Próba generalna zakończona! Jak wypadł górski sprawdzian przed wyprawą NINIWA Team?
W miniony weekend grupa NINIWA Team odbyła swoją drugą wyprawę przygotowawczą przed lipcowym wyjazdem na Światowe Dni Młodzieży do Lizbony. Ale jakże inna była to wyprawa od tej pierwszej. Niby i jedno, i drugie to pedałowanie i wykręcanie kolejnych kilometrów. Ale tym razem doszedł czynnik, którego na wyprawie głównej będzie aż za dużo – góry.
Piątek, 12 maja
Wyruszyliśmy zaraz po 6:00 z Kokotka i za cel obraliśmy Beskidy. Przejeżdżaliśmy m.in. przez Rudy, Jastrzębie-Zdrój, Cieszyn, Ustroń, a w Wiśle przeżyliśmy Mszę Świętą. Po drodze ojcu Tomkowi po raz pierwszy w historii wypraw zerwał się łańcuch. Na szczęście nasi techniczni szybko skuli, co trzeba i mogliśmy ruszyć dalej.
Po Mszy czekał nas wzbudzający największy respekt element wyprawy, czyli wjazd na przełęcz Kubalonkę. Ponad 300 metrów przewyższenia do zrobienia na stosunkowo krótkim odcinku faktycznie mogło niejednego śmiałka przerazić – szczególnie, gdy ten nie miał wcześniej doświadczenia jazdy po takich górach. Na szczęście góra nikogo nie pokonała, każdy z uczestników swoim tempem ją zdobył, by następnie już całą grupą udać się w błogi zjazd do samej Istebnej.
Kilka stromych podjazdów i zjazdów dalej znaleźliśmy nocleg u pewnych bardzo miłych gospodarzy w Koniakowie, koło miejsca zabaw ojca Tomka z czasów dzieciństwa.
Bilans dnia:
- Kokotek-Koniaków
- 171 km
- 2100 m przewyższeń
Trasa drugiej wyprawy przygotowawczej:
Sobota, 13 maja
Sobotni poranek przywitał nas rześką temperaturą i pięknymi widokami, które towarzyszyły nam calutki dzień wyprawy. I tak, jak widokami każdy mógł się zachwycać, tak już nie wszyscy byli aż tak zachwyceni tym, z czego te pejzaże wynikały – jeszcze więcej gór.
Przejechaliśmy przez Beskid Żywiecki i wjechaliśmy w Małopolskę, która nie przyjęła nas otwartymi i płaskimi drogami, a nieustannymi wzniesieniami, z których część była ostrzejsza od Kubalonki. Dla wielu była to lekcja pokory, poznania swoich ograniczeń i słabości. Ostatecznie jednak każdy przejechał, z każdego szczytu zjeżdżaliśmy w komplecie, z wiatrem we włosach i kolejnym wzniesieniem przed oczami.
Po szybkich wieczornych zakupach zaczęliśmy szukać noclegu za miejscowością Klucze. Dwie prośby o gościnę na posesji zakończyły się fiaskiem, dlatego zaczęliśmy się rozkładać na pobliskiej łące, gdy z jednego domu wyszedł młody mężczyzna, przekazał nam, że u niego możemy się rozbić i wrócił do pracy koparką.
Ojciec nam powtarzał, że kluczem jest akceptacja rzeczywistości taką, jaka jest, a Bóg zawsze da więcej, ino nie zawsze od razu.
Bilans dnia:
- Koniaków-Klucze
- 160 km
- 1883 m przewyższeń
Galeria zdjęć:
Niedziela, 14 maja
Ostatni dzień to już bardziej płaskie tereny i wyjątkowo mało wymagająca setka. Pogoda do jazdy była idealna, zmęczone całym tygodniem auta odpoczywały i zostawiły drogi dla nas, z czego skwapliwie korzystaliśmy.
Do Kokotka dojechaliśmy koło południa, spotkaliśmy się w kółku, w którym najpierw każdy podzielił się swoimi refleksjami, a potem przez około godzinę omawialiśmy różne organizacyjne i techniczne aspekty wyprawy. Wypad zakończyliśmy Mszą w kaplicy, a po przymierzeniu strojów wyprawowych uczestnicy powoli rozjechali się do domów, już różnymi środkami transportu (niektórym nadal było mało roweru).
Widzimy się 10 lipca!
Bilans dnia:
- Klucze-Kokotek
- 98 km
- 820 m przewyższeń
Stanisław Szady