Najdziwniejsze gatunki muzyczne świata. Słuchasz na własną odpowiedzialność

A gdybyśmy tak zechcieli na chwilę odpocząć od tego mainstreamu i pobuszować po peryferiach muzyki?

Zrobiłem sobie taką wycieczkę. Wiedziałem, że będę zaskoczony. Ale nie, że aż tak…

Niepoliczalne

Próba zliczenia wszystkich gatunków, stylistyk, odmian i mutacji muzycznych jest z góry skazana na sromotną porażkę. Spróbujmy zatem ustalić to, co ustalić się da.

  1. Jest muzyka, czyli zjawisko organizowania struktur dźwiękowych w czasie. Miles Davis mawiał, że często pauza (czyli brak dźwięku) robi większą muzykę niż dźwięk, no ale zostawmy to tak, jak jest. Davis jest już po tamtej stronie, więc nie dowiemy się więcej, co dokładnie autor miał na myśli.
  2. Klasyfikacja absolutnie fundamentalna. Wspominałem o niej w zeszłym roku przy okazji mojej Krótkiej Historii Piosenki. Ten fundamentalny podział muzyki na chwilę obecną to: muzyka ludowa, klasyczna i rozrywkowa.
  3. Klasyfikacja absolutnie szczegółowa. Tutaj zaczynają się schody. Nie do ogarnięcia. Drobnica taka, że mózg się lasuje. Owszem, ludzie próbowali to zliczać, ale po przekroczeniu liczby 1000 odpadali.

Dlaczego powstają nowe style muzyczne?

W gruncie rzeczy głupie pytanie. To tak, jakby zapytać, dlaczego powstają nowe potrawy albo nowe kolekcje ubrań. Życie jest rozwojowe, człowiek jest poszukujący, a wszystko wokół nas ma naturę zmienno-eskalującą. Ale gdyby już pokusić się o odpowiedź na to pytanie, to wypunktuję moje przemyślenia:

  1. Artystyczna potrzeba poszukiwania nowych obszarów. Dorzuciłbym tutaj znużenie albo wręcz niechęć do tego, co znane, ograne czy popularne. Nazwijmy to po imieniu: mainstreamowe.
  2. Uwarunkowania kulturowe. Silny czynnik wpływający na rodzenie się nowych nurtów. Prosty przykład: europejski muzyk z klawiszowym instrumentem elektronicznym emigruje do peruwiańskiej wioski, bo tam znalazł żonę. Zderzenie tych dwóch światów nie może pozostać bezowocne.
  3. Przypadek. Nie żartuję. Tak najprawdopodobniej było z mocniejszymi gatunkami rocka, które nie istnieją bez silnie przesterowanej gitary. Jest rok 1960. Glenn Snoddy, 91-letni emerytowany inżynier dźwięku, pracował w studio na trzykanałowym rejestratorze. Podczas nagrywania utworu „Don’t Worry” Martina Robbinsa konsola została uszkodzona i sprawiła, że gitara muzyka sesyjnego Gradiego Martina przeszła z brzmienia czystego na brzmienie technicznie „zmiażdżone”, zanieczyszczone. Ale jednocześnie jakieś takie czaderskie, fajne. To prawdopodobnie wtedy urodziło się brzmienie gitary odpowiedzialne za wszystko, co rockowe w muzyce. Snoddy, chcąc mieć efekt zepsutej konsoli, na życzenie stworzył pedał gitarowy z guzikiem, który można było naciskać stopą za każdym razem, gdy gitarzysta chciał zabrudzić trochę brzmienie swojej gitary. Tak powstał święty Graal rocka i praojciec wszystkich gitarowych efektów podłogowych – Fuzz Tone FZ-1. Początkowo nie sprzedawał się za dobrze, ale kiedy Keith Richards z The Rolling Stones użył go w I Can’t Get No Satisfaction, historia muzyki zmieniła się na zawsze.
  4. Fuzja. Dzisiaj w erze globalizacji mieszanie się stylów i kultur muzycznych jest zjawiskiem, które odpowiada za pojawianie się największej ilości nowych gatunków muzycznych.
  5. Potrzeba zaistnienia. Jeżeli ktoś bardzo, ale to bardzo chce być zauważonym artystą, ale ma pecha i nie posiada zbytniego potencjału, by zachwycająco zaśpiewać albo napisać mainstreamową piosenkę, wtedy taki ktoś szuka innej drogi. Na przykład przystawia mikrofon z drugiej strony ciała, nagrywa, podaranżowuje i prezentuje światu jako przejaw wielkiej awangardy. I wtedy nadzieja na bycie zauważonym powraca z nową świeżością.

