Rowerami do Lizbony, dzień 13. „To, co dawne, minęło, a oto wszystko stało się nowe”
Temperatura osiąga wysokość, w której białko się ścina, a grzyby poddawane takiej obróbce termicznej, tracą swe właściwości. My, zużywając swe siły, zachowujemy hart ducha.
Nowy dzień. O 5.00 pobudka na oblackim dziedzińcu. W godzinie Jutrzni rozpoczynamy krótką modlitwą naszą podróż. Tym razem przez pierwsze 8 km prowadzi nas swoim rowerem o. Hipolit, oblat. Wyjeżdżamy z Aix.
To, czego doświadczamy, doskonale opisuje wiersz z elementarza do nauki czytania: „Wąska droga, wąska i za gąską gąska. Za płotkiem, za ogrodem idą gąski nad wodę. Sitowie, tatarak ominą i gęsiego sobie popłyną”.
My – jak te gąski – pomykamy wśród tataraku, sitowia i trzcin. Mijamy miasta i wsie. Nagle… trach! Pierwszy upadek. Po paru kilometrach drugi upadek. Za każdym razem Ania z Manuelą udzielają „upadłym” pierwszej pomocy. Kuba z Krystianem przeprowadzają krótki serwis rowerowy. Jedziemy dalej!
Są plakaty, z zaproszeniem do cyrku oraz na pokaz rodeo. Tym razem nie skorzystamy. Lizbona czeka… Platany utworzyły szpaler, w którym jedziemy do Portugalii. Temperatura osiąga wysokość, w której białko się ścina, a grzyby poddawane takiej obróbce termicznej, tracą swe właściwości. My, zużywając swe siły, zachowujemy hart ducha.
Jedziemy po spękanym asfalcie. Rozglądamy się na boki. Tu kombajny były przed nami. Zboża pościnane. Po żniwach. Plantacje dojrzewających winogron wprowadzają nas do Montpellier.
W katolickim kościele elegancka pani w podeszłym wieku, Anna Maria, zaprasza nas na nocleg. Zasypiamy w gospodarstwie, przy bramie przypominającej niektórym Łuk Triumfalny. Jest to niejako antycypacja naszego zwycięstwa.
Kinga Pawlak
Bilans dnia:
- dystans: 156,94 km
- czas jazdy: 8:14:54
- średnia prędkość: 19,0 km/h
- suma przewyższeń: 815 m
- maksymalne przewyższenie: 342 m
- średnia temperatura: 27° C
Nocleg: Saint-Jean-de-Védas, Francja