26 września| Artykuły

Fotka Boga

Czy to ewangeliczna troska o wierność Jezusowi czy prymitywna hejtozazdrość pod płaszczykiem teologicznej poprawności? Spróbujcie ocenić sami.

Oto jeden z wpisów niejakiego Anonima:

Czy Wy to, moi drodzy, pojmujecie??? Kogo ona przedstawia? Ano Boga, który rzekł, że nie można służyć Bogu i mamonie. Tego, który rzekł, że prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne niż bogaty otrzyma królestwo Boga. Po czym, gdy już zrobi na tym sławę, zachwyt i szacunek tysięcy ogłupiałych, sprzedaje tegoż Boga za 850 tysięcy dolarów. Czy Wy to pojmujecie? Ja wiem, że w świecie jest wiele hipokryzji. Ale żeby z taką hipokryzją zmieszać jak szambo Boga z błotem finansując Go za mamonę? Czy Wy to pojmujecie?

Akiane

Do rodziców, zdeklarowanych ateistów przychodzi pewnego razu ich trzyletnia córeczka i oznajmia: spotkałam Boga. – Skąd ta pewność? – pada sceptyczne pytanie. – Po prostu to czuje. Jego głos napełnił mnie spokojem. Powiedział mi, co mam robić i jak pomóc innym ludziom.

Akiane Kramarik urodziła się w Mount Morris w stanie Illinois. Matka Litwinka, ojciec Amerykanin. Mówią o niej cudowne dziecko. Chronologia jest taka: W wieku 3 lat spotyka Jezusa. W wieku 4 zaczyna swoje wizje rysować (z Jezusem włącznie). Kiedy ma lat 6 zaczyna malować (rysuje się kredkami, maluje farbami). Rok później, jako 7-letnie dziecko bierze się za poezję. Dzisiaj ma 27 lat. Jest śliczną kobietą, która na swoim fenomenie robi karierę i niezłą kasę. Nawróciła swoją ateistyczną rodzinę (no dobra, nawrócił ich Bóg posługując się Akiane) i generalnie jest im dobrze. Swój pierwszy autoportret sprzedała za 10 tysięcy dolców. Uspokajam – sporą część pieniędzy uzyskaną ze sprzedaży swoich prac odpala na cele charytatywne. Życzliwy powie – hojne serce. Nieżyczliwy – cwany chwyt pod publiczkę i tanie uspokajanie sumienia. Jak jest – nie moja kompetencja. Zupełnie nie wiem co o zjawisku Akiane Kramarik sądzi papież Franciszek, ale wiem, że sprawa jest intrygująca. Największym jej hitem jest obraz, który popełniła mając 8 lat. To portret Jezusa. Książe Pokoju się zwie. Poszedł za 850 tysięcy dolców. Czad. Ale nie ta kwota jest tutaj najbardziej czadowa, tylko spotkanie z Coltonem.

Colton

Tą historię w zasadzie zna cały świat. I jest stosunkowo świeża, bo wydarzyła się w 2003 roku. Rodzina amerykańskiego pastora Todda Burpo zorganizowała sobie wycieczkę do ogrodu botanicznego. Wszystko było w jak najlepszym porządku, gdy nagle z ich synem Coltonem zaczęło się dziać coś niedobrego. Z chwili na chwilę wycieczka przerodziła się w koszmar. Młody ze zbyt późno rozpoznanym zapaleniem wyrostka robaczkowego ląduje na stole operacyjnym. Praktycznie bez szans na przeżycie. Zrozpaczeni rodzice natychmiast zorganizowali szturm do nieba. Lekarze nie potrafią tego zrozumieć, ale operacja skończyła się pełnym sukcesem. A to dopiero początek sensacji.

Colton w trzy miesiące po wszystkim zaczął mówić rzeczy, które zmieniły życie jego rodziny na zawsze. Chłopak wyznał, że podczas operacji był w niebie, gdzie spotkał Jezusa. I wielu innych. W zasadzie nikt mu nie wierzył. Uznano, że to pooperacyjne bajdurzenie sklecone z tego, co przez swoje krótkie życie zobaczył i usłyszał. Ale opowieści Coltona lały się jak z odkręconego na maksa kranu. Kiedy zaczął ze szczegółami opowiadać o rzeczach, których nie miał prawa znać, zaczęto traktować go poważnie. Opowiedział rodzicom co robili podczas gdy leżał na stole. Precyzyjnie relacjonował słowa lekarza wypowiadane podczas operacji. Opowiadał o spotkaniu z pradziadkiem, który zmarł gdy jego tata miał… 6 lat. Opisywał zabawy pradziadka z tatą, choć nigdy nie usłyszał o nich ani słowa. Spotkał też starszą siostrę, która zmarła w wyniku… poronienia. To była wielka rodzinna tajemnica…

Ludzie pytali Coltona: jak wygląda Jezus? Podsuwano mu pod oczy dziesiątki różnych wizerunków. Wszystkie rodziły w nim rozczarowanie i frustrację. W końcu zobaczył TO zdjęcie. Tak, to On – wyznał Colton. To był Książe pokoju namalowany przez Akiane Kramarik.

