24 czerwca| Artykuły

5 najważniejszych rzeczy w życiu. Czego uczą nas odchodzący na drugą stronę?

W życiu gonimy biegamy za wieloma rzeczami. Które z nich ostatecznie okażą się tego warte?

Oto 5 najważniejszych rzeczy w życiu, które przekazują osoby umierające. Pod koniec życia żałowali, ze nie robili tych rzeczy:

  1. Robić to co się kocha, zamiast tego czego oczekują inni
  2. Nie pracować za dużo
  3. Być odważnym w wyrażaniu uczuć
  4. Dbać o relacje z najbliższymi
  5. Pozwolić sobie na bycie szczęśliwym

Historia Bronnie Ware

Bronnie Ware to urodzona w 1967 roku australijska pielęgniarka paliatywna, pisarka, artystka. Autorka światowego bestselleru: Czego Najbardziej Żałują Umierający. Zapytana, czy żałowałaby czegoś, gdyby dowiedziała się, że jutro umrze, odpowiedziała: niczego. Wyznaje szczerze, że dzisiaj żyje tak jak zawsze chciała. Że przestała biegać za uznaniem, bo wie, co jest najważniejsze. Ale zanim się tego dowiedziała, musiała przejść długą i niełatwą drogę.

Nic nie mówi nam więcej o życiu niż śmierć. Albo inaczej: to dzięki śmierci wiemy jak żyć

W dorosłe życie wystartowała tak, jak przewidziała to dla niej rodzina i społeczeństwo. Wskoczyła z rozpędu w przygotowany wcześniej przez system jeden z dostępnych, ciasnych kostiumów. Garsonka, wysokie obcasy i praca w banku. Szybko zorientowała się, że kariera, którą niewątpliwie robiła, nie ma nic wspólnego ze szczęściem, o którym niewątpliwie marzyła. W tygodniu praca, w weekendy zabawa. Cywilizacyjna pułapka, w którą większość z nas wpada.

Przyszedł kryzys. Musiał. Ludzie wrażliwi i spragnieni prawdziwego sensu życia wcześniej czy później będą z tej pułapki szukać wyjścia. Oczekiwania innych mogą stać się dla nas najpilniej strzeżonym więzieniem. Bonnie wyrwała jego kraty i po prostu pojechała w podróż. W ciemno. Chwytała się wszystkiego, byle by tylko mieć gdzie spać i co jeść. Pracowała głównie w knajpach. W końcu trafiła do Europy. Do Anglii. Tutaj po raz pierwszy dostała pracę, która jak się okazało zmieniła całe jej życie. Została opiekunką pewnej starszej pani. Pani miała na imię Agnes. Bonnie poczuła się wtedy jak puzzel, który znalazł się na swoim miejscu. Wróciła do Australii. Starała się realizować swoje artystyczne pasje, ale miała świadomość, że chleba z tego nie będzie. Rozglądając się za pracą, już wiedziała czego szuka.

Gdybyśmy chcieli dla jej powołania stworzyć etykietę, wyszło by bardzo przyziemnie: OPIEKUNKA OSÓB STARSZYCH. Ona znalazła agencję, a agencja znalazła jej pracę. I to w zasadzie tutaj ta historia wpada w zakręt, który odmienił życie nie tylko samej Bronnie Ware, ale i wielu osób na całym świecie. Może będziesz jedną z nich. Pisząc te słowa mam na uszach słuchawki, z których sączą się piosenki Bronnie. Tyłka nie urywa, ale kto powiedział, że musi? Ktoś nam wmówił, że warto pokazywać światu tylko rzeczy najlepsze na świecie. Bzdura. 

Bronnie stała się opiekunką starszych, umierających osób. Pierwszą podopieczną była Ruth. Bronnie nigdy wcześniej nie widziała umierającego człowieka. Była przerażona. Nie wiedziała czego się spodziewać, jak się zachować, co mówić. Miała masę zastrzeżeń do swoich kompetencji. Na szczęście w dniu, w którym umierała Ruth, nie była sama. Pomagała jej irlandzka pielęgniarka, która ze śmiercią była za pan brat. W jej kulturze towarzyszenie umierającym to norma. Inaczej niż w Australii.

Bronnie wspomina, że jest ogromna różnica pomiędzy tym jak śmierć przyjmują osoby wierzące od niewierzących. Wśród tych pierwszych jest spokój i zgoda. Umiarkowany lęk, a czasami nawet jego brak. Wśród tych drugich, którzy w żaden ciąg dalszy nie wierzą jest zupełnie inaczej. Przerażenie i wypieranie. Udawanie, że śmierci nie ma, albo że można ją oszukać. Albo odroczyć w jakąś nieokreśloną przyszłość. Ateizm jest najbardziej smutną ideologią jaką znam. Jego bezradność wobec śmierci dyskwalifikuje go w moich oczach.

Koncepcja, że pełna miłości relacja z ukochanymi osobami to jedynie trwający kilkadziesiąt lat (w najlepszym przypadku) przypadkowy proces chemiczny jest równie absurdalna co przerażająca. Bronnie towarzyszyła umierającej Ruth 24 godziny na dobę. Dzisiaj już wie, jak wygląda śmierć. Intuicyjnie potrafi wyczuć, kiedy nadchodzi. Poziom energii pacjenta spada, pojawia się świadomość i akceptacja tego co ma nadejść. Osoby umierające wydzielają specyficzny, kwaśny (jak to opisuje Bronnie) zapach wynikający z faktu, że przestają działać organy i życie się zatrzymuje. 

Potem byli kolejni pacjenci, z którymi Bronnie spędzała ostatnie tygodnie życia. Towarzyszyła im, pocieszała, pielęgnowała. I rozmawiała. I z tych rozmów wyłoniło się coś, co odmieniło jej życie. Umierającym zadawała jedno proste pytanie: Czego najbardziej żałujesz w życiu? 

