Druga wyprawa przygotowawcza za nami. Teraz pozostaje trenować
Rowerzyści zakończyli oficjalne przygotowania przed wyprawą NINIWA Team do Azerbejdżanu. Ci, którzy ukończyli wyprawy przygotowawcze, mają szansę w sierpniu dojechać rowerem nad Morze Kaspijskie!
Wszystko rozpoczęło się czwartkowego wieczoru, kiedy rowerzyści NINIWA Team zaczęli zjeżdżać się do hali sportowej Oblackiego Centrum Młodzieży NINIWA w Kokotku. Ten wieczór nie należał do najprzyjemniejszych. Dowiedzieliśmy się, że o. Tomek nie może wziąć udziału w tej wyprawie przygotowawczej. Na czas tej wyprawy gwizdek oddał Kamilowi, który przejął rolę lidera.
Wyprawę rozpoczęliśmy tradycyjnie od Mszy Świętej o 6 rano w kaplicy Świętych Młodzianków, po czym wyruszyliśmy w trasę zmierzając w kierunku Beskidu Śląskiego. Choć pierwsze dystanse były dość płaskie, to zawiewający wiatr w twarz dawał nam popalić. Kolejne odcinki trasy robiły się coraz bardziej pagórkowate, a ponieważ nasi GPS-owi jak zawsze dbają o wysoką formę grupy, to podczas ostatniej pięćdziesiątki zabrali nas na dwie przełęcze – najpierw Salmopolską, a później Kubalonkę.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Wyprawy przygotowawcze za nimi. Jak poszło rowerzystom i piechurom NINIWA Team?
Zmęczeni podjazdami, po ukręceniu 150 km zatrzymaliśmy się, aby zrobić zakupy i wyruszyć na poszukiwanie noclegu. Ku naszemu zdziwieniu idealne miejsce znaleźliśmy zaledwie 300 metrów od sklepu. Było to boisko, za którym w lesie kryły się drewniane stoliczki, altanka, duża przestrzeń i rzeczka – miejsce idealne. Na koniec dnia przyjechał do nas z Kokotka o. Patryk i spędził z nami przyjemny, chodź zimny wieczór.
Następny dzień również rozpoczęliśmy Eucharystią sprawowaną przez o. Patryka. Następnie nasi liderzy optymistycznie oznajmili nam, że tego dnia czekają na nas dwie przełęcze do pokonania, jeszcze gorsze niż poprzedniego dnia. Już podjazdy na pierwszych kilometrach pomogły się rozgrzać rowerzystom. Trasa w większości prowadziła przez Słowację, a otaczające nas Beskidy i widoczne w oddali Tatry dodawały otuchy do jazdy.
Po ciężkich kilometrach dojechaliśmy do miejscowości Tomice, tuż obok Wadowic, gdzie czekał na nas o. Tomek z załatwionym już dla nas noclegiem. Przesympatyczni gospodarze użyczyli nam swój ogródek, wąż z wodą oraz częstowali jedzeniem czy wrzątkiem. Rozpaliliśmy ognisko i spędziliśmy ten wieczór w ciepłej atmosferze.
Niedziela była ostatnim dniem wyprawy, który rozpoczęliśmy Eucharystią sprawowaną przez o. Tomka, a po niej zmierzaliśmy już w stronę Kokotka. Po drodze wstąpiliśmy do rodziców Wojtka, którzy poczęstowali nas pyszną kawą, herbatą i ciastem. Po 115 km dotarliśmy do celu i już na terenie OCM przedyskutowaliśmy najważniejsze szczegóły głównej wyprawy. Teraz już nic nie zostało, tylko trenować, aby zajechać do Azerbejdżanu na pełnym baku!
Karolina Nizio