Elia

Podczas kiedy świat jara się tysięcznym golem słynnego piłkarza albo odsłoniętym pośladkiem równie słynnej piosenkarki, jakby w cieniu tych sensacji żyje człowiek, którego historia NAPRAWDĘ jest niezwykła. Brat Elia to współczesny stygmatyk. Urodził się 20 lutego 1962 roku we Włoszech. Już jako dziecko nie jadał przez cały Wielki Post, widywał anioły i Maryję i generalnie działy się z nim różne dziwne rzeczy. Zawożono go do szpitala, ale lekarze nigdy nie stwierdzili żadnej choroby.

Jako 18 latek wstąpił do nowicjatu kapucynów. W ich obecności otrzymał stygmaty. Wzbraniał się początkowo bardzo. W końcu odpuścił. Stygmaty odnawiają się co piątek, a w Wielkim Tygodniu krwawi całe jego ciało. Elia przeżywa mękę Pańską. Nie jest to odosobniony przypadek w dziejach Kościoła. Cóż, niektórzy tak mają. Kiedyś chcieli go przebadać lekarze z USA. No to brat Elia poleciał do USA. Lekarze drążyli temat jego mistycznych widzeń. Jakiś wewnętrzny głos kazał kapucynowi zaprosić tych drążących lekarzy do kościoła, by zrobić Jezusowi… zdjęcie (sic!). Brzmi jak kiepski żart, wiem. Ale tak było. No i poszli do tego kościoła. Kupili bratu Elii taki prosty aparat fotograficzny na 12 zdjęć (polaroid?). Tylko to ostatnie, dwunaste było udane. To co na nim ujrzano było po prostu niewiarygodne. Tak świat poznał wizerunek, który dzisiaj znany jest jako zdjęcie Jezusa.

Cały mój intelekt, doświadczenie i racjonalizm buntuje się wobec tego typu historii. Przecież Wszechpotężny Bóg nie może robić takich tanich szopek! No tak, stary problem się kłania. Bóg powinien być taki, jak ja sobie Go wyobrażę. Ale historia zbawienia nie pozostawia wątpliwości – Bóg zawsze był inny, niż nasze o Nim wyobrażenia.

Faustyna

Po chwili powiedział mi Jezus: Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz z podpisem: Jezu, ufam Tobie. Pragnę, aby ten Obraz czczono najpierw w kaplicy waszej i na całym świecie. Obiecuję, że dusza, która czcić będzie ten Obraz nie zginie. Obiecuję także już tu na ziemi zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi, a szczególnie w godzinie śmierci. Ja sam bronić będę ją jako Swej chwały. (…) W pewnej chwili, kiedy byłam u tego malarza, który maluje ten obraz, i zobaczyłam, że nie jest tak piękny, jakim jest Jezus – zasmuciłam się tym bardzo, jednak ukryłam to w sercu głęboko. Kiedyśmy wyszły od tego malarza, matka przełożona została w mieście dla załatwienia różnych spraw, ja sama powróciłam do domu. Zaraz udałam się do kaplicy i napłakałam się bardzo. Rzekłam do Pana: Kto Cię wymaluje tak pięknym, jakim jesteś? – Wtem usłyszałam takie słowa: Nie w piękności farby ani pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w łasce mojej. 

Całun

Najbardziej przebadany przedmiot w dziejach świata. Niebywałe, że ten kawał niepozornej, dosyć sfatygowanej szmaty stawia najnowocześniejszej nauce wyzwania, które ją przerastają. Dla jednych genialne fałszerstwo, dla innych relikwia wszech czasów. Fałszerstwa tak naprawdę nie udowodniono, a to, że w ten kawał materiału był owinięty Chrystus bierze się na wiarę. Bo w sumie to o wiarę w tym wszystkim chodzi. Chociaż i nauka w tym przypadku dosyć konkretnie tą wiarę wzmacnia. Na myśl, że to naprawdę jest ten sam materiał, w którym leżało zdjęte z krzyża ciało Zbawiciela dostaje gęsiej skórki. I dziwię się, że jeszcze żaden Spielberg nie zrobił hitowego filmu z Całunem w tle. Typu: grupa szalonych naukowców zakrada się do Całunu, pobiera z niego cząsteczki krwi i w swoich laboratoriach klonują… Jezusa. No dobra, chore. Ale dzisiejsze kino i kultura generalnie są chore i nie zdziwię się, kiedy jakiś oszołom w końcu to zrobi. Ale jakby co – mój ZAiKS 🙂

Wrzucam poniżej wszystkie wizerunki Jezusa, o których pisałem. Co myślicie? Coś je łączy? Są podobne? Tak rzeczywiście wyglądał Boży Syn? Przecież jakoś musiał. A co, jeśli to wszystko jest wielką bujdą na resorach? Nic. Tak naprawdę prawdziwym obliczem Zbawiciela jest MIŁOŚĆ w wymiarze krzyża. I w to zdjęcie mamy się wpatrywać dniem i nocą. A jeśli komuś Całun Turyński albo fotka ojca Elii pomaga wierzyć, to serdeczne szczęść Boże! Kto Bogu zabroni robić sobie zdjęć?

Jezus Miłosierny
Jezus z Całunu Turyńskiego
Książe Pokoju
Zdjęcie Jezusa

 

Adam Szewczyk

Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.