Żal pierwszy – zamiast robić to co kochałem, robiłem to czego oczekiwali ode mnie inni. 

Odnajdujesz się w tym żalu? Nie sądzę, że nie. Presja by spełniać oczekiwania naszego otoczenia jest tak silna, że kompletnie ignorujemy własne potrzeby i marzenia. Boimy się zrobić coś dla siebie, bo to takie egoistyczne! Bzdura. Życie pod publiczkę to najbardziej subtelny przejaw egoizmu. To budowanie własnego, fałszywego wizerunku by świat miał co podziwiać.  To co nadaje życiu sens to dawanie siebie innym. Tutaj pełna zgoda. Ale najowocniej można służyć innym tylko robiąc to co się kocha. Jakie to proste. Odkurzacz służy nam najbardziej wtedy, gdy jest wykorzystywany jako odkurzacz. A nie na przykład jako suszarka do włosów. Służmy innym robiąc to co kochamy i do czego jesteśmy stworzeni. 

Żal drugi – za dużo pracowałem

Nawet jeśli robimy to co kochamy, istnieje ryzyko, że będzie tego za dużo. Z chciwości albo z lęku przed pustym kontem. Zapominamy, że praca to tylko część naszego życia. A niektórzy żyją tak, jakby chcieli się zapracować na śmierć. To głównie żale mężczyzn. Cierpi na tym relacja z najbliższymi, zdrowie, rozwój duchowy. Powszechne doświadczenie ludzi, którzy odpuścili sobie ten wyścig szczurów może zaskakiwać. Zwiększa się poziom szczęścia i wolności. Zakwitają inne, zaniedbywane dotąd sfery życia. Zdarza się też bardzo często, że przybywa kasy. W myśl przewrotnej, ale prawdziwej zasady: im mniej za czymś biegasz, tym bardziej to do ciebie przychodzi. 

Żal trzeci – nie miałem odwagi wyrażać swoich uczuć. 

Tych oczywiście, których się wstydzimy. Tłumienie własnych emocji jest jak (za przeproszeniem) tłumienie gazów po fasolce. Prowadzi do frustracji, do gehenny udawania kogoś kim się nie jest, do życia w lęku przed ujawnieniem prawdy o nas. Ok, nie wypada puszczać bąków w niektórych sytuacjach. Ale w końcu, i dla zdrowia i dla dobrego samopoczucia warto to zrobić. O naszych najskrytszych emocjach też nie musimy codziennie rozpisywać się na FB. Ale często jest tak, że nasi najbliżsi do końca życia nie wiedzą kim tak naprawdę jesteśmy. Bo się wstydzimy powiedzieć, że coś nas przeraża, że czegoś zazdrościmy, że coś nas rani, albo przerasta. Wstydliwa emocja to jeszcze nie grzech, ale funkcjonuje na podobnych zasadach. Jeśli chcesz coś z nią zrobić, musisz zacząć od wyrzucenia jej z siebie. Im mniej udajesz kogoś, kim nie jesteś, tym większa szansa na szczęście. 

Żal czwarty – zaniedbywałem relacje z najbliższymi. 

Nie muszę umierać, by docenić relację z tymi, których kocham najbardziej. Wystarczy, że na dzień wyjadę z domu. Wtedy to do mnie dociera. Trudno mi sobie wyobrazić chwilę, gdy umierając będę się z najbliższymi żegnał. A przecież ta chwila w końcu nadejdzie. To jakiś życiowy paradoks, że kiedy mam ukochanych na wyciągnięcie ręki, praca zwykle wygrywa od zwykłego bycia z nimi. 

Żal piąty – nie pozwoliłem sobie być szczęśliwym. 

To takie podsumowanie wszystkich żali. Pod koniec życia ludzie uświadamiają sobie, że szczęście to nie kwestia przypadku, tylko wyboru. Nikt z umierających, z którymi przed pójściem na tamten świat rozmawiała Bronnie Ware nie wyraził żalu z powodu małej ilości pieniędzy w życiu, braku sławy, zdrowia i lichych wyników w damsko – męskich podbojach. Odkrycie jest rewolucyjne – rzeczy, na które nie masz większego wpływu są w życiu najmniej ważne. Najważniejsze to te, które są sprawą twojego wyboru. Kochaj i rób co chcesz. Pracujesz po to by żyć, a nie żyjesz po to, by pracować. Nie można być tym kim się nie jest. Człowiek jest najważniejszy. Takie tam cytaty z życia wzięte. Bronnie Ware też jest z życia wzięta. Ona naprawdę gadała z tymi ludźmi i oni naprawdę mówili te rzeczy, o których pisałem. Jest szansa odkryć sens życia zanim znajdziemy się na łożu śmierci? Ufam, że tak. Na koniec jeszcze jedno zeznanie umierającego: 

Świadomość tego, że pewnego dnia będę martwy jest jednym z najważniejszych narzędzi, jakie pomogły mi w podjęciu największych decyzji mojego życia. Prawie wszystko – zewnętrzne oczekiwania wobec ciebie, duma, strach przed wstydem lub porażką – wszystkie te rzeczy są niczym wobec śmierci. Tylko życie jest naprawdę ważne. Pamiętanie o tym, że kiedyś umrzesz jest najlepszym sposobem jaki znam na uniknięcie myślenia o tym, że masz cokolwiek do stracenia. Już teraz jesteś nagi. Nie ma powodu, dla którego nie powinieneś żyć tak, jak nakazuje ci serce. Steve Jobs.

Adam Szefc Szewczyk

Adam Szewczyk

Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.