Profesorka, gościni, ministra… Ekspert KUL o feminatywach
Dziś Międzynarodowy Dzień Kobiet, obchodzony jest na całym świecie od wielu lat. Wśród najważniejszych kwestii, które związane są z tym świętem jest sprawa równości płci, również wyrażanej w języku w postaci feminatywów, czyli nazw żeńskich. – Język odzwierciedla rzeczywistość, w tym tę dotyczącą wzrastającej roli kobiet – podkreśla polonista i slawista dr hab. Henryk Duda, ekspert KUL.
O upowszechnianiu feminatywów w polszczyźnie zdecydują miliony jej użytkowników; cytując Stefana Kisielewskiego, w tej sprawie to my, zwykli ludzie „jesteśmy językoznawcami”, a nie profesorowie – zwraca uwagę polonista i slawista dr hab. Henryk Duda, który na KUL kieruje Katedrą Języka Polskiego. – Język odzwierciedla rzeczywistość, w tym tę dotyczącą wzrastającej roli kobiet – podkreśla ekspert KUL.
– Dyskusja o feminatywach jest w gruncie rzeczy dyskusją zastępczą. Naprawdę nie chodzi o język, albo – nie tylko o język. To jest dyskusja o człowieku. O tym, kim jest kobieta, także kim jest mężczyzna, jakie są ich funkcje w życiu społecznym, jakie są, powinny być relacje między płciami. Z punktu widzenia języka zawsze jest tak, że to język podąża za zamianami w rzeczywistości – język oczywiście wpływa na nasz sposób myślenia i działania, ale też ją odzwierciedla, jak często mówią językoznawcy jest „zwierciadłem kultury” – powiedział dr hab. Henryk Duda.
– Język odzwierciedla przeszłość, kształtuje teraźniejszość. I czy chcemy tego, czy nie, w ostatnich 30 latach zaszły w Polsce ogromne zmiany społeczne, także dotyczące roli kobiet. Wcześniej, z powodu PRL-u i komunizmu, zostaliśmy w tyle w stosunku do Zachodu. Obecnie „nadrabiamy” te zaległości, często zapożyczając z Zachodu idee i wzorce zachowań, a ze względu na to zapóźnienie, tempo zmian jest ogromne, nie zawsze mamy dość czasu, by te zmiany oswoić mentalnie – zwrócił uwagę ekspert KUL, zaznaczając też, że dziś jesteśmy w sytuacji, w której feminatywy, czyli nazwy żeńskie, są coraz powszechniej używane w polszczyźnie i jest to zjawisko całkowicie naturalne. – Rozwijamy środki i sposoby mówienia o nowej rzeczywistości, w której żyjemy i do której się stopniowo, nie bez obaw przyzwyczajamy – dodał.
Badacz wskazując na zmieniającą się rolę kobiet w życiu społecznym odniósł się do współczesnych i „gorących” dyskusji o feminatywach. – Są takie, które przyjmują się w języku bez większych kontrowersji, jak np. coraz popularniejsza „gościni” czy też „posłanka”, a są i takie, których używanie budzi opór – powiedział dr hab. Henryk Duda, analizując m.in. używany coraz częściej rzeczownik „profesorka”.
– „Profesorka” w świecie uniwersyteckim to nowość, odejście od tradycji, konwencji, a nie utrwalone w uzusie językowym formy, wyrazy, znaczenia często budzą sprzeciw. To normalne. Jeśli są potrzebne, to ostaną się w języku. Pamiętać należy, że polszczyzna, tak jak inne języki, ewoluuje i nasze wnuki nie będą miały z „profesorką” żadnego problemu – mówił polonista.
Zwrócił jednak przy tym uwagę, że cząstka „-ka” zawarta w słowie „profesorka” jest sufiksem wielofunkcyjnym, która tworzy zdrobnienia, nazywane fachowo deminutywami, czyli nazwy istot i rzeczy małych, niedojrzałych, o mniejszym znaczeniu. – Korelacja, gdzie przyrostek „-ka” jest w jednych sytuacjach feminatywny, a w innych jest deminutywny, jest ewidentna, stąd też „profesorka” budzi mój opór – tłumaczył badacz.
W jego ocenie – w kontekście dyskusji o feminatywach – istotne jest odróżnienie dwóch poziomów języka: potocznego i oficjalnego. – Z całą pewnością język potoczny radzi sobie z tym bardzo dobrze, nieświadomie odnajduje właściwe słowa i rozwiązuje problemy, natomiast w języku oficjalnym już jest z tym trudniej – mówił dr hab. Henryk Duda, wyrażając także stanowisko, że w przypadku feminatywów warto zaufać milionom użytkowników języka. – Jeżeli te miliony chcą mówić „profesorka”, „gościni”, „medioznawczyni”, „ministra”, to nie widzę powodu, żeby upierać się przy dotychczasowych formach – podsumował ekspert KUL.
Źródło: KAI