać dwustukilometrowy dystans. Podziwiamy winnice winogron i hektary słoneczników. Dojeżdżamy do wsi, gdzie francuska babcia przyjmuje nas na nocleg. Użycza trawy dla naszych namiotów i węża z wodą.
Teraz siedzi z nami przy kolacji w pomieszczeniu z drewnem. Każdy z nas mówi w swym ojczystym języku. My nie znamy francuskiego, a nasza gospodyni – polskiego. Jest śmiesznie 😃
Kinga Pawlak
Bilans dnia:
- dystans: 202,73 km
- czas jazdy: 10:17:39
- średnia prędkość: 19,7 km/h
- suma przewyższeń: 1 444 m
- maksymalne przewyższenie: 198 m
Nocleg: Villefranche-de-Lauragais, Francja