5 najdziwniejszych gatunków muzycznych, na jakie natrafiłem

1. Schranz

Podgatunek techno, którego ojcem jest Chris Liebing. Narodziny miały miejsce około 1994 roku we Franfurcie nad Menem. Prawdopodobnie efekt stosowania speedowych używek. Tak to w każdym razie brzmi. Tempo up oscylujące w przedziale 140–160 uderzeń na minutę. Transowy zlepek brzmień industrialnych, minimalizm, powtarzalność, zapętlone sekwencje perkusyjne.

2. Lowercase

Tutaj mamy uspokojenie. Gatunek stworzony przez amerykańskiego artystę Steve’a Rodena. Ta muzyka to połączenie minimalizmu i ambiensu. Czyli mało i przestrzennie.

Charakterystyczną cechą tego stylu jest używanie ekstremalnie cichych dźwięków, które są często ledwo słyszalne dla odbiorcy. W kompozycjach lowercase wykorzystywane są często dźwięki tła, szumy, nagrania terenowe, szelest papieru, oddechy czy stukanie.

3. Muzyka konkretna

Jeden z kierunków muzyki współczesnej. I o tym wspominałem w Krótkiej Historii Piosenki. Za ojca uważa się Pierrea Schaeffera. Najkrócej rzecz ujmując to fuzja wokalistyki i instrumentalistyki z realnymi dźwiękami otaczającego nas świata: dźwięki przyrody, odgłosy fabryczne, dźwięki ruchu ulicznego, przypadkowe głosy ludzkie. Takie dźwięki się nagrywa, preparuje, przetwarza i wykorzystuje by uzyskać zamierzony bądź niezamierzony efekt estetyczny.

4. Harsh noise wall

Podgatunek muzyki noise zwany monolitycznym hałasem. Spopularyzowany przez francuskiego muzyka Vomira. To nic innego niż nałożone na siebie ścieżki dźwiękowe, które tworzą muzyczną breję, czyli hałaśliwy szum. Zlepkek trzasków, zgrzytów, puknięć, walnięć i ogólnego zgiełku, który ma przyprawić o ból głowy. Motywami przewodnimi charakterystycznymi dla tego industrialnego nurtu są często okrucieństwo, gore, kanibalizm, przemoc… Miłego słuchania.

5. Danger music

Pomału dochodzimy do ściany. Czy może istnieć muzyka, której zadaniem jest sprawić jej odbiorcy jak największą krzywdę? Nie tylko może. Takie coś istnieje. Danger music wywodzi się ze współczesnej awangardy muzyki poważnej. W grę wchodzi darcie się w najbardziej spazmatyczny sposób, maltretowanie klasycznych instrumentów, czy naruszanie nietykalności cielesnej słuchacza. To sprawia, że koncerty takie nie dochodzą często do skutku. Całe szczęście. Uwaga – tylko dla ludzi o mocnych nerwach!

Na koniec zagadka

Kończąc tą podróż po bezdrożach muzyki mam dla Was zagadkę. Otóż poniżej wrzucam link do publicznego wykonania przez wdowę po zmarłym Johnie Lennonie – Yoko Ono – pewnego utworu wokalnego. Pytanie brzmi: czy to już danger music czy jeszcze nie? A może Yoko stworzyła niechcący nowy styl muzyczny?

Adam Szewczyk

Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.