Myśleli, że to fragment UFO. Okazało się, że to część… traktora-samoróbki
Pół roku trwało śledztwo w sprawie niezidentyfikowanego przedmiotu, który w kwietniu z hukiem wpadł na strych jednego z domów w Wielkopolsce, przebijając dziurę w dachu. Teraz tajemnica została rozwiązana.
4 kwietnia wczesnym rankiem mieszkańców jednego z domów jednorodzinnych w wielkopolskim Rakowie wystraszył potężny huk. Wkrótce gospodarz domu odkrył, że w dachu powstała metrowa dziura, a na strychu znalazł elementy tajemniczego cylindrycznego obiektu wykonanego z metalu, które razem ważyły ok. 4 kilogramów.
Sprawą szybko zajęła się policja, Żandarmeria Wojskowa, Polska Agencja Żeglugi Powietrznej i prokuratura. Sprawdzano, czy może być to element samolotu lecącego do Irlandii, który w tamtym czasie przelatywał nad Rakowem. Badania jednak tego nie potwierdziły. Niektórzy spodziewali się, że są to odłamki innego statku powietrznego, rakiety czy nawet UFO.
Rzeczywistość okazała się zgoła bardziej prozaiczna. Po pół roku od zdarzenia prokuratura umorzyła śledztwo po tym, jak biegli orzekli, że spadające z nieba przedmioty to… fragmenty koła zamachowego traktora. Ale nie oryginalnej części, tylko samoróbki, jakie czasem bywają przez rolników montowane. Koło musiało urwać się i wystrzelić w powietrze, przebijając następnie dach budynku.
Śledczy nie doszukali się realnego zagrożenia dla mieszkańców ani celowego działania. Agresywnego traktora nie znaleziono.
