3 października| Artykuły

Wymagać od siebie

Wymagajcie od siebie nawet gdyby inni od was nie wymagali. Jan Paweł IIPobożne życzenia. Czy człowiek w ogóle jest w stanie zmusić się do wysiłku, jeśli nie ma nad sobą bata? W szkole batem jest wymagający nauczyciel, złe oceny i ostatecznie wizja nieotrzymania promocji do następnej klasy. No i pasek taty ;) Wiem, wiem, to już nie te czasy. W pracy brak awansu, podwyżki czy zła opinia u szefa. W zakonie albo wspólnocie obawa przez ostracyzmem wynikającym z łamania reguł. W pracy nad sobą batem może być po prostu pociągająca wizja sukcesu, sławy i wielkiej kasy. Jasne, jest różnica pomiędzy tym kiedy inni nam coś każą, a tym, kiedy sami sobie coś każemy. Ale zawsze jakiś bat musi być. Umówmy się, Kościół też trzyma w ręku taki bat. Piekło się nazywa. Dlatego jak nie chcemy trafić do piekła, musimy się starać i w miarę możliwości żyć zgodnie z Dekalogiem. Amen. Właśnie po cichutku sprzedałem wam jeden z najciężej pokutujących chrześcijańskich mitów. Mit o tym, że na niebo trzeba sobie zasłużyć dobrymi uczynkami. Zasłużyć to człowiek może sobie tylko na piekło. Niebo, choćby nie wiem z której strony patrzeć, choćby nie wiem jak liczyć i choćby nie wiem jak się wytężać, nigdy człowiekowi nie będzie się należało. Jak szczęśliwie się w nim znajdziemy, to tylko z niezasłużonej łaski. To po co się wysilać i od siebie wymagać? No właśnie. 

Wymagajcie od siebie nawet gdyby inni od was nie wymagali. Jan Paweł II

Pobożne życzenia. Czy człowiek w ogóle jest w stanie zmusić się do wysiłku, jeśli nie ma nad sobą bata? W szkole batem jest wymagający nauczyciel, złe oceny i ostatecznie wizja nieotrzymania promocji do następnej klasy. No i pasek taty 😉 Wiem, wiem, to już nie te czasy. W pracy brak awansu, podwyżki czy zła opinia u szefa. W zakonie albo wspólnocie obawa przez ostracyzmem wynikającym z łamania reguł. W pracy nad sobą batem może być po prostu pociągająca wizja sukcesu, sławy i wielkiej kasy. Jasne, jest różnica pomiędzy tym kiedy inni nam coś każą, a tym, kiedy sami sobie coś każemy. Ale zawsze jakiś bat musi być. Umówmy się, Kościół też trzyma w ręku taki bat. Piekło się nazywa. Dlatego jak nie chcemy trafić do piekła, musimy się starać i w miarę możliwości żyć zgodnie z Dekalogiem. Amen. Właśnie po cichutku sprzedałem wam jeden z najciężej pokutujących chrześcijańskich mitów. Mit o tym, że na niebo trzeba sobie zasłużyć dobrymi uczynkami. Zasłużyć to człowiek może sobie tylko na piekło. Niebo, choćby nie wiem z której strony patrzeć, choćby nie wiem jak liczyć i choćby nie wiem jak się wytężać, nigdy człowiekowi nie będzie się należało. Jak szczęśliwie się w nim znajdziemy, to tylko z niezasłużonej łaski. To po co się wysilać i od siebie wymagać? No właśnie. 

Kiedyś zapytałem świętej pamięci księdza Andrzeja: o co chodzi z tym grzechem przeciwko Duchowi Świętemu? Usłyszałem: grzech przeciwko Duchowi Świętemu to zuchwała ufność w miłosierdzie Boże. 

Potem doczytałem i rzeczywiście: 

zuchwała ufność – rozumiana jako stała i fałszywa pewność w zdobyciu zbawienia z wykluczeniem osobistego zaangażowania w jego osiągnięcie przy jednoczesnym braku bojaźni Bożej. 

Osobiste zaangażowanie czyli wymaganie od siebie. Skumałem. Potem przypomniałem sobie to: Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. Wielu powie Mi w owym dniu: Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia, i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia? Wtedy oświadczę im: Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości! Mt 7,21-23 

Czasem w nauce braci reformowanych słyszę słowa o tym, że zbawienie jest za darmo i jeśli raz uznasz Jezusa za swojego Zbawiciela (czyli powiesz mu Panie, Panie!) to sprawa załatwiona. Już nieistotne wtedy są twoje uczynki. W sensie, nie musisz się starać, bo to i tak nie ma znaczenia. Na zasadzie hulaj dusza, niebo jest! Trochę z tym Mateuszem mi się to nie klei. Potem przyszedł taki obraz. Jest ojciec i jego kilkuletni synek. Ojciec ma urodziny i synek przygotował dla tatusia laurkę. Siedział nad nią pół dnia. Kilka nieudanych rysunków wylądowało w koszu. Ale był uparty jak nie wiem co. Chciał tacie zrobić przyjemność. Kochał go, więc nie dziwi nic. W końcu nadeszła ta chwila. Synek staje naprzeciw taty, mówi – wszystkiego najlepszego, kochany tatusiu – wręcza laurkę i rzuca mu się na szyję. Ojciec patrzy. I co widzi? Widzi namalowany krzywą i nieporadną kreską rysunek. Taki dziecięcy bohomazik. No co tu dużo gadać, piękne to nie było. Ale ojciec się wzruszył i z oka popłynęła mu łza. Nie udawał. Dla niego był to najpiękniejszy obraz na świecie. Nie ze względu na jego rzeczywistą wartość artystyczną. Ale ze względu na to, ile było w nim miłości i poświęcenia jego synka. Czasem próbuję wyobrazić sobie chwilę, kiedy stanę przed moim Niebieskim Tatą. Z drżeniem wręczę mu laurkę, na której swoim życiem próbowałem namalować najpiękniejszy obraz jaki potrafiłem. Wiem, że to będzie niezły bohomaz. Bo moje życie było takie jakie było. Ale ufam, że Tata dostrzeże w tym bohomazie choć odrobinę mojego szczerego starania, mojej nieudolnej miłości, zapłacze, weźmie mnie w swoje ramiona i powie: to najpiękniejszy obraz jaki widziałem. Ufam, że tak właśnie będzie. 

Mamy od siebie wymagać nie po to by na cokolwiek zasługiwać i łudzić się, że naszymi staraniami osiągniemy najwyższy level świętości. Mamy od siebie wymagać, by Bóg widział, że nam zależy. Mamy od siebie wymagać, by nasze życie było piękniejsze i cenniejsze. Miłość i bezczynność wykluczają się wzajemnie. Kto nic nie robi, ten nie kocha. Mamy od siebie wymagać, by aktywować ten niezasłużony dar jakim jest zbawienie. Jezus umarł za każdego człowieka i złamał przekleństwo śmierci. Ale uwaga – zbawienie nie działa z automatu. Jeśli chcesz, aby zadziałało w twoim życiu, musisz się postarać i po nie sięgnąć. Musisz zadziałać. Wymagać od siebie. Nawet jeśli inni będą ci wmawiali, że to nie ma sensu. Nie odpuszczaj sobie świętości, bo wcześniej czy później będziesz żałował. 

adam szefc szewczyk

Adam Szewczyk

